Ewelina C.Lisowska
„KRÓLOWA ŻEBRAKÓW”
Rozdział 31.
Zakochany głupiec
Przyglądał się jej, gdy w milczeniu jadła kolację. Nie patrzyła w jego stronę, jakby zupełnie nie zauważała jego obecności. Kilka razy przyłapał ją na oczekującym jego działania spojrzeniu. „Zostań moją żoną, będę się tobą opiekował i nic w zamian nie będę wymagał, tylko żebyś mi była bliska”– to właśnie miał jej powiedzieć już po deserze, gdy uklęknie przed nią z pierścionkiem.
„Co właściwie skłoniło mnie do tego wszystkiego? Siedzę tutaj teraz, ona jest o krok ode mnie… A ja coraz bardziej chcę, żeby stała się częścią mojego świata.”
Później nagle przyspieszyła sprawę sama! A on ze strachu zapomniał, co miał jej powiedzieć. Poczuł wstyd z powodu własnej nieudolności. Jednocześnie zdał sobie sprawę z tego, że poczuł coś do tej cichej istotki, przed którą klęczał. Była dziś wyjątkowo ładna. Wsunął jej pierścionek na zły palec, ona zgodziła się i przełożyła go na właściwy, co było kolejnym potwierdzeniem jej słów. Odpowiedziała głosem na jego nieme pytanie.
A teraz został sam i w samotności popijał wino przy swoim biurku, zamknięty w czterech ścianach. Tym razem nawet nie próbował sobie wyobrażać kolejnej sceny z tajemniczą nieznajomą w roli głównej. Tym razem jego marzenia skrystalizowały się i przybrały kształt jej imienia…
– Ewelino – rzekł cicho, po czym wypił czerwone wino do dna. Nawet nie poczuł jego smaku. – Upiłem się na umór, bo wiem, że ty rozpaczasz z powodu tego ślubu. A ja jestem szczęśliwy, jak zakochany głupiec, jak żebrak miłości.
Przypomniał sobie, jak ją znalazł na ulicy, jak się nią zajął, i to jak nagle stała się mu bliska i droga, kiedy zachorowała.
– Zakochany głupiec – warknął pod nosem.
A przecież gdzieś to już oglądał, kiedyś przeżył podobną sytuację, lecz wtedy zdawało się mu, że kocha z wzajemnością. „Łatwiej będzie mi ją kochać ze świadomością, że nie jestem oszukiwany, niż w wypadku, gdyby ona udawała, że mnie kocha. Związek dla czystej konsumpcji, bez współżycia cielesnego. Czy jestem na to gotowy?”
– Miłość platoniczna Wiktorku. Platon w czystej postaci! – żartował gorzko.
„Ale bez niej to ja już nie chcę! Niech ona zostanie, bo ja już nie chcę być sam… bez niej.”