Podstawą jest rzetelność
Żaden szanujący się copywriter nie pisuje precli, a i z opisami do katalogów sprawa łatwa nie jest. Domeną, w której dziś mogą realizować się autorzy, jest szeroko rozumiany marketing treści, czyli content marketing. To artykuły pisane po to, żeby przekazać wiedzę i jednocześnie edukując klienta, zachęcić go do skorzystania z pewnych usług czy produktów. I to jest właśnie ryzykowne posunięcie, ponieważ ogarnięty copywriter ma olbrzymią siłę przebicia – znam kilka takich osób, które potrafią wiedzą sprzedać praktycznie wszystko. Nie wszystko jednak warto sprzedawać – chwilówki? Ręczny klimatyzator na USB (ten przykład będzie za mną chodził do końca życia)? A może suplement diety? Z tych trzech przykładów najlepiej już klimatyzator – jako jedyny nie szkodzi…
Słowo na niedzielę w tym miejscu: suplement diety nie może leczyć ani pomagać, ponieważ – zgodnie z definicją WHO – jest to specyfik zawierający taką dawkę substancji czynnej, dla której nie udowodniono działania terapeutycznego. I w tym jednym zdaniu jest zawarta esencja idei content marketingu i jest to jednocześnie dowód na to, że nie wszyscy copywriterzy do swojego zawodu dorośli.
SEO nie żyje
Sposób postrzegania świata przez copywriterów zmienił się wraz ze śmiercią klasycznego pozycjonowania. Kilka sensownych zmian algorytmu Google sprawiło, że kupowanie miernych linków straciło sens. Kiedy kilka lat temu pisałem, że można użyć kilkunastu linków i osiągnąć taki sam efekt, jaki kilkudziesięcioma tysiącami, mało kto w to wierzył. Dziś praktycznie jest to jedyna sensowna droga na promocję w sieci, a copywriterzy musieli się przestawić z pisania precli po złotówce na dziesięciokrotnie droższe artykuły tematyczne. Niestety na rynku nadal są osoby, które o pisaniu nie mają pojęcia, o cenach też nieszczególnie (jasne, mamy wolny rynek, każdy może wycenić swoją pracę samodzielnie, wiem). Spójrz jednak, jak zmienia to sposób pracy copywritera – jeśli zarabia się 10 razy więcej, to można sobie pozwolić na więcej wybrzydzania: nie pisać na niektóre tematy, za inne skasować drożej, można albo być cwanym i pisać o tym, co się dobrze sprzedaje, albo uczciwym wobec siebie i pisać o tym, w co się wierzy. Paradoksalnie więc teraz copywriterzy to branża bardzo zróżnicowana.
A może wcale nie copywriter?
Wierzę, że każdy tekst, choćby najchłodniejsza emocjonalnie praca naukowa, jest w jakimś sensie tekstem autobiograficznym. W każdym, jeśli ma się odpowiednio wyczulone oko, można zobaczyć „podpis” autora (tutaj na przykład wtrącenia i nadmiar półpauz, czyli jednego z kilku rodzajów „myślników”). Każdy copywriter jest skażony emocjami, swoją historią i swoim wyobrażeniem o tym zawodzie. Podziwiam więc tych, którzy mówią o sobie, że jeszcze nie są copywriterami, bo nie czują się na siłach, skoro ten zawód, choć zwany jeszcze inaczej, uprawiali Jeremi Przybora czy Agnieszka Osiecka. To, czy za teksty w sieci będą odpowiadali właśnie tacy ludzie o podobnych umiejętnościach, czy nieopłaceni stażyści nieumiejący zdania zbudować poprawną polszczyzną, zależy dziś przede wszystkim od Was – od ludzi, którzy zamawiacie teksty.