Jak mawiał W.Blake - kocham wyzwania...
Nigdy nie myślałam, że do miłości można podchodzić naukowo, badać ją, oprawiać w jakiekolwiek ramy, wymyślać jej działy, mówić o sposobie jej działania i wreszcie o pewnym kanonie miłości. To uczucie jawiło i jawi mi się jak coś tak dalece nierealnego, nienamacalnego, że w żaden sposób nie można zamknąć go na kartkach książki o nim samym. Lecz z tym z czym romantyk ( więc, chyba i po części ja ) się nie godzi, nie koniecznie musi niegodzić się i rzeczywistość...
Podstawą książki B.Wojciszke pt.:,, Psychologia miłości" jest jej ,,dwukierunkowość". Chodzi mi o to, że to co wpływa na jej korzyść może też być minusem tej lektury. Wszystko zależy od naszego punktu widzenia tj.- zależy od tego jakim okiem patrzymy na tę oto pozycję.
Tak jak wszędzie dobro przeplata się ze złem, biel z czernią , tak i tutaj możemy mówić o współgraniu yin z yangiem. To co uderzyło mnie bardzo silnie w trakcie czytania ,, Psychologii miłości" , to ukazanie przez autora wielu stron tego uczucia, bardzo dużych jego możliwości twórczych i zarazem destrukcyjnych. Mimo to prawie cała lektura schodzi na ukazaniu tylko jednego rodzaju miłości- bo przecież o jej różnorodności opowiada ( troszkę zbyt skromnie), ostatni rozdział, połączony z, no cóż..., psychozabawą.
Zagłębiając się w treść ,, Psychologii miłości" zaczynają docierać do nas, zaczynamy uświadamiać sobie istnienie pewnych prawd ,o których wiemy i nie zdajemy sobie na codzień z tego sprawy. Autor otwiera przed nami nas samych. Przypisuje niekiedy jednak tym odkryciom zbyt dużą, moim zdaniem, interpretację. Przykładem może być tu np.: wzmianka o wysiłku fizycznym - rozdz. 2 Zakochanie, powstanie pobudzenia.
...Takich prawd drzemiących w nas jest w pracy pana Wojciszke, bez liku. Praktycznie na co czwartej stronie pojawia się kolejna z nich. Zaczełam troszkę wpadać w liczby a to właśnie raziło mnie podczas lektury. Ten niekiedy ekonomiczny język nie pasuje do uczucia, ale z drugiej strony podchodzi pod naukę. A nauka jest wielka. Tak samo wielcy ,i tutaj ogromny plus dla autora, są badacze na, których się powołuje ( Aronson, Hall, Levinger czy prof. Reykowski). Stąd praca ta zawiera prawdę- udowodnioną- dotyczącą miłości. Przedstawiona jest ona a to w tabelach, a to na wykresach w celu, zapewne , lepszego zobrazowania danego zagadnienia. Mogłabym tu znowu ponarzekać ,, jak to wykresy w książce o miłości?". Odpowiadam sobie jednak twierdząco, bo tylko w Harlequinach ich brak, a książka , o której piszę napewno do nich się nie zalicza (inaczej bym jej poprostu nie przeczytała - można być romantykiem, bez zbiorku opatrzonego pajacykiem). Lepszemu pojęciu tekstu, czyli rozpatrywanych problemów, służą również wprowadzone przez autora długie i rozbudowane opisy zagadnień . Jednych mogą nudzić, innych przejmować i fascynować. Jako przykład warto zapoznać się szególnie z rozdz.4 - Proroctwa. Uderza trafność stwierdzeń, choć nie zawsze są one odautorskie. Nie zawsze też musi podobać się owy przyjęty przez B. Wojciszke, sposób przekazywania nam wiedzy-przykładów. Albowiem podaje on owe przykłady jako niezmiennie jednolite. Skłoniła zapewne autora ku temu owa syntetyczność wielu doświadczeń, które zawarł w omawianej lekturze. Bardzo ciekawych i głęboko pouczajacych. Dużym plusem ,,Psychologii miłości " jest pokazanie danych problemów, jak one wygladają, jak są traktowane i rozwiązywane w innych kulturach ( np.; Samoa)- Związek kompletny, zazdrość. Znowu gdzie indziej autor przedstawia nam pewne ciekawostki-badania, tu chodzi mi głównie o efekt Coolidgea ( zw. przyjacielski). Dzięki takim zabiegom i tak ciekawa praca- mimo, że niezgodna z moim pojęciem miłości - staje się jeszcze bardziej interesująca. Ciekawa jest przez, jak już wcześniej wspomnialam, wiele stron jednego probelmu, ale też - ukazanie stereotypów zachowań międzyludzkich, dowcip (rzadki ale jest), dobrą przejrzystość i, jak mi się wydaje, zrozumiałość tekstu...
Jednak i powiedzenie, że ,,nie wszysko złoto co się świeci", znalazlo i tutaj swoje miejsce. Przyjrzyjmy się bliżej temu jak skonstruowana jest dana pozycja. Czym się zaczyna ,a czym kończy? Czy właśnie tak wygląda los każdej miłości, czy taki schemat jest najbardziej porządanym? Nie.
Poza tym brakuje mi ,,wykończenia" pewnych problemów- może tylko ja, a może i parę innych osób chciałoby się dowiedziać więcej np. na temat : męskość- kobiecość w Związku przyjacielskim. Chodzi mi głównie o szersze potraktowanie kobiecości mężczyzny i odwrotnie. Ale może się czepiam. Jednak jest jeszcze parę podpunkcików, które nie dają mi spokoju. Autor moim zdaniem, zbyt przedmiotowo traktuje człowieka. Odnoszę też wrażenie, że niekiedy zbyt ,,samczo"- nie zawsze poparta ta postawa jest badaniami - podchodzi do tematu, generalizując pewne zjawiska.
Poza tym brakuje mi również doświadczeń samego autora - może powoluje się na siebie ze dwa razy w ciągu całej pracy. Też pewnie się czepiam. I jest jeszcze - przypisywanie epitetów: ,,...kobiety ładne uzyskują lepiej wykształconych i lepiej zarabiajacych mężów, niż kobiety brzydkie...", a przecież,, nie ma brzydkich kobiet"( Samo spełniające sie proroctwa-też). Ja mam trochę inną filozofię w podejściu do ludzi, może dlatego to mnie tak poraziło. Wiem- badania!!! Poza tym jest jeszcze kwestia dopasowań międzyludzkich, która również odbiega od mojej . Znowu...Jest też niepochlebna sugestja w rozdziale pt.: Romantyczne początki- komplementy, dziwne porównanie w rozdz. Zw. kompletny- współzależność skutków działań -może tzw.: ,,mało liryczne przykłady", poza tym trochę za dużo nawiasów oraz drobne literówki - ale to nie wina autora...
Zdaje się teraz słusznym pytanie, dlaczego właśnie ta książka, a nie inna? Na początku była to ciekawość , a może słabość do słowa miłość, a może i jedno i drugie? W czasie lektury wzbogacone o poznanie. Poznanie próby rozpracowania jednego z najpiękniejszych i najbardziej destrukcyjnych uczuć jakie znam. Poparte trafnymi cytatami z Boya, Lechonia, Shakespeara czy Shawa, gdzie niekiedy przemykał się motyw mądrości chińskiej. To ten czasowy liryzm tak bardzo wiązał suche przecież fakty z tak płynną miłością. A dzieki tym faktom poznałam lepiej ,,drugą stronę uczucia".
,,Psychologia miłości " pozwoliła mi, mimo swoich wad, otworzyć trochę szerzej oczy i zobaczyć to co już było i jest trochę w innym świetle...- ,,zielonym świetle poznania"( Boy)