Śledzenie aktywności jednego typu
To, moim zdaniem, najpowszechniejszy błąd. Uznajemy – słusznie – konkretny cel za numer jeden, skupiamy uwagę na przykład na wypracowaniu wyższej wypłaty albo na utracie wagi, albo na większej radości z życia rodzinnego. Problem tkwi w tym, że skupiając się tylko na jednym celu, łatwo zapomnieć o tym, że istnieją także inne obszary życia. Idąc po sukces zawodowy, poświęca się szczęście rodzinne i aktywność – w planie jest szybsze skończenie projektu, znalezienie pracy dodatkowej albo skończenie dodatkowego kursu.
Najgorsze, co możesz zrobić, to zrealizować taki plan. Dlaczego? Dlatego, że on jest zupełnie niezrównoważony. Nie jesteś sobą tylko w pracy, a praca nie jest całym Twoim życiem. Rozpisując sobie zadania na kolejny dzień, tydzień, miesiąc albo rok, trzeba zapisać cele z każdego obszaru życia: i projekt z pracy, i ćwiczenia na siłowni, i oddanie książek do biblioteki. Fakt – stworzenie takiego planu zajmie więcej czasu, ale pozwoli spojrzeć na życie z szerszej perspektywy.
Skupianie się na wyniku
W gruncie rzeczy przesiedzenie w pracy 12 godzin nie jest żadnym osiągnięciem. Tak samo może wcale nie być pożądane, aby zamiast pół godziny, poświęcać na ćwiczenia po godzinie dziennie. To pułapka, w jaką wpędzili nas wszystkich autorzy aplikacji na smartfony i pomysłodawcy genialnych, prostych jak drut recept na wszystko: wystarczy 6000 tysięcy kroków dziennie, 6 godzin w pracy, godzina z rodziną, jedna strona książki każdego dnia. Nawet zakładając, że którąkolwiek z tych cokolwiek ryzykownych hipotez jest prawdziwa, nie można przyjąć, że nagle zmienisz wszystkie przyzwyczajenia i z antywzoru staniesz się przykładem pod każdym względem.
Zmiana, której wprowadzenia się domagam, to zmiana sposobu oceniania wyników. Nie jako bezwzględnych liczb, ale jako stosunku zamierzeń do faktycznie osiągniętego wyniku. Dla jednych osiągnięcie wyżej wspomnianych norm to betka, dla innych – szczyt marzeń. Nie chodzi jednak o to, żeby wyrównać jakąś arbitralną normę, ale żeby pokonać samego siebie, czyli wypracować własne zamierzenia.
Odrobina egocentryzmu
Będzie bolało: mam w głębokim poważaniu Twoje cele. Nie obchodzą mnie one za grosz. Chcesz ukończyć Ironmana? Kończ sobie. Zarobić 10 tysięcy w miesiąc? Wisi mi to. Rób sobie co chcesz. Ty masz swoje cele, ja mam swoje, więc informowanie mnie na FB o tym, że zrobiłeś to, co chciałeś, może mnie w najlepszym wypadku zirytować. Daruj sobie. I dlatego weź już wyłącz Endomondo. I mogłoby w pewnych warunkach zaimponować, że przebiegniesz 10 kilometrów, ale mogę podesłać Ci kontakt do paru osób, które tyle robią na poranne wybieganie. Raz – osiąganie celu to nie rywalizacja z innymi, a dwa – robienie z tego wydarzenia na skalę wszystkich znajomych jest nieodpowiednie. Odciąga Twoją uwagę od tego, co miało być w centrum. Bo, do diaska, co było celem? Ukończenie maratonu, czy zdobycie tysiąca lajków?
Dlatego kolejna zmiana to z jednej strony zarzucenie idei porównywania się do innych, a z drugiej – zachęcania innych do tych porównać. Odejdź od „mediów społecznościowych” i pracuj nad celami: będzie to szybsza droga do celu.
Poświęć celom uwagę
Nie wyznaczaj idiotycznych celów: o, od dziś będę zmywał naczynia po kolacji. Zaprzątanie sobie głowy duperelami donikąd nie prowadzi. Wytypuj cele poważne, ale osiągalne, a później zorganizuj sposób oceny ich realizacji. Nie powinno to być całkowicie uznaniowe. Jeśli więc do śledzenia korzystasz z metodo papierowo-ołówkowych, to stwórz wygodne tabele czy zestawienia, raporty czy porównania, a jeśli używasz programów na telefon, to takich, które dają dobry podgląd stopnia realizacji celu.
Dlaczego tak? Dlatego, że jeśli cel będzie czysto deklaratywny i nie da się w żaden sposób samemu sobie dowieść jego realizacji, to w sytuacji jego „prawie-osiągnięcia” wpadniesz w pułapkę. Albo niesłusznie uznasz się za zwycięzcę (a pamiętaj, że przebiegnięcie 42 kilometrów to nie jest ukończony maraton – brakuje jeszcze „końcówki”), albo za pokonanego (a być może było blisko i jakiś skromny wyraz uznania się należy). Żeby jednak rozstrzygnąć takie dylematy, trzeba mieć możliwość obiektywnego przejrzenia postępów. Historia zapamiętana jest zniekształcona – bez trwałego nośnika informacji nie da się zupełnie obiektywnie ocenić, ile udało się zrobić.
Daj sobie prawo do błędów
Oczywiście – realizacja celów jest oceniana zero-jedynkowo, bo albo się cel osiąga, albo nie. Warto jednak zostawić sobie pewien margines błędu. Wyznaczenie celu „na czuja” jest trudne i warto po pewnym czasie zrewidować przewidywania. To najpoważniejszy powód do tego, aby jednak użyć programu na smartfonie, a nie kartki papieru. Zwykle dobra aplikacja paroma dotknięciami pozwoli na przebudowanie planu, ustalenie nowych celów i dostosowanie obecnych.
Po co to robić? Czasem nieosiągnięcie celu wynika jedynie z lenistwa i umiejętności aktywnego poszukiwania mniej lub bardziej zaawansowanych wymówek. Czasem jednak po prostu cel jest ustalony błędnie albo pojawiają się jakieś obiektywne przeszkody. Warto dać sobie prawo do błędu przy ustalaniu celu, bo tylko tak można cel nieosiągalny zastąpić racjonalnym.
Podsumowanie
Nie wszystko jest rywalizacją, a już na pewno nie rywalizacją z innymi osobami. Planowanie skupia się na Tobie – nie popełniaj błędów, które sprawiają, że sam zaczynasz myśleć inaczej. Wybierając program do monitorowania postępów, weź nawet ten, który się długo ustawia, ale który będzie wygodniejszy później, kiedy już zaczniesz działać. Nie patrz na życie przez pryzmat pojedynczych celów – patrz na nie jak na całość. Pojedynczy puzzel jest niezbędny do stworzenia pełnego obrazu, ale sam jeden, choćby nawet był piękny, kompletnego obrazu nie daje.
Miniatura wpisu: Created by Waewkidja - Freepik.com