Nie powiem, aby książkowa encyklopedia była idealnym źródłem informacji, ale krótka notatka w drukowanej encyklopedii, zawiera więcej prawdy, niż obszerny tekst w internetowej „encyklopedii”, która pozostaje bez żadnego nadzoru.
Nie ma gorszego kłamstwa, niż pominięcie istotnych faktów. Mam przykład pewnego polskiego aktora, o którym napisano w wikipedii, ale zapomniano tam wspomnieć, iż ten pan jest aktorem i nie wspomniano o grze aktorskiej przez czterdzieści lat — pomimo tego, że o tym aktorze nakręcono kilka filmów. Zostałem zobligowany do sprostowania tej sytuacji, ale tu przeżyłem zaskoczenie. Wikipedia nie zamierza postępować zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem i odpowiedziano mi: „Według mnie ta sytuacja nie miała miejsca” — tak wygląda odpowiedź na żądanie sprostowania informacji lub usunięcia informacji na żądanie osoby, której dotyczy. Oczywiście w przypadku obsługujących wikipedię należało wspomnieć o kulturze korespondencji, gdzie osoba odpisująca powinna się podpisać.
Czy w taki sposób mają być przedstawiane informacje? Ten przypadek nie jest odosobniony, bo wiele osób, z którymi rozmawiam uważa podobnie. Brak pełnej informacji lub wybrane przez wstawiającego szczegóły, są informacją fałszywą.
Tworzący wikipedię w Polsce uważają, że są ponad prawem i polskie prawo ich nie dotyczy. Należałoby coś z tym zrobić, ale kto ma stanąć w imieniu ludzi, którzy już nie żyją lub nie korzystają z Internetu (a takich jest wielu).
Można powiedzieć, że wielu prostych ludzi usiłuje zaistnieć na siłę, ale odpowiedź na ten dylemat jest gdzieś zupełnie w innym miejscu. Czy można wykluczyć, że właśnie o to chodzi? Historię piszą zawsze zwycięzcy. Dziś historię wbrew prawdzie, pisze się na naszych oczach. Ktoś tak sobie zaplanował (za takie działanie płaci) i tak się dzieje. Możemy pozwolić na ten rodzaj ogłupiania lub się temu sprzeciwić. Ja się sprzeciwiam!