Około 99% całego wapnia i 70 do 75% fosforu w naszym organizmie wchodzi w skład kośćca, głównie w formie apatytów, w mniejszej ilości w formie fosforanów i węglanów wapnia. Przypomnijmy, że mamy w organizmie od 1 do 2,2 kg wapnia i ok. 650 g fosforu. Oba te składniki działają na ogół wspólnie, dlatego niełatwo jest mówić tylko o jednym z nich, ale tu będzie mowa głównie o wapniu.
Kłopoty z zębami
Dr Melvin Page, stomatolog z St. Petersburg (USA), w jednym z fachowych pism ogłosił w 1975 r. wyniki swoich badań nad przyczynami chorób zębów. Nieracjonalne odżywianie, niedobory minerałów pochodzenia organicznego, to główni winowajcy fatalnego stanu naszego uzębienia. Dr Page pisał jeszcze: „Największą odpowiedzialność za nasze nieodpowiednie odżywianie ponosi przemysł spożywczy, który nam dostarcza wysoko oczyszczonej mąki, cukru, ryżu i innych produktów, pozbawionych składników mineralnych, a szczególnie minerałów śladowych”. W swoich dalszych wywodach dr Page zaleca, aby m. in. zażywać tabletki Kelp, które wszystkie te brakujące składniki mineralne uzupełniają. Kelp to „drobna roślinność z ogrodu Neptuna” – plankton, algi itp. z mórz oczyszczone, wysuszone i sprasowane w pigułki.
Zawierają niemal wszystkie składniki mineralne, łącznie ze śladowymi oraz większość witamin. My, jako źródło niektórych makro i mikroelementów, możemy spożywać dostępną u nas sól morską lub kopalną – Kłodawską, a przede wszystkim czystą, twardą wodę źródlaną (a zwłaszcza mineralną). Wiemy już, że 99% wapnia, który znajduje się w naszym organizmie, to budulec kośćca i zębów. Pozostały 1 % krąży stale we krwi i innych płynach ustrojowych. I otóż ten 1 % jest wielkością stałą, tzn. jeśli nie dostarczymy dość wapnia w codziennym pożywieniu, wtedy organizm „kradnie” brakującą ilość z własnego kośćca. Naturalnie z całego, ale najbardziej ta kradzież szkodzi szczękom. Dopiero dużo później np. żebrom, kręgom, kościom kończyn itd.
Gdy szczęki mają za mało wapnia, przychodzi moment, że zęby jakby się rozluźniają w dziąsłach, robiąc miejsce dla drobnoustrojów i tak zaczynają się choroby zębów, aż do ich utraty. Doktorzy Leonnart Krook (profesor patologii) i Leo Lutwak z Uniwersytetu Cornella, którzy właśnie taką teorię wygłaszali, dowiedli jej na pacjentach wolontariuszach. Wybrali 10 osób (5 mężczyzn i 5 kobiet) w wieku od 29 do 45 lat cierpiących na paradontozę. Badając ich jadłospis obliczyli, że 9 osób z tej dziesiątki otrzymywało dziennie po ok. 400 mg lub mniej wapnia. Tymczasem dzienne zapotrzebowanie w tym wieku wynosi ok. 800 mg. Wobec czego dawano pacjentom przez 180 dni po 1000 mg wapnia w postaci glukonianu, węglanu lub mleczanu wapnia.
Na początku wszyscy pacjenci mieli zapalenie dziąseł połączone z krwawieniem. Po 6 miesiącach kuracji wapniowej nie było śladu tych dolegliwości. Zęby były trwale osadzone w szczęce. Zdjęcia rentgenowskie wykazały, że kości szczęk są zdrowe i mocne. A jako objawy uboczne zanotowano spadek podniesionego ciśnienia oraz poziomu cholesterolu we krwi. W innym doświadczeniu doktorzy Krook i Lutwak podawali przez rok dużej grupie pacjentów codziennie po 1 g wapnia, a innej grupie pacjentów, którzy o tym nie wiedzieli – placebo. Ci, którzy pobierali wapń, mieli o 12,5% gęściejsze zęby i kości od tych, u których żadnych zmian nie zauważono.
