W Biblii napisano „Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem”. Długo nie mogłem zrozumieć tego wersetu – jakie on ma podłoże psychologiczne i energetyczne. W końcu zrozumiałem.

Data dodania: 2021-10-06

Wyświetleń: 513

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

W wieku dorastania wydawało mi się, na początku były to niejasne przeczucia, że to chyba nie w porządku: tata spędza więcej czasu ze swoją mamą niż z nami, jeździ do niej. Mama mojego taty przez długie lata oddziaływała na naszą rodzinę, powodowała kłótnie między moimi rodzicami, poniżała słownie mamę. Tata nigdy nie stanął w obronie swojej żony; przynajmniej nie dane było nam to zobaczyć. Babcia w wieku 90. lat przeprowadziła się do moich rodziców. Wymagała codziennej opieki, wsłuchiwania się w jej zniekształconą udarami mowę, powtarzania jednej rzeczy kilka razy. Ilekroć byłem w domu rodziców, obserwowałem pewne zachowania: tata nadal miał miły ton głosu tylko do swojej mamy, natomiast podnosił głos i kłócił się z mamą. Stale coś sobie udowadniali, nie szanowali własnej pracy i tego, co jednak udało im się zbudować. Dla nas jako dzieci najtrudniejsze było zaakceptowanie tego, na co zgodziła się nasza mama, co robi tata, jak zachowuje się babcia, to znaczy: dosłownie truje otoczenie i twardą ręką wszystkich nas sobie podporządkowuje. Babcia nigdy nie zaakceptowała wyboru swojego jedynego syna, czyli nie przyjęła mamy, która była dla niej konkurencją. Stworzyła się relacja oparta na trójkącie, ale bardziej przypominało to połączenie: tata – babcia i gdzieś z boku mama. Nie dostaliśmy obrazu domkniętego związku. Nie mieliśmy wzoru mamy wrażliwej, spokojnej, tylko ciągle szlochającej, spychającej własne potrzeby na bok. W moim mózgu powstał obraz: do przetrwania rodu potrzebna jest samica alfa, która wszystko kontroluje; wzorzec męski jest zdegradowany i służy tylko samicy alfa, a wzór matki to obraz kobiety rezygnującej ze swoich potrzeb na rzecz rodziny i związku. I takie też partnerki w życiu dostawałem: kontrolujące i zaburzające, zawłaszczające lub całkowicie uległe, rezygnujące ze swojej woli. Uświadomienie sobie całej tej historii było dla mnie niesamowicie oczyszczające, bo wiedziałem, że potrzebuję kogoś „pośrodku”, kto nie rywalizuje z mężczyzną, nie poniża go, ale też zna i rozumie siebie, swoją wartość i potrafi współpracować, rozumieć drugą stronę, czyli jest dobrym partnerem.

Babcią oczywiście mogło zająć się liczne rodzeństwo taty z poprzedniego związku dziadka czy dobrze zorganizowana społeczność przykościelna, lecz tata nigdy nie oddzielił się od swojej matki, a swoimi postawami nie przyjął energetycznie mamy jako żony, więc nie stworzył z nią, za Biblią, jednego ciała. Stało się tak nie tylko z powodu taty – intencje przecież posiada też druga strona, czyli mama. Mama zmagała się z nienawiścią mężczyzn do siebie: w domu, w pracy, w szkole (na domiar urodziła czterech chłopaków, z czego jeden zmarł). Było to niczym innym, jak realizowaniem wzorca po swojej babci, która doznała krzywdy ze strony męża. Mimo tego nigdy nie odczułem braku miłości ze strony mamy, wręcz odwrotnie – przez działania babci ze strony taty zawsze dawała więcej, starała się bardziej. W ten sposób każdy z nas dostał wzór: na miłość trzeba sobie zasłużyć, miłość wymaga poświęcenia, musimy dawać więcej, bardziej, bo może wtedy ktoś nas zauważy i doceni. Dlatego jako mężczyźni zawsze dawaliśmy ogromnie dużo.

Tutaj warto się zastanowić – czy nie tworzymy czasem związku z którymś ze swoich rodziców czy członkiem rodziny? Z mamą, tatą, bratem, siostrą? Związek ten polega na tym, że więcej energii życiowej, myślowej, emocjonalnej kierujemy do któregoś z rodziców niż do partnera. Jesteśmy bardziej zaangażowani w życie rodzica, jego kłopoty niż w swoje własne sprawy. Jeśli tak jest, czemu to robimy i przed czym uciekamy?

