Po tym, jak przez media przetoczyła się któraś z kolei burza antyforexowa, postanowiłem napisać coś wbrew. Nie dlatego, że jestem gorącym zwolennikiem Forex, ale dlatego, że wszystko to, co słyszałem, to głos jednej strony.

Data dodania: 2017-05-31

Wyświetleń: 1471

Przedrukowań: 1

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Markets.com opinie o ryzyku na Forex: case study

Ryzyko zawsze jest

Na początek słowo wstępu. Nie istnieje coś takiego, jak bezpieczna inwestycja. Parę lat temu niewypłacalna Argentyna nie wykupiła obligacji, w Grecji banki nie były w stanie zwaloryzować lokat, a giełda zawodzi notorycznie. Pytanie dotyczy więc nie tego, czy bezpieczeństwo jest zapewnione, tylko raczej jak wysokie jest zagrożenie. Na przykładzie markets.com opinie wybrane zaraz zostaną zweryfikowane, a serwis posłuży jako przykład analizy zabezpieczeń.

Ominę kwestie techniczne, takie jak szyfrowanie czy zabezpieczenia infrastrukturalne, bo to zupełnie inny poziom bezpieczeństwa. Jakie jednak narzędzia ma do dyspozycji inwestor, który chce ryzykować mniej? Czy w ogóle ma jakiekolwiek? Tak, ma. I tu na przykładzie markets.com (ale podobne są też zaimplementowane u większości brokerów):

  • opcjonalna dźwignia: pozwala wiele wygrać, ale znacząco podnosi ryzyko. Wyłączasz – ryzykujesz mniej. Proste. I działa tak samo, jak w każdej inwestycji, bo mniejsze ryzyko straty zawsze oznacza mniejszy zwrot;

  • ograniczenia w wartościach transakcji w różnych interwałach czasu. Rozwiązanie znane choćby z kasyn internetowych pozwala założyć prymitywną i skuteczną blokadę, która nie pozwoli wydawać więcej, niż się zaplanowało;

  • opcje zabezpieczone przed debetem: specjalny rodzaj transakcji, w których można przegrać wszystko, ale nie można wygenerować debetu, czyli omija się potencjalnie największy problem Forexu;

  • EDUKACJA (i wcale mi się Caps nie włączył przez przypadek). Nie ma lepszego zabezpieczenia, niż wiedza inwestora na temat instrumentu, z którego korzysta, a akurat markets.com opinie ma dobre właśnie między innymi dzięki rozbudowanemu działowi pomocy.

Skąd się biorą wskