,,...w sobie samym jestem niebytem..." (W.Blake).
A ja? Kim jestem? Czy jestem tak jak chcę być? I czy ogóle wiem jak chcę być? A w końcu czy dobrze znam samą siebie?...
Chyba nie ma takiej osoby, która by mogła stwierdzić, że poznała czy też zna siebie absolutnie. Znając wszystkie swoje reakcje, zachowania nasze życie stałoby się niewiarygodnie płaskie i nudne. Nie znaczy to wcale, że nie należy dążyć do zgromadzenia jak najobszerniejszej wiedzy na swój temat, co jest pomocne w obcowaniu z innymi ludźmi, niemniej jednak twierdzę, że poznanie siebie nigdy się nie skończy. Życie jest poprostu zbyt krótkie.
Życie, życie, życie- jak słowa u Shakespeare*a- to ono jest źródłem naszego samopoznania. Życie, a więc i świat, który nas otacza. Profesor Dymkowski bardzo trafnie zauważa, że poprzez obcowanie z innymi odnajdujemy swoje ,,drugie, trzecie, czwarte... ja". Dzieje się tak, dlatego, że nasze zachowania, poprzez które- nie zawsze świadomie-- próbujemy wywrzeć odpowiednie wrażenie na ludziach kształtują obraz naszych możliwości,, aktorskich". Również odbiór naszej ,,gry" stanowi bardzo ważny składnik samopoznawczy. Uśmiech, pozytywna reakcja- zagrałam dobrze, jestem wspaniała, na wiele mnie stać. Pozytywny odbiór naszych poczynań w różnych środowiskach świadczyć może o naszej elastyczności czy też erudycji.
Życie i ludzie to główne źródła poznania siebie. Do tego należy dołączyć również ,,samodzielne poznania swego sposoby". Nie muszę wspominać, że czas w tym nam bardzo pomaga- przynajmniej mi.
Właśnie wtedy kiedy zaczynamy stawać się dorośli, zaczyna interesować nas tysiąc i jeden rzeczy. Potem krąg się zawęża i zostajemy przy ,,ulubieńcach". Mam na myśli tu rzeczy, które w pewnym stopniu określają nas samych. Wiemy wtedy co nam odpowiada, bo w pewnym stopniu uzyskaliśmy świadomość własnych potrzeb- porównam to do momentu w życiu człowieka zwanym: zaręczynami. Znam Go dosyć dobrze, niemniej nie do końca. Tak to wyczuwam.
Na tej bardzo krętej wędrówce, która ma niestety wymiar Syzyfowy , napotykamy ,,pięknie oprawione słowa"( Stendhal). To właśnie książki są kolejnym stopniem samopoznania (H.Hesse). Wiele możemy z nich wyczytać, poczuć je i to one sprawiają, że czujemy się czarodziejsko. Zawierają dużo prawdy o nas samych. I nie chodzi mi tu o podręczniki psychologiczne ( chociaż to też). W moim życiu sporo się zmieniło po przeczytaniu jednej z pozycji Hesse*go-,, Gra szklanych paciorków". Może to trochę naiwne, lecz dla mnie ma wartość. Nie chcę wdawać się w szczegóły ale chodzi o malutką wewnętrzną przemiankę.
Opuśćmy jednak Kastalię na rzecz kolejnego drogowskazu na naszej samopoznawczej drodze jakim jest- samotność. To właśnie w niej odkrywamy tajniki swojego wnętrza (Hall). Będąc sami mamy dużo większą możliwość określenia swoich potrzeb- poprostu nikt nam nie przeszkadza w czymś na kształt medytacji. Jest to pasywne poznanie siebie, czysto teoretyczne. Pod to hasło podpiąć możemy również sen. Śniąc poznajemy swoje potrzeby , lęki, marzenia( Johnson, Kleitman).To właśnie podczas snu uwalniają się, na codzień zablokowane, pragnienia, obawy, problemy , o których nie chcemy wspominać. Sen to przecież też my, to pewne nasze wizje. I dlatego tylu naukowców traktuje go ,, jako klucz do naszej duszy"( Freud). Poza tym sny są wspaniałym źródłem pomysłów .
Pomysł, eksperyment pojęcia bliskie, ale właśnie to ostatnie wydaje się teraz być ważniejszym. Otóż warto eksperymentować. Wcześniej wspomniałam już o tzw.: grze przed innymi, która jest genialnym przykładem na samopoznanie aktywne, teraz chcę przedstawić samoeksperymentowanie- trening możliwości. Polega to na dążeniu do jakiegoś celu konsekwentnie. W ten sposób możemy przekonać się o naszej wytrwałości, która przecież jest elementem naszego charakteru. Po drodze możemy trącić, kolejny szczebelek drabiny samopoznania, a mianowicie wartości. To one, wartości , w które wierzymy, determinują naszą rzeczywistość. Zastanawiając się co dla mnie jest najważniejsze w życiu, odkrywam prawdę o sobie. To w co wierzę nadaje pewien sens temu co robię ...
Lecz czasem mówimy, że życie nas przerasta. Tyczy się to sytuacji , z którymi nie potrafimy sobie poradzić (m.in. sytuacje krytyczne- Zimbardo, Ruch). Jedni uciekają wtedy w alkohol, drudzy idą ,,przespać problem", a inni poprostu kłamią. Jak to ktoś kiedyś pięknie powiedział:,,Celowo kłamię, bo prawda mogłaby mi się nie spodobać i nie miałbym na kogo zwalić". I czy nie miał racji. Ile to osób boi się prawdy o sobie samym, ucieka od odpowiedzialności?...Gubimy się czasem, żeby znowu się odnaleźć. I na koniec:
,,POZNAJEMY SIĘ OD INNYCH, A KIEDY ZNAMY DOBRZE INNYCH TO WIEMY WIĘCEJ O SOBIE" (Wordsworth).
Taka prawda...
Sumując mogę jedynie stwierdzić, że sposobów na poznanie siebie jest wiele- zewnętrzne ( poprzez interakcje międzyludzkie), wewnętrzne , aktywne, pasywne, rozległe, zawężone itd.- dostarcza nam ich samo życie. Ale tak naprawdę człowiek nigdy nie dowie się jaki jest, gdyż posiada zbyt wiele masek, pod którymi się ukrywa...