Nawet wśród osób rozumiejących znaczenie martwego drewna dla przyrody, zgoda na jego pozostawienie w ekosystemie ulega często zawieszeniu w przypadku rozległych zaburzeń spowodowanych na przykład pożarem, huraganem czy gradacją niektórych owadów. Gdy w krótkim czasie dochodzi do masowej śmierci drzew na znacznym obszarze, leśnicy są przerażeni „klęską ekologiczną” i zaraz przystępują do „zrobienia porządku” przez usunięcie masy martwego drewna i do „odbudowy drzewostanu”. Ale czy słusznie?

Data dodania: 2022-08-22

Wyświetleń: 558

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

To co nas (jeszcze...) przeraża

W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci dokonano na świecie wielu obserwacji i porównań pomiędzy takim tradycyjnym podejściem a powstrzymaniem się od ingerencji i pozostawieniem sprawy odnowienia się ekosystemu naturalnym czynnikom w przyrodzie. Zwłaszcza Ameryka Północna ma za sobą najdłuższy staż badań nad naturalną sukcesją i odnowieniem lasu po wielkoobszarowych zaburzeniach. Wyniki są zachęcające – pod warunkiem rzeczywistego pozostawienia zwałów martwego drewna w ekosystemie. Okazuje się bowiem, że stanowi ono czynnik sprzyjający naturalnemu odnawianiu drzewostanu. Także w badaniach w innych częściach świata otrzymuje się równie zachęcające wyniki.

Obserwacje takich naturalnych odnowień wskazują przede wszystkim na utrzymanie znacznie większej bioróżnorodności niż na terenach, gdzie zastosowano podejście tradycyjne – i to w każdym etapie sukcesji. Co więcej, odbudowują się też populacje cennych gatunków związanych z martwym drewnem, gdzie indziej już wymarłe lub wymierające. W przypadku zaburzenia w ekosystemie znacznie zmienionym pod wpływem działań gospodarczych (na przykład w leśnych monokulturach świerkowych lub sosnowych) następuje też spontaniczna naturalizacja drzewostanu.

Z tym ostatnim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w jednym z najbardziej znanych procesów naturalnej sukcesji po zaburzeniu wielkoobszarowym w Europie. Chodzi tu o gradację kornika drukarza w Parku Narodowym Lasu Bawarskiego na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Władze parkowe oparły się skutecznie naciskom politycznym i konsekwentnie prowadziły ochronę bierną swojego terenu, powstrzymując się od jakiejkolwiek ingerencji w zamierający – zdawałoby się – ekosystem.

W ciągu kilkunastu zaledwie lat nastąpiła renaturalizacja lasu, poprzednio niewiele lub wcale nie różniącego się od otaczających Park, mocno zmienionych gospodarczo drzewostanów. Zjawisko szybko zostało dostrzeżone przez społeczeństwo niemieckie i wkrótce zyski z turystyki czterokrotnie przewyższyły koszty utworzenia i prowadzenia Parku Narodowego. Szybko sprawdzoną tu politykę braku ingerencji wprowadzono także i w innych niemieckich parkach narodowych.

W Polsce nieingerowanie w naturalne przyrodnicze katastrofy sprawdziło się między innymi w niektórych górskich parkach narodowych. Niestety w przypadku gradacji kornika drukarza w części Puszczy Białowieskiej zarządzanej przez Lasy Państwowe mocno dało się we znaki tradycyjne podejście do problemu, mimo protestów przyrodników. Wycinkę „pielęgnacyjną” cennej puszczy w ostatnich latach zatrzymały dopiero naciski gremiów międzynarodowych.

Miejmy nadzieję, że ekologiczne zarządzanie lasami upowszechni się wkrótce także i po rozległych zaburzeniach. Przynajmniej na terenach chronionych.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena