Feministka
Tak naprawdę ciężko zdefiniować o co tym kobietom chodzi, z jednej strony mówią że walczą o równość, z drugiej strony walczą o dominacje. Są to kobiety mające więcej cech męskich niż żeńskich, niestety pozostaje u nich damski temperament oraz podburzona sfera emocjonalna typowa dla kobiet. Porównać je można do ludzi nienawidzących innej grupy społecznej przez poczucie niższości, nie znaczy to iż feministka jako kobieta jest mniej inteligentna od mężczyzny. Chodzi o to iż utożsamia się ona z grupą którą nawet jeśli tego nie przyzna, osobiście uważa za słabszą. Pomimo obnoszenia się z nienawiścią do mężczyzn nienawidzi ona przede wszystkim kobiet, nie znosi tych małych zaślepionych istot z którymi jest utożsamiana. Nikt nie działa na nerwy feministce bardziej niż kobieta żyjąca w zgodzie ze swoim mężczyznom co często wiąże się po prostu ze stopniową uległością. To nie my mężczyźni zaczęliśmy wyzywać wspaniale gotujące nam kobiety od kur domowych, to właśnie te kobiety które czują się mężczyznami zarzucają innym kobietom że nie są takie jak one. Moim zdaniem byłby to czysty sabotaż, nie mówię jednak głosem nawet większości, mówię głosem swoim z którym można się utożsamiać lub nie.
Hipokryzja
Feministki głoszące hasła równości tak jak i reszta lewaków nigdy do niej nie dąży, przykładem mogą być szwedzkie uczelnie wyższe. W czasach gdy kobiet na studiach wyższych było mniej, tolerancyjne społeczeństwo szwedzkie spełniło postulaty feministek domagających się 50% parytetów. Tymczasem gdy jakiś rok temu okazało się iż wiele kobiet nie dostaje się na uczelnie pomimo iż ma lepsze wyniki od mężczyzn właśnie przez parytet, domagały się jego usunięcia. Feministka z zasady jest istotą pełną sprzeczności, z jednej strony kobieta, z drugiej mężczyzna. Nie dziwi więc fakt iż lubią wykrzykiwać hasła o tolerancji jednocześnie kręcąc na siebie bicz, czym innym może być propagowanie kultury i religii Islamu pod hasłem tolerancji w której to kobieta sprowadzona jest to roli worka na śmieci? Miałem niedawno nieprzyjemność czytać artykuł jakiejś feministki której nazwisko nie zaśmieca mi pamięci w „wysokich obcasach”, rozchwytywała fakt iż na ulicy w Warszawie spotkała kobietę w burce. Rozczulała się nad tym jak multikulturowym może być nasze społeczeństwo i jak dumna jest z tego że ta kobieta wybrała właśnie Polskę. Pomijam fakt iż prawdopodobnie do gadania to ta kobieta w worku na śmieci zbyt dużo nie miała, równie dobrze mogła być ona żoną jakiegoś muslima radykalnie walczącego o dominację Islamu na świecie. Zresztą wydaje mi się iż w czasach gdy kobiety w europie spotykają się ze zjawiskiem dyskryminacji pozytywnej, feministki walczące o „wolność kobiet” nie powinny zbierać laurów w Europie tylko czym prędzej wyjeżdżać do krajów Islamskich.
„Arbeit macht frei” czyli praca czyni wolnym
Nie chcę urażać niczyich uczuć, ani naśmiewać się z ofiar zbrodniczego lewicowego systemu jakim jest nazizm. Moim celem jest przedstawienie w jaki sposób feministki postrzegają „wolność kobiety”, otóż według nich kobieta jest wolna kiedy pracuje. Skoro stajesz się wolną kobietą kiedy pracujesz logicznym jest iż to praca czyni cię wolnym. Tak się składa iż feministki trafiły na idealne dla siebie czasy kiedy socjalizm skutecznie sabotuje gospodarkę, kiedyś wystarczyło iż głowa rodziny ciężko pracowała by wyżywić rodzinę z KILKORGIEM dzieci, dzisiaj pracuje oboje rodziców, a mimo to ciężko jest żyć. Tak więc feministki do spóły z socjalistami uczyniły kobiety wolnymi odciągając je od ich dzieci i zapędzając je do niewolniczej pracy o byt. Ciężko jest mi zarzucić szowinizm czy dyskryminacje kobiet, twardo będę obstawał przy tym że jestem liberałem. Nie mam nic przeciwko temu by kobieta pracowała, jak chce to niech pracuje, ale na równych zasadach rynkowych bez szkodliwego faworyzowania. Feministki w imię równości chcą by kobiety traktowane były niczym osoby specjalnej troski, tymczasem ja uważam że przyznawanie przywilejów osoby chorej człowiekowi zdrowemu jest dla niego uwłaczające. Nic dziwnego iż pracodawcy nie chcą zatrudniać kobiet które planują przyszłość, jak wiadomo przedsiębiorca kieruje się chęcią zysku, prawdopodobnie sam ma żonę i dziecko które musi utrzymać. Logicznym i zgodnym z matematyką, królową nauk iż prawdopodobnie to mężczyzna będzie bardziej efektywny. Wybór jest prosty, mężczyzna który będzie wytwarzał dobra przez rok za co weźmie zapłatę, lub kobieta która będzie pracować przez trzy miesiące by na macierzyńskim pobierać wypłaty bez możliwości zwolnienia. Nie rzadko zdarza się przeczytać o kobietach których w firmie nikt nie widział dwa lata gdyż przedłużają macierzyński, tymczasem pracodawca zmuszony jest wypłacać im pensje. Kto więc ze zdrowym rozsądkiem zgodzi się na rozbój w biały dzień? Nie wszystkie kobiety zamierzają zajść w ciąże akurat w czasie pracy, lecz takie ryzyko zawsze istnieje, a dyskryminujące pozytywnie prawo tworzy warunki dla nadużyć.
Kobiety i mężczyźni równe
Ehh ten egalitaryzm, skaranie boskie z tym dążeniem do równości za wszelką cenę. Feministka nie potrafi przyjąć do wiadomości tego iż jako kobieta mogłaby być w jakiejkolwiek czynności gorsza. Zazwyczaj za taki stan rzeczy odpowiedzialność zrzuci na niesprawiedliwość dziejową jaką wyrządzili mężczyźni kobietom. Osobiście uważam iż zdarzają się wyjątki jak na przykład kobieta która powali knock-outem mężczyznę czy facet który będzie zajmował się dzieckiem lepiej od nie jednej matki. Uważam jednak że selekcja powinna odbywać się w jedyny sprawiedliwy sposób, poprzez działanie rynku, a nie jak marzą feministki totalitaryzm państwowy. Jeśli jednak przyjrzeć się historii i dziedzinom w których kobiety były wręcz faworyzowane, argumenty o dziejowej niesprawiedliwości można odłożyć w kąt. Na przykład malowanie jak i gotowanie były zawsze domeną należącą do kobiet, tymczasem najlepszymi i najdroższymi malarzami są mężczyźni, to samo tyczy się kucharzy. Przykładów jest więcej jak na przykład prowadzenie pojazdów, feministka nie zgodzi się z tym iż kobiety statystycznie gorzej sobie radzą nawet jeśli pokażesz jej tomografie mózgu na której wyraźnie widać iż obszar odpowiedzialny za wyobraźnię przestrzenną jest dużo mniej rozbudowany. Są również kobiety które nie mają specjalnego pojęcia o feminizmie i nie będąc wcale feministką takową się nazywają, myślą one iż postrzegane będą wtedy jako kobiety silne i niezależne. Lecz zapewniam iż zarobienie sobie na taką opinie w oczach mężczyzn jest dużo trudniejsze niż przedstawienie im swoich niespójnych poglądów które obalić można w kilkunastu zdaniach. Prawdziwe feministki są zwykłymi hipokrytkami i nie boję się użyć tego słowa, nie postrzegam tego jako „walki płci” gdyż z każdą z płci dogaduję się bardzo dobrze i cenię oraz szanuje kobiety. Postrzegam to raczej jako konfrontacje mnie z kobietami o spaczonej psychice które posiadają zapędy czysto totalitarne, równie niechętnie odnoszę się do ich sojuszników płci męskiej. Dodatkowo aby postrzegać feministki jako reprezentantki kobiet musiały by mieć one chociaż jakiekolwiek ich poparcie, tymczasem większość kobiet ma je gdzieś, reszta ich nie lubi, a jedynie garstka sierot po Leninie popiera ich działania.
Parytety
Dobrym przykładem mogą być parytety, według feministek wprowadzenie ich jest bardzo sprawiedliwe gdyż nikogo nie dyskryminuję. Tutaj ani jako homo sapiens, ani jako zwolennik wolnego rynku zgodzić się po prostu nie mogę. Wyobraźmy sobie na przykład zakład mechaniczny w którym obowiązuje parytet płci, czymś co raczej nie podlega dyskusji jest fakt iż mężczyźni dużo częściej mają smykałkę do tego zawodu. Tak więc właściciel zakładu zatrudnia pięćdziesiąt procent kobiet i pięćdziesiąt procent mężczyzn, nie tworząc sci-fi zakładamy iż kobiety średnio są gorszymi mechanikami (a niech będzie, pomimo to jedna z nich jest najlepszym mechanikiem!). Kto na tym traci? Po pierwsze właściciel gdyż zmuszony jest on zatrudniać mnie pożądaną kadrę, jestem przekonany iż kieruje się on dobrem swojego zakładu i chęcią zysku dlatego z chęcią zatrudnia świetnego kobietę mechanika. Niestety przez parytet musi również zatrudniać pracowników którzy nie przynoszą mu takich zysków jakie mógłby otrzymywać samodzielnie dobierając ekipę. Po drugei poszkodowanymi ludźmi są mężczyźni poszukujący pracy w zawodzie, nawet jeśli są lepszymi mechanikami nie dostaną oni pracy ze względu na? TAK! ZE WZGLĘDU NA PŁEĆ! O tym czy zostanie zatrudniony nie będzie decydować to czy dobrze majstruje przy samochodzie, ani to czy pilnie się uczył. O jego zatrudnieniu zadecyduje to czy urodził się mężczyzną czy kobietą, jest to jawna dyskryminacja ze względu na płeć. To samo tyczy się parytetów na listach wyborczych, po prostu identycznie.
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć argument jaki feministki podają za wprowadzeniem parytetów, jest to „poprawa jakości Polskiej polityki”. Heh, skoro wprowadzenie pięćdziesięciu procent kobiet na listach wpłynie na poprawę proponuje iść dalej, dlaczego poprawiać tylko trochę? Niech będzie 100% !
Dziękuje.