
Historia wydaje się prosta – adwokat z urzędu, przydzielony przez sąd, miał reprezentować kobietę w ważnej sprawie karnej. Przez pierwsze tygodnie kontakt był znikomy ze strony poszkodowanej, nie ze strony adwokata. Adwokat nie odbierał telefonów, odpowiadał na SMS-y jednym słowem albo wcale. Nie wniósł pisma, nie reprezentował w sądzie, nie poinformował o przebiegu postępowania. I tak minęły dwa lata.
W końcu kobieta złożyła skargę do Okręgowej Rady Adwokackiej. Adwokat stanie przed organem dyscyplinarnym. Nie, nie przed sądem. ORA to samorząd zawodowy, który ma kontrolować sam siebie – a przynajmniej tak zakłada system. Oczywiście wszystko toczy się bez pośpiechu i trwa już przeszło rok, bo dopiero klientka została przesłuchana w ORA.
Adwokaci często zasłaniają się „etyką zawodową” – pojęciem chlubnym, ale trudnym do uchwycenia. Co więcej, interpretowanym przez samych zainteresowanych w sposób stawiający ich zawsze w korzystnym świetle (na przykład „etyka nie pozwala na prowadzenie sprawy bez zapłaty z góry”). Przypomina to funkcjonariuszy publicznych, którzy podobnie interpretują Konstytucję, by... jej nie stosować. W rezultacie mamy nie prawo, lecz ceremonię prawa – rytuał bez treści, który nie służy obywatelowi, lecz własnemu porządkowi.
A gdzie w tym wszystkim człowiek, który chciał tylko, by ktoś wykonał swoją pracę? Gdzie zasada odpowiedzialności zawodowej? Dlaczego adwokat, który milczy dwa lata, nie ponosi żadnej realnej kary?
System, który sam siebie kontroluje, działa tylko wtedy, gdy jego członkowie naprawdę wierzą w zasady, które głoszą. Gdy „etyka zawodowa” staje się tarczą, a nie kompasem – zawodzi nie tylko klient, ale i cała idea adwokatury. Może warto zadać niewygodne pytanie: czy etyka zawodu adwokata służy jeszcze obywatelowi, czy już tylko adwokatowi?
Już dziś sztuczna inteligencja potrafi zastąpić prawnika w pisaniu pism, analizie przepisów czy tłumaczeniu zawiłości instytucji. Ale to dopiero początek. Trwają prace nad systemami AI, które będą pełnić funkcję doradców prawnych dostępnych 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu – bez zmęczenia, bez fochów, bez wygaszonego telefonu. Pytanie brzmi: czy właśnie ta bezduszna konkurencja skłoni część prawników do pracy zgodnej z zasadami, o których tak chętnie mówią? I czy etyka wróci do zawodu... zanim zastąpi go algorytm?