Kapitan na statku zawsze uważany był za pierwszego po Bogu. Wiązało się to z brakiem kontaktu statku z armatorem. W tych właśnie czasach kapitan mógł wszystko. Podobnie sprawa ma się do naszego życia. Jedni ludzie potrafią wszystko zdobyć, a inni potrzebują do działania osób trzecich.
Australijska pielęgniarka Elisabeth Kenny przedstawiła stwierdzenie: „Kto wzbudza w tobie gniew, staje się twoim panem”. Jest to doskonały przykład sytuacji, w której nosimy do kogoś żal. Ten żal nie pozwala nam na rozwój osobisty, bo blokuje nasze działanie. Człowiek, do którego mamy żal — o czym pisał również Ben Sweetland w książce „Bogać się kiedy śpisz” — dla naszego nieświadomego umysłu, staje się najważniejszą osobą, a jednocześnie ta osoba nic nie robi sobie z naszego gniewu. Z początku przychodzi trudno, ale czasem staje się zwyczajnym nawykiem jak jazda samochodem.
„Zabobony są religią słabych umysłów” — pisał osiemnastowieczny angielski filozof Edmund Burke i jego stwierdzenie jest dziś w pełni funkcjonalne. To nie czarny kot sprawia, że przydarza nam się coś złego, tylko wiara naszego umysłu układa wydarzenia w taki sposób, że na widok czarnego kota, przydarza się coś nieoczekiwanego. Czy nie lepszym jest na widok czarnego kota powiedzieć sobie w duchu: „sen mara, Bóg wiara”?
Osoba, która pragnie rządzić w swoim życiu, musi przede wszystkim nauczyć się rządzenia także i nieświadomą częścią umysłu. Jeżeli ktoś w coś nie wierzy, to nie znaczy, że to nie istnieje. Pewne rzeczy można podważyć, wykluczyć, ale nie można wyeliminować czegoś z powodu własnej niewiedzy. Modne przebaczanie ma swoje uzasadnienie. Moje badania doprowadziły do wniosku, że każdy człowiek, który wyrządza nam krzywdę, otwiera się na to, żeby mu się zrewanżować — on pierwszy zaczął. Dlatego w starożytności i późniejszych czasach honor ceniono bardzo wysoko.
„Pieniądz to potęga” — to jest fakt. Jednak Robert Kiyosaki naucza, że: „Brak pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła”, ale jednocześnie twierdzi, że: „Miłość do pieniędzy jest źródłem wszelkiego zła”. I żadne z tych twierdzeń, nie krytykuje pieniądza.
Jak zatem z członka załogi awansować na kapitana własnego życia? Jednym z przykładów takiego awansu, będzie polski pisarz marynista Karol Olgierd Borchardt. Kapitan Borchardt przez swoją asystentkę w powieści biograficznej został nazwany „Kapitanem własnej duszy”. Po śmierci kapitana wydano pierwszy nakład jego powieści „Szaman Morski” w nakładzie 200000egz. (dziś jest to niebotyczny nakład).
Jeżeli ktoś pragnie pokazać innym, że pomimo ich negatywnych uwag, stał się kimś, to przede wszystkim o tym pragnieniu powinien zapomnieć, a jednocześnie wybaczyć wszystkim w przeszłości i co więcej, życzyć tym ludziom jak najlepiej. Wtedy owe pokazanie innym, nastąpi szybciej, ale przyjdzie naturalnie i bez wysiłku.
Osoba, która jest kapitanem w swoim życiu, sama podejmuje decyzje o wszystkim co następuje. Oczywiście nie mówimy tu o zdobyciu fortuny, za pstryknięciem palcami, bo to ujawnia się samo w najlepszym dla siebie okresie. Ale stać się kapitanem swojego życia, pozwala nam cieszyć się życiem.
Kapitan swojego życia nigdy nie stwierdzi: „nie stać mnie na to”, a zapyta: „w jaki sposób mogę to zdobyć?” Wiele innych faktów podobnych do tego możemy zauważyć w książce Josepha Murphy lub Anthony Robbins, czy Louise Hay. Stwierdzeniem: „nie stać mnie na to”, zamykamy drogę do osiągnięcia upragnionej rzeczy. Pytaniem: „jak mogę to zdobyć?” zaprzęgamy do pracy nasz umysł.
Karol Olgierd Borchardt mawiał, że przykro jest mu bo odbiera czas czytelnikom swoich książek. Mylił się. Dawał ludziom wspaniałą rozrywkę, a także czytelnicy uczący się na przykładach opisanych w książkach, zyskują czas, bo nie muszą sami na sobie wszystkiego doświadczać.
Ważne jest także, aby swoim zachowaniem również nie otwierać komuś drogi do zemsty. Stosując w życiu wybaczanie i życzenie wszystkiego co najlepsze wokół, automatycznie uczymy się żyć na poziomie jakim zawsze pragnęliśmy. Nie wiemy kiedy ta chwila nadejdzie, ale też nie wiemy, kiedy ludzie, który niegdyś życzyli nam źle, zaczynają nam zazdrościć i nas podziwiać. Niektórzy do tego celu potrzebowali przeżyć wiele lat w samotności, na odludziu. Inni poświęcali się medytacji — a medytujemy przez cały czas, nawet nie będąc tego świadomym. Jednak przesadą jest szukanie płatnej pomocy, u ludzi, którzy nie mają pojęcia o tym co robią, a jedynie pragną nas naciągać.