Idźmy dalej.

Domknięcie zawiera w sobie, najprościej rzecz ujmując, otwarcie i przyjęcie nowego partnera, bez względu na to, co łączyło nas z innymi osobami, partnerami, rodzicami czy przyjaciółmi. Domknięcie nie oznacza zamknięcia – nie mylmy tych wyrazów. Kiedy zaczynamy się z kimś spotykać, szukamy akceptacji dla własnych decyzji: „Mamo, zobacz, jaką mam fajną dziewczynę”, „Tato, to jest mój partner”, „Janina, spotkałam chyba tego jedynego”. Reakcja naszych bliskich jest różna, ale gdzieś podświadomie oczekujemy od swojego rodu akceptacji dla swojego wyboru. Przecież przez długie lata stworzyliśmy bliskie więzi z rodzicami, przyjaciółmi, kolegami czy koleżankami. Nagle nasze pole zaczyna się łączyć z polem nowej osoby, a to w pewien sposób zaburza stary porządek. Rodzi to różne emocje i nastawienia wśród bliskich. Czy potrafimy odróżnić rywalizację od wsparcia, dobrą radę od manipulacji, zrozumienie od zazdrości? Jak się okazuje, wiele osób nie odróżnia pewnych zachowań, w szczególności, jeśli temat dotyka działań kogoś bliskiego. Brak domknięcia wspólnego pola przyczynia się do ubytków energii, wpuszcza obce energie (nie tylko zazdrości, rywalizacji, złego słowa) w nową, wspólną przestrzeń, która przecież dopiero się formuje. Dzieje się tak przez nasze podświadome zobowiązania czy zwyczajnie nawyki do plotkowania, obgadywania i dzielenia się wszystkim, co wewnętrzne. To ostatnie jest wartościowe, potrzebne dla zdrowia psychicznego, ale kiedy zawiera się w tym opowiadanie o sprawach „okołozwiązkowych”, tym bardziej na początku związku, to bardzo często wspólne pole zostaje zaburzone, nie pozwala mu się zbadać, zrozumieć, wyrównać. Tak że na wszelkie plotki, ciekawostki odpowiadamy: „Sprawdzam”, „Badam”, „Na razie jest dobrze”, „Zobaczymy”; i musimy w tej postawie być wewnętrznie dorośli, bo kiedy nasze pole zostanie wchłonięte przez ród, postawę któregoś z rodziców, zazdrość przyjaciela, który się tak nagle martwi o nas, związek prawdopodobnie się nie uda. Przydaje się tutaj postawa: „Moje pole i moja przestrzeń to moje zasady. Dlatego, drogi rodzicu, ty masz swoje życie i swoje relacje, ja mam swoje życie i własne relacje. Ty się ucz i decyduj za siebie, bo ja się uczę i decyduję za siebie bez powtarzania twoich błędów. Rezygnuję więc z lojalności wobec krzywd, zdrad, braku zrozumienia i cierpienia waszego i rodowego. Lojalność tak – wobec swoich potrzeb i uczuć. Dziękuję”.

Zróbmy tu małe podsumowanie.

1. Jesteś z nowym partnerem / nową partnerką i spotykasz swoich starych przyjaciół, idziesz do rodziców. Wszystko fajnie, ale kiedy podświadomie wymagasz od nich akceptacji, twój wybór nie jest z poziomu zachowania dorosłego, ale dziecka. Pytania: czy miłość szuka dla siebie akceptacji? Czemu nie akceptujesz swojego wyboru? Tak bardzo nie ufasz swojemu osądowi? Tyle razy już byłeś skrzywdzony, że wolisz już konsultować swój wybór z kim popadnie?

2. Są kultury na całym świecie, w których związek bez błogosławieństwa ze strony ojca i matki jest piętnowany i wyklucza się go z rodu. Są i takie, w których związki się aranżuje. Pytanie: czy miłość nie jest dostatecznym błogosławieństwem? Własne wybory, dzięki pracy nad sobą, mogą odbiegać, nawet nieznacznie, od wzorców rodowych. Jeszcze raz powtórzę: to zmienia pewien porządek, co przez działania ludzi może prowadzić do napięć. Jakie jest rozwiązanie? Być w miłości, emanować miłością, cieszyć się z nowego. Może to rozbije stare, zaskorupiałe zachowanie kobiet lub mężczyzn w rodzie. Za otrzymane cierpienie, samotność, krzywdę nikt nie nagradza.