Obaj uczeni dodają, że prócz wapnia trzeba też dostarczać organizmowi magnezu i cynku (gdyż zapotrzebowanie na te minerały wzrasta wraz z rosnącą w diecie ilością wapnia), a ponadto witaminy D i C oraz kwasu foliowego, które wspaniale wzmacniają dziąsła. I jak wszyscy nasi żywieniowcy, tak Krook i Lutwak podkreślają, że najlepszym źródłem wapnia są mleko ( od krowy) i sery. Jeśli przez całe życie będziemy dostarczać organizmowi dość wapnia i innych składników potrzebnych do budowy kośćca i zębów, nie tylko matka nie będzie płaciła zębem za każde dziecko, ale i sztuczne nie będą potrzebne.
Wapń, witamina D i MS
Kiedy ludzkość wiele tysięcy lat temu emigrowała z tropików ku północy, musiała powoli przyzwyczajać się do mniejszej ilości słońca. Ale nie wszyscy potrafili się do tych nowych warunków tak dobrze zaadaptować, by nie zapadać na rozmaite choroby neurologiczne, a m. in. na stwardnienie rozsiane (MS, czyli sclerosis multiplex). Taką hipotezę „niedoboru słońca” wygłasza dr Paul Goldberg, uczony z Cambridge (Anglia). Tłumaczy ona fakt, dlaczego na MS nie zapadają mieszkańcy tropików, mający słońce przez cały rok, a ono dostarcza im dość promieni ultrafioletowych, które potrafią w naszej skórze wytwarzać witaminę D.
Słońce tropików powoduje, że w organizmach ludzi tam żyjących powstaje dziennie 2 do 3 tysięcyjednostek międzynarodowych witaminy D, podczas gdy zalecana norma dla nas, ludzi Północy, wynosi zaledwie od 300 do 800 j.m. na dobę. Hipoteza dra Goldberga zakłada, że młodzież w czasie wzrostu i dojrzewania odczuwa wyraźny niedobór tej witaminy, który się odbija na rozwoju, m. in. systemu nerwowego. W konsekwencji zubożona konstrukcja tkanki nerwowej może ulegać załamaniu w późniejszych latach, powodując symptomy MS. MS atakuje, jak wiadomo osoby w wieku od 20 do 40 lat. Jedni zostają kalekami, inni odczuwają tylko nieznaczne jej skutki. Wapń, którego przyswajanie jest uwarunkowane obecnością witaminy D, jest drugim czynnikiem w obronie organizmu przed tą chorobą.
Dr Goldberg wymienia północną Szkocję, jako kraj, w którym najczęściej ze wszystkich krajów świata spotyka się wypadki MS. Otóż Szkoci jadają prawie codziennie płatki owsiane, które „kradną” wapń z organizmu, przy czym nie uzupełniają diety produktami bogatymi w wapń. Popularne są tam również dania ubogie w witaminę D, a ponadto słońca jest bardzo mało.
Między 10 a 15 rokiem życia, według Goldberga młodzi przeżywają okres najważniejszy, jeśli chodzi o zapobieganie na przyszłość występowaniu MS. Jest to wiek, w którym rdzeń pacierzowy, kształtując się, osiąga pełną dojrzałość. Jeśli wówczas nie dostarcza się organizmowi dostatecznej ilości wapnia i witaminy D, to zachodzi możliwość powstania tej groźnej choroby. I właśnie w tym młodzieńczym okresie ok. 400 j.m. witaminy D dziennie, to zaledwie 30% zaspokojonych potrzeb, bo według obliczeń dra Goldberga — młody organizm wymaga jej 2000 do 3000 j.m.
Prawdę mówiąc, nikt nie wie dokładnie, ile witaminy D młodzi potrzebują, bo jak dotąd było zbyt mało badań na ten temat. A przy tym wielu boi się ryzyka przedawkowania. Ale na ten zarzut dr Goldberg odpowiada, że w tropikach słońce powoduje powstanie takiej właśnie ilości tej witaminy. A ilości toksyczne byłyby wtedy, gdyby na 1 kg wagi ciała dostarczano dziennie 1000 do 3000 j.m., czyli 40 do 120 tysięcy jednostek dla młodzieńca ważącego ok. 40 kg. Oprócz witaminy D potrzebny jest też wapń, a może i magnez, jako składniki konieczne dla zdrowia i zapobiegające MS.
Niestety, hipoteza ta nie jest ratunkiem dla już cierpiących na MS. Trzeba ją sprawdzać latami, by wynik był pewny. Niemniej jednak warto przestrzegać wskazówek dra Goldberga, a więc dostarczać nastolatkom odpowiednich ilości wapnia, np. w najrozmaitszych serach, w twardej wodzie, która zawiera nie tylko wapń, ale i magnez oraz nie żałować (rozsądnie) słońca, tak latem, jak i zimą. A szczególnie latem, gdy można opalać całe ciało i dzięki słońcu wyprodukować sobie w skórze możliwie jak największe zapasy witaminy D.
Stare kości
Wszyscy z wiekiem mamy „starsze kości”, ale trzeba przyznać, że u niektórych są zdrowe, silne, młode i gęste, a u innych – łamliwe, zrzeszotowiałe, i rzadkie. Zrzeszotowienie (osteoporosis) to jedna z najczęstszych chorób kości, szczególnie w starszym wieku i u kobiet. Babcia wstała z krzesła i złamała nogę. Fakt – Osteoporosis spotyka się u 25% kobiet po menopauzie. A minimum 26% kobiet powyżej 60 roku życia ma zrzeszotowiałe kości, co bywa przyczyną deformacji kręgosłupa, bólów i utraty wagi. Dolegliwość ta dokucza 4 razy częściej kobietom niż mężczyznom, niemniej jest i dla nich problemem, szczególnie w późnym wieku.
Jedną z najpoważniejszych dotąd trudności było, określenie, kiedy rozpoczyna się stan, który można by nazwać początkiem rzeszotowienia. A więc, jak uchwycić moment, gdy kości zaczynają oddawać swój wapń krwi bezzwrotnie i potrzebują pomocy w dostawach tego składnika. Odpowiedzią na te i podobne pytania zajęli się lekarze z Centrum Rehabilitacji w Stanie Nowy Jork. Pracowali intensywnie 10 lat. Przebadali kości tysięcy osób i setki wyleczyli, zanim opublikowali swoje doświadczenia.
Rzeszotowienie jest powolnym, podstępnym procesem, podczas którego kości tracą wapń ze swego rusztowania, a ten, który otrzymują z pożywienia, nie uzupełnia strat. Czasem z powodu tego, że go dostarczamy za mało, czasem, dlatego, że choć mamy go nawet z nadwyżką, to nie jest przez organizm przyswajany lub przyswajany tylko częściowo (np. przy zaburzeniach pracy gruczołów wydzielania wewnętrznego). Najbardziej widocznym skutkiem ubytku wapnia z kości są ich bóle oraz łamliwość samoistna, bez powodu. Pod szkłem powiększającym takie kości wyglądają jak gąbka lub jak rzeszoto i stąd nazwa.
Dr Albanese i współpracownicy odkryli prosty i łatwy sposób badania stanu kości. Swoją metodę nazwali Pinkie test, gdyż polega ona na robieniu zdjęć rentgenowskich (o małym natężeniu) małego palca u ręki (po angielsku pinkie). Daje to doskonały obraz nawet najmniejszych zmian w strukturze, a więc „gęstości”, kości. W ten sposób zbadano ponad 4 tysiące osób przypadkowych.
A oto wnioski:
- Po 25 roku życia mężczyźni mają o 25% większą „gęstość” kości od kobiet w tym samym wieku.
- Gęstość kości u kobiet osiąga swój szczyt w wieku 35 do 45 lat, a potem zaczyna spadać. U mężczyzn ten szczyt przychodzi 10 lat później.
- Najbardziej zdumiewające i niepokojące było to, że 10 do 15% osób obojga płci miało gęstość kości poniżej normy, czyli początki osteoporozy już w wieku poniżej 25 lat.
Kiedy wapń odkłada się w żyłach?
Dr Albanese badał 12 kobiet (wolontariuszek) w wieku 79 do 89 lat o wyjątkowo zrzeszotowiałych kościach. W swojej zwykłej diecie otrzymywały one dziennie 450 g wapnia, a przepisana norma dla tego wieku wynosi 600 mg. Zaczął realizować ich normę i dodatkowo podawać pacjentkom 750 mg wapniaoraz 375 j.m. witaminy D (koniecznej do przyswajania tego składnika). Otrzymywały, więc dziennie ok. 1300 mg Ca. W tym samym czasie grupa kontrolna, złożona z 17 staruszek przeciętnie W wieku 82 lat, nie dostawała żadnego uzupełniającego „leku”
Doświadczenie trwało pełne 3 lata i w tym czasie staruszki z grupy pierwszej codziennie otrzymywały dodatek wapnia i witaminy D. „Pinkie test” wykazał, że gęstość ich kości wzrosła od 90,6 do 96,1%. Te 3 lata – a w tym wieku, to nie bagatelka – nie postarzyły, ale odmłodziły starsze panie. W grupie kontrolnej, nie otrzymującej dodatków wapnia i witaminy D, gęstość kości spadła z 90,3 do 84.2. Nie było też żadnych ubocznych skutków tej kuracji. Poziom wapnia we krwi i moczu pozostał w normie. Nie byłopodejrzeń np. o powstawanie kamieni nerkowych ani innych objawów kalcyfikacji (zwapnienia) w organizmie. Jedynym, niespodziewanym efektem był uderzający spadek poziomu cholesterolu we krwi i to w ciągu pierwszych 12 miesięcy. Staruszki nie musiały się już obawiać miażdżycy ani zawału serca.
Potem powtórzono eksperyment z 14 zdrowymi kobietami (wolontariuszkami) — pracownicami szpitalnymi, w wieku 36 do 62 lat. Tutaj efekty były różne. Zdumiewająco wprost dobre u 62 i 48 letnich kobiet, których spoistość kości podniosła się nawet do 120 w czasie 36 miesięcy. U jednej z pielęgniarek, która miała gęstość kości 88 (dużo poniżej normy, określanej na 100), po zażywaniu wapnia i witaminy D przez 22 miesiące gęstość kości wzrosła do 115, czyli nawet powyżej normy.
Nie wszystkie wypadki rzeszotowienia kości są bezpośrednimi skutkami niedoborów wapnia w diecie. Może się do tego przyczynić długie leżenie, paraliż itp., ale zawsze uzupełniająca dawka wapnia może pomóc. Ile wapnia dziennie nam trzeba, aby uniknąć osteoporozy? Grupa uczonych z drem Albanese na czele uważa, że zalecana norma 800 mg dziennie jest za mała. Jako minimum przyjmuje 1 g, czyli 1000 mg wapnia na dobę, a raczej od 600 do 1500 mg – jako uzupełnienie tego, co przeciętnie dostaje się do organizmu z pożywieniem.
Dr Albanese nie boi się przekraczania tej dawki, ponieważ wiele organizmów przyswaja zaledwie 10 do 50% wapnia, a im stajemy się starsi, tym bardziej zdolność przyswajania Ca przez nasz organizm maleje. Najlepiej byłoby wapń dostarczać organizmowi w formie mączki kostnej, ale mogą to też być tabletki Calcium gluconicum, lacticum czy inne.
Skażone powietrze
Dr Blumem praktykujący w wiosce Netstal w Szwajcarii stwierdził, że mieszkańcy pobliża szosy stale niedomagali. Mieli bóle głowy, migreny, cierpieli na bezsenność, zmęczenie, a także na dolegliwości przewodu pokarmowego. Te objawy były u nich, co najmniej 2 razy częstsze, niż u mieszkańców domów oddalonych od drogi. Przez tę drogę przejeżdżało dziennie ok. 5 tysięcy samochodów. Ci, którzy mieszkali, blisko niej, zażywali 4 razy więcej przeróżnych lekarstw uspokajających, na sen, na ból głowy itp. niż mieszkańcy oddalonych okolic.
Wyniki swoich kilkuletnich badań, prób i eksperymentów dr Blumer przedstawił na Międzynarodowym Kongresie do spraw Wypadków Drogowych w Utrechcie (Holandia) w 1974 r. Otóż dowiódł, że przyczyną większości chorobowych objawów było zatrute powietrze i skażenia emisjami ołowiu, benzopirenu i in. spowodowane przez przejeżdżające samochody. Swoich pacjentów doktór leczył głównie odpowiednim odżywianiem: produktami bogatymi w wapń, witaminę C i zespół witamin B. Składniki te podawał też pacjentom w formie leków, np. wapń w postaci mączki kostnej lub pastylek dolomitowych (Ca + Mg).
Rezultaty były zaskakująco dodatnie. Niektórzy pacjenci poczuli się znakomicie, a najbardziej oporni na leczenie przestawali cierpieć na bezsenność, nerwowość, zmęczenie i słabe trawienie. Witamin z grupy B, dr Blumer radził szukać w takich środkach spożywczych, jak wątroba i drożdże, a witaminy C — w surowych owocach i warzywach. Przy okazji, okazało się, że pacjenci, którzy odżywiali się i leczyli, jak im zalecił dr Blumer, przestawali łykać środki uspokajające, bez których dawniej nie mogli się obejść. Minęły nieustanne bóle głowy, ciągłe zmęczenia i znużenia, bezsenność, kłopoty z żołądkiem itp. niedomagania. W tym wypadku wapń z magnezem pomógł usuwać z organizmu trujący ołów, a witaminy nie tylko mu w tym pomogły, ale wzmocniły cały ustrój.
Serce
Niestety, nasze serce jest jedną z najczęstszych przyczyn zgonów, ale czy łączymy sprawy serca z piciem wody? Badacze przyczyn chorób serca bardzo ściśle te sprawy wiążą. W USA przeprowadzono na wielką skalę podobne badania statystyczne. Przebadano 7,5 miliona ludzi żyjących w 140 rejonach z miękką wodą wzdłuż rzek Ohio i Kolumbia, oraz z wodą twardą w dorzeczu rzek Missouri i Kolorado. Podczas gdy śmiertelność wywołana innymi chorobami (nie na serce) była wszędzie praktycznie jednakowa, to spowodowana chorobami układu sercowo-krążeniowego była o 41% mniejsza u kobiet i o 25% u mężczyzn tam, gdzie woda była twarda. Twarda woda — wiadomo jest o wiele smaczniejsza od miękkiej, ale bardzo trudno się w niej pierze, bo powstają „kłaczki”, których mydło nie daje w wodzie miękkiej, doskonałej do prania, ale nie… do picia.
Na ogół też wiadomo, że woda miękka ma wysoką koncentrację sodu, a woda twarda — więcej ma wapnia, magnezu, litu itd. Otóż tego wapnia i innych składników mineralnych ma tyle, że właśnie mydło może je strącać w postaci — niekorzystnych dla procesu prania — kłaczków. W twardej wodzie prócz wapnia bywa dużo magnezu, litu, cynku, kobaltu i wielu innych mikroelementów, których nieraz całą długą tabelkę możemy odczytywać na butelkach z wodami mineralnymi.
Na czym polega ochronne działanie twardej wody, tak naprawdę to niewiadomo. Dr Earl Dawson z Uniwersytetu Medycznego w Galveston, na podstawie zbieranych przez 10 lat materiałów statystycznych — jeszcze raz potwierdził, że tam gdzie jest twarda woda, ludzie są zdrowsi. Nie umierają tak często, jak gdzie indziej, na schorzenia mięśnia sercowego, zawały itp., nie cierpią na ogół na nadciśnienie i mają zwykle niższy poziom cholesterolu we krwi. A ważne jest i to, że taki stan obserwuje się także i wtedy, gdy przeciętne spożycie tłuszczów jest wyższe niż na terenach z wodą miękką. Czyli, pijąc twardą wodę, można bezkarnie nieomal opychać się tłustym jedzeniem.
Jak to się dzieje? Dr Dawson tłumaczy, że wapń i magnez z wody twardej łączą się w jelitach z tłuszczami nasyconymi (twardymi), a pochodzącymi ze spożytego pożywienia, tworząc nic innego jak mydło. To mydło nie jest przyswajane przez organizm, tylko wydalane. Dzięki temu człowiek pijący twardą wodę pozbywa się niekorzystnych, niepotrzebnych dla niego tłuszczów; jego organizm nie wytwarza nadmiaru cholesterolu, który nie grozi sercu zawałami, nie sprowadza chorób krążeniowych, nadciśnienia itd., nie mówiąc już o otyłości.
Co robić, gdy rozporządzamy tylko miękką wodą? Według dr Dawsona — należy dziennie spożywać 60 mg magnezu i 100 mg wapnia. Taki dodatek odpowiada wypiciu 2 I twardej wody. Uczony ten odradza równocześnie picia napojów gazowanych, w których jest fosfor, bo ten wiąże wapń, nie pozwalając jelitom na „produkcję mydła” Magnez jest u nas w aptekach pod rozmaitą postacią, najbardziej naturalny jest tlenek magnezu, a te 60 mg to będzie szczypta na końcu noża.* Tabletki z wapniem są też w aptekach i to zwykle z oznaczoną jego ilością.
Do czego wapń jest potrzebny i gdzie go szukać!
- Daje zdrowe zęby i kości.
- Podtrzymuje rytm zdrowego serca.
- Obniża poziom cholesterolu, czyli ratuje przed sklerozą; nadmiar cholesterolu jest wydalany dzięki związkom wapnia.
- Zabezpiecza przed skurczami mięśni.
- zwapnienie naczyń krwionośnych jest na ogół spowodowane niedoborem wapnia i magnezu w organizmie.
- Kwas szczawiowy upośledza wchłanianie wapnia, bo tworzy z nim sole trudno rozpuszczalne, których organizm nie potrafi uzyskać (szczawiany wapniowe). Dość dużo kwasu szczawiowego zawierają: szpinak — 3,2 mg%, szczaw — 3 mg%, rabarbar — 2,4 mg% i in.
- Witamina D wzmaga wchłanianie wapnia z jelit cienkich.
- Wapń wzmaga krzepnięcie krwi.
- Reguluje i koordynuje funkcje ustroju, pomaga w leczeniu rozmaitych chorób, o czym wiedzą lekarze różnych specjalności.
- Wpływ spożycia wapnia na wzrost i rozwój zwierząt badała u nas Z. Bielińska. Jeśli np. szczurom podawać tylko pszenicę i mięso, to kościec rośnie słabo. Jeśli dodać mleka (dobre źródło wapnia), następuje wyraźna poprawa wzrostu i rozwoju zwierząt.
Zawartość wapnia w produktach spożywczych Wapń (w mg)
100 g produktu
Mleko w proszku odtłuszczone 1277
Ser trapistów półtłusty (20%) 995
Mleko pełne w proszku 956
Ser edamski tłusty (48%) 899
Ser trapistów tłusty (40%) 875
Ser salami tłusty (40%) 853
Sery podpuszczkowe średnio tłuste (40%) 846
Ser tylżycki tłusty (40%) 810
Ser ementaler pełnotłusty (45%) 837
Ser edamski pełnotłusty (45%) 809
Ser myśliwski tłusty (40%) 795
Sery podpuszczkowe pełnotłuste (45%) 771
Ser gouda pełnotłusty (45%) 759
Ser cheddar (48%) 703
Bryndza 532
Rokpol (50%) 530
Ser topiony tłusty edamski 499
Ser topiony kremowy ementaler 430
Mleko zagęszczone słodzone 293
Mleko zagęszczone niesłodzone 240
Jogurt 147
Mleko krowie (3,5%) 118
Mleko krowie znormalizowane (2%) 118
Mleko kwaśne 118
Kefir półtłusty 118
Pozostałe
Śmietanka do kawy (9%) 108
Maślanka 118
Ser twarogowy homogenizowany 98
Ser twarogowy chudy 96
Żółtka (ok. 4,5 szt.) 147
Szproty 1003
Śledź 300
Sardynka bez oleju 437
Natka pietruszki 193
Czosnek 85
Jarmuż 155
Trzeba dodać, że wapń z warzyw jest gorzej przyswajany przez organizm, bo zawierają one też błonnik i kwas szczawiowy. Produkty zbożowe są na ogół słabym źródłem wapnia oraz mają nie korzystny stosunek wapnia do fosforu. Zawierają też kwas fitynowy, który stanowi 80% fosforu zawartego w zbożach, a działa odwapniająco. Jeśli chodzi o mleko, to tylko to od krowy, bezpośrednio. Mleko w sklepie jest rozcieńczane i pasteryzowane, a to raczej mleka nie przypomina i jest dla nas szkodliwe.
Żródło: Prof. Julian Aleksandrowicz