W Europie wyjątkiem jest jedynie konsumpcja grzybów i nielicznych owoców leśnych, których nie potrafimy uprawiać. A przecież nadających się do spożycia dziko rosnących roślin jest znacznie, znacznie więcej...
Z dzieciństwa pamiętam jeszcze zbieranie pokrzyw na miejskich nieużytkach (od trzydziestu lat nieistniejących), które potem na pyszny sok przerabiała moja Babcia. A z owoców dzikiej róży, rosnącej na tym samym miejscu, wyrabiała domowe wino w wielkim gąsiorze. Ponad dziesięć lat po Jej śmierci znaleźliśmy jeszcze w piwnicy zapomnianą butelkę tego wina. Grzało jak nie wiem co...
A więc pokrzywa. Cenne źródło witamin, zwłaszcza na wiosnę po długiej zimie, nadaje się także na zupę, gorący napar do picia, a nawet na sałatkę (tylko trzeba jej liście obgotować przed użyciem w celu pozbycia się parzącego jadu). Do sałatki dodać można także liści lebiody czy mniszka lekarskiego – pospolitych chwastów polnych.
Nieco bardziej pożywny jest łopian. Gotujemy na miękko jego kłącza; stanowić mogą na wakacjach nawet główne danie.
Najeść się można także wczesną jesienią w lesie. I nie trzeba do tego mieć szczęścia, żeby znaleźć dziką leszczynę. Równie pożywna jest buczyna, czyli orzeszki pospolitego buku. Dobre do jedzenia nasiona znajdziemy też w szyszce sosnowej. Żołędzie dębu (ich środkowa część) są zbyt gorzkie do spożycia na surowo, ale można jeść je po ugotowaniu. Dobre są zmielone w młynku do kawy i podgotowane z mlekiem zamiast kakao.
A co do samego dębu – jego liście dobrze jest dodać do kiszenia ogórków. Stają się wówczas twarde i chrupiące oraz nie tak łatwo się psują.
Co do owoców – jest ich w lesie wiele. Nie tylko popularne czarne jagody i mniej znane, ale wartościowsze odżywczo, borówki brusznice. Kto ma szczęście, znajdzie na polanie dzikie maliny, poziomki i jeżyny, ale na tym także nie koniec.
Żurawina też jest jadalna, chociaż znamy ją głównie z nazwy kisielu żurawinowego. Nawet łochynia, borówka pijanica, choć nie polecam, bo rośnie zwykle w sąsiedztwie oszałamiających kwiatów bagna zwyczajnego, i stąd ta nazwa. Niewielu wie, że dziko rosną w Polsce także porzeczki, choć owoce tylko niektórych gatunków są smaczne (na przykład górską porzeczkę skalną z własnego doświadczenia zdecydowanie odradzam).
Owoce pospolitego głogu i jarząbu (jarzębiny) należy zbierać i jeść po pierwszych przymrozkach; tracą wtedy goryczkę stając się słodkie i smaczne. O róży już wspominałam. Jadalne są też owoce bażyny czarnej i bzu czarnego, choć z bzem należy ostrożnie z uwagi na właściwości przeczyszczające. Można też jeść (ale niekoniecznie są smaczne) owoce dzikiej jabłoni, gruszy i śliwy tarniny. W literaturze wymienia się też ligustr, irgę, świdośliwę, czeremchę i trześnię, a nawet jałowiec, którego jagody lepiej jednak wysuszyć i użyć do mięsa jako doskonałą przyprawę.
Tak więc miłośnik nieznanych, egzotycznych smaków niekoniecznie musi się wybierać na daleką wyprawę. Znajdzie je też na naszych nieużytkach, na polach i w lasach. Eksperymentatorom radzę jednak wpierw postudiować literaturę (sama tak robiłam przy swoich eksperymentach z dzikimi roślinami), by nie trafili przypadkiem na coś śmiertelnie trującego. Takie rośliny też się na naszych szlakach zdarzają.