3. Jeden z partnerów opowiada o swoim związku, analizuje go, wyrzuca wspólne „brudy” na forum publiczne. Nawet jeśli intencją jest zrozumienie, naprawa relacji, to energie skierowane w samo opisywanie kogoś, potęgowane dodatkowo myślą i emocją, osłabiają relację. Nawet jeśli pracujemy z terapeutą, a temat schodzi na związek i relacje, nigdy nie powinno decydować jedno, tylko oboje partnerów, dwoje ludzi jako para. Pytania: czemu szukasz pomocy sam? Co robi twój partner w celu poprawy relacji?

4. Nasze silne relacje z rodzicem, dziadkiem, przyjacielem, przyjaciółką pomagają nam dawać i brać, dzielić się najtrudniejszymi przeżyciami bez ocen. Dobry przyjaciel jest jak skarb. Są jednak przypadki bliskości, która bardziej przypomina współuzależnienie, symbiozę, dziwny układ lojalnościowy, strażnikowanie. Pytania: czy nie tworzymy nieformalnego związku z którymś z naszych rodziców? Czy nie tworzymy psychiczno-emocjonalnego związku z którymś z naszych bliskich, kolegów, przyjaciół? Czy osoba, której powierzamy swoje sekrety, ktoś najbliższy nam, jest w udanym związku?

Każda odpowiedź na te pytania powinna dać miejsce na fundament w temacie przestrzeni i zdrowych granic.

Jak wyjść z tak patowej sytuacji? Zawsze sprawdzamy własne intencje, kiedy pokazujemy się z nowym partnerem. Czy się go wstydzimy? Czy czujemy się niepewni jego odbioru przez bliskich? Czego się naprawdę boimy? (to pytanie pozwala zrozumieć lepiej siebie). Czy nie wystawiliśmy partnera na cudzą opinię? Trudne może wydawać się zachowanie najbliższych, którzy świadomie akceptują, lecz podświadomie obgadują. Drażni ich osoba, z którą jesteś, mówią o kimś bardziej odpowiednim, lepszym dla ciebie.

Co zrobić w celu domknięcia związku?

1. Najlepszy przyjaciel czy przyjaciółka, brat lub siostra, ukochana mama lub bliski tata raczej nie powinni być twoimi doradcami miłosnymi. Z jednej strony działa tu zasada mądrości klanu, znajomości ciebie, czasem nawet większej niż twoja, z drugiej działają mechanizmy utrzymania – o czym już wspomniałem – pewnego porządku i poziomu. Oczywiście w każdej z tych bliskich osób może pojawić się zwyczajnie zazdrość. Mamy tu jeszcze jeden mechanizm, który działa z ukrycia. Kiedy w klanie pradziadkowie, dziadkowie wybierali partnerów dla swoich dzieci, nie akceptowali ich wyborów, po zawarciu przez nich małżeństwa przeszkadzali, odpychali partnera, robili wszystko, żeby członek klanu (np. ich własne dziecko) zerwał z wybrankiem/wybranką, wówczas powstawał program rzutujący na kolejne pokolenia. Energia, zamiast być ustawiona w linii poziomej, równej między partnerami, dąży przez aktywne wzorce do wypchania partnera na bok (przesuwa się energetycznie w bok lub do tyłu) i na to miejsce wchodzi jeden z członków rodu (przeważnie babcia, dziadek, mama, tata). Ważne jest wykonanie wywiadu: kto odtrącał i walczył z miłością w rodzie, kto odtrącał i walczył z wyborem partnera? Możemy czuć podświadomą potrzebę kontynuowania tego programu. Zapamiętaj w głowie: ród, rodzina, ty – są to zbiory z podzbiorami, z możliwością przebudowy systemu zachowań każdego z nich. Skup się na „ty”.

2. Kochaj bliskich, rodziców, ale odgranicz miłość, którą kochasz bliską osobę, swojego wybranka. Na każdego jest miejsce.

3. Nie opowiadaj intymnych rzeczy, bo kiedy mówisz o prywatnych sprawach, opisujesz swoje relacje komuś spoza związku, otwierasz pole, zniekształcasz odbiór współpartnera. Zamiast pozytywnej kreacji następuje wzmocnienie jego negatywnych cech.

4. Nie wymagaj od przyjaciela lub rodziny zażyłości z twoim partnerem; oni mogą być dla siebie całkowicie obcy. To, co łączy cię z jednym, nie musi łączyć z drugim.

5. Sprawdzaj własne intencje: czy czasem nie łączysz się z kobietą czy mężczyzną, którzy nie wpuszczają do swojego pola i przestrzeni? Pytanie jest ważne wbrew pozorom. Poszukajmy tu: gdzie emocjonalnie, psychicznie i fizycznie przebywa twój partner? Jakie to miejsce, strefa, osoba? Czemu nie jest przy tobie, czy ma miejsce, swój kąt, teren? Kiedy coś takiego się pojawi, szukamy: czyją historię separacji i oddzielenia przeżywam? Po jakim członku rodu to noszę? Czy moi rodzice byli blisko siebie, czy daleko – był to związek na odległość? Jak mogę to zmienić, co dopuścić?

6. Czasem kierujemy się tam, gdzie nas nie chcą. Jest strach, żal, aktywna przeszłość w słowie i czynach, nie ma żadnej możliwości budowania intymnych relacji, ciepłego związku, pola do zdrowej komunikacji. Innym razem zlewamy się z partnerem w symbiotyczną więź, zaburzając własne pole: wchłaniamy go lub samemu pozwalamy się pochłonąć. Takie działanie jest wynikiem strachu przed odrzuceniem lub strachu przed pochłonięciem. Zapamiętajmy: TO JESTEM JA – TO JEST PARTNER. Równanie wygląda tak: JA + PARTNER = JA + PARTNER. Wielu myśli inaczej: MNIE NIE MA – TO JEST PARTNER. Ich równanie wygląda tak: JA + PARTNER = PARTNER. Jeszcze bardziej toksyczny wzorzec: TO JESTEM JA –TO JEST PARTNER I ZARAZ GO POCHŁONĘ. Równanie wygląda tak: JA + PARTNER = JA.

7. Strach przed odrzuceniem. Wiemy, że wynika z traumatycznych doświadczeń, np. kiedy rodzice się rozwodzą, ktoś bliski umiera, było doświadczenie przemocy ze strony bliskiej osoby, opiekuna. Strach przed odrzuceniem w głównej mierze jest wynikiem deficytów miłości, uwagi, ciepła ze strony rodziców. Dodatkowo na lęk przed odrzuceniem może mieć wpływ zaburzenie osobowości: tu głównie osobowości unikającej i borderline. Takim osobom trudniej jest zbudować zdrową, otwartą więź, opartą na bezwarunkowej miłości i zaufaniu. Dlatego takie osoby bardzo często wchodzą w związki, które nie są domknięte; ma się wrażenie, że partner nie jest zainteresowany (patrz punkt 5.), oddany do końca lub właśnie odwrotnie – następuje zlanie z partnerem (patrz punkt 6.), próba zawłaszczenia. Rozwiązanie: zawsze wyrażamy własne zdanie, rezygnujemy ze skłonności do nadmiernego podporządkowania się partnerowi, nie odwracamy wzroku od własnych (lub partnera) prób nawiązania bliższej relacji.

8. Z partnerem spędzisz większość życia (lub całe). Z rodzicami, dziećmi, przyjaciółmi tylko część. W porządkowaniu energii rodu rodzice zawsze są ZA tobą – są wsparciem, oparciem – a przestrzeń PRZED tobą powinna być wolna. Dla każdego jest miejsce w twojej przestrzeni, miejscu i czasie. Pilnuj jednak, żeby wszyscy byli na swoich miejscach, w swoim porządku, ponieważ bez tego związek będzie otwarty, a ty będziesz żył cudzym życiem.

9. Bądź pewny tego, kogo wybrałeś. Zaakceptuj go ze wszystkimi wadami i pozytywami, chwal się, dziel się, bo przecież kochasz i jesteś szczęśliwy.

Miłość jest silniejsza od strachu, odrzucenia, pozostawienia. Miłość jest pomimo tego, co było, co jest, co będzie.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena