Z tego artykułu dowiesz się dlaczego musisz szybko nawiązać kontakt z publicznością oraz czego unikać na początku prezentacji. Pokażę Ci dobry sposób na otwarcie Twojego wystąpienia.

Data dodania: 2009-01-20

Wyświetleń: 4205

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Pierwsze 2-3 minuty to najważniejsza część prezentacji. W czasie tych, maksimum 180 sekund, musisz pokazać publiczności, że nie zmarnowała czasu przychodząc i że nie wyrzuciła w błoto swoich ciężko zarobionych pieniędzy, jeśli konferencja jest płatna. Publiczność jest okrutna. Jeśli nie zaciekawisz jej na samym początku prelekcji to możesz do końca swojego wystąpienia nie odzyskać jej uwagi. To tak, jak z przełączaniem kanałów w telewizorze. Jeśli w ciągu kilkunastu sekund nie zobaczysz nic ciekawego, lecisz dalej. I co z tego, że akcja rozpoczęła się ułamek sekundy po tym jak ty opuściłeś już dany kanał? Dla Ciebie nie ma to już znaczenia, szansa na zobaczenie tego wstrząsającego wydarzenia bezpowrotnie minęła.

Podobnie jest z rozpoczęciem prezentacji. Tu nie ma czasu na grę wstępną, jakże wskazaną w innych sytuacjach, powiedzmy komunikacyjnych. Tu musisz od razu przejść do konkretów, zaciekawić i zaintrygować. Musisz sprawić aby Twoje wystąpienie nie było sztampowe. Aby tak się stało mam dla Ciebie kilka wskazówek. Na początek będziemy odchudzali wstęp do prezentacji. Pokażę Ci z czego koniecznie musisz zrezygnować. Jeśli to zrobisz już jesteś lepszy niż połowa prezenterów.

Nigdy nie rozpoczynaj swojej prezentacji od:
- dziękowania widowni, że przyszła
- nie mów jak bardzo się cieszysz, ze możesz tu być
- opowiadania na siłę dowcipu
- mówienia, że poproszono Cię o powiedzenie kilku słów
- przepraszania

Dziękowanie publiczności na pewno w niczym Ci nie pomoże. Za co masz dziękować skoro nic się jeszcze nie wydarzyło?

„Bardzo się cieszę, że mogę tu być dziś z Państwem”. A kogo to, kurcze obchodzi?! Jedynym efektem tego stwierdzenie będzie myśl Twojej widowni: „Ale lizus i tak mu to nie pomoże. Jak będą nudy, wychodzę.”

Mówienie dowcipów to prawdziwe pole minowe. W części podręczników traktujących o sztuce prezentacji ich autorzy namawiają do tej formy rozpoczęcia kontaktu. Inni natomiast stanowczo i kategorycznie odradzają. Ja skłaniam się do tej drugiej opinii. Dlaczego? Jest kilka powodów:
- dowcip może nie być śmieszny, czyli krótko mówiąc klapa!
- kawał może okazać się niesmaczny
- źle dobrany do audytorium żart sprawi, że wszyscy poczują się nieswojo a to nie jest Twoim celem, prawda?
Dlatego jeśli nie jesteś mistrzem opowiadania zabawnych historii i to nie przy piwku, z kolegami w piątkowy wieczór ale przed kilkudziesięcioosobową widownią, daruj sobie!

„Poproszono mnie o powiedzenie kilku słów”. To fatalny wstęp. Po pierwsze strona bierna, zatem brak akcji, jesteś pasywny. Po drugie sugerujesz w ten sposób, że właściwie to „nie myślałem o mówieniu do Was ale jak trzeba, zrobię to”. Kolejna sprawa z tym związana to asekuracja. Skoro zostałeś poproszony, to wszystko nie musi pójść zgodnie z oczekiwaniami widowni, bo tylko… zostałeś poproszony. Może nawet nie przygotowałeś się na 100 procent?

Przepraszanie za cokolwiek. Jak nie masz marynarki oblanej sosem lub nie odbiło Ci się gdy podchodziłeś do mikrofonu, to nie masz za co przepraszać.
Najgorsze są tłumaczenia w stylu: „Tak naprawdę to miałem jeszcze nad tym popracować ale zostałem zmuszony (znów ta strona bierna!) do zaprezentowania efektów mojej pracy już dziś”. Albo inaczej: „Właściwie to jest niedopracowana prezentacja, ale myślę, że zrozumiecie o co mi chodzi. Powinienem nad tym jeszcze posiedzieć”. Itd. itp. Nigdy tak nie mów! Jak się zastanowisz to dojdziesz do wniosku, że tylko Ty wiesz jak miało wyglądać wystąpienie. Publiczność tego nie wie, zatem mówienie ludziom, że coś jest nie tak to „strzał w kolano”.

Jak już powiedzieliśmy sobie, czego unikać na początku wystąpienia, wypadałoby coś zaproponować na start. Niech to będzie coś mocnego czyli… najważniejsza myśl z Twojej prezentacji! Myślisz, że za ostro gramy? Nie. Uwierz mi to działa. Niech te pierwsze zdania zapadną w pamięć słuchaczy.
Przed stworzeniem dwóch – trzech zdań opisujących tę najważniejszą myśl, musisz zastanowić się, co ma zapamiętać publiczność z Twojego wystąpienia. Poświęć godzinę a jak trzeba dwie na wymyślenie tych zdań. Napisz sobie kilka wersji twojego „mocnego uderzenia”. Powiedz to głośno, zastanów się która wersja lepiej brzmi. Możesz zapytać o to żonę, męża, kolegów z pracy, kumpla z siatkówki. Poeksperymentuj. Warto to zrobić bo tworząc to jedno, kluczowe zdanie zapewnisz sobie sukces.
Potem do tego jednego zdania dopasuj trzy, cztery zdania wspierające. Mają one udowodnić Twoją tezę, czyli Twoje „mocne uderzenie”, mogą wzywać do określonego działania, do którego chcesz namówić słuchaczy.

Przykłady dobrego i kiepskiego „mocnego uderzenia”(bez zdań wspierających). Wygłaszający prezentację to szef działu sprzedaży. Audytorium to podlegli mu handlowcy.
Mocne zdania: „Jesteście najlepszym zespołem sprzedażowym w naszej firmie. Pokazaliście w ostatnim kwartale jak można sprzedawać. To dla mnie zaszczyt kierować takim zespołem”.

Kiepski wstęp do prezentacji: „Uważam, że mamy potencjał aby być najlepszym zespołem sprzedażowym w firmie. W kolejnym kwartale musimy to udowodnić za wszelką cenę. Moim zadaniem jest dopilnowanie tego.”

Pierwsza wersja, skierowana do słuchaczy, jest mocna, oznajmiająca. Motywująca do działania. Druga natomiast mówi bardziej o wygłaszającym prezentację (ja tego dopilnuję). Jest asekurancka (mamy potencjał). A to, że „mamy udowodnić” to chyba bardziej ambicja szefa niż zespołu.

Przed kolejnym wystąpieniem poświęć czas na wyłowienie i atrakcyjne opisanie najważniejszej myśli z Twojej prezentacji. Nie owijaj w bawełnę, tylko wal prosto z mostu. Publiczność będzie zachwycona.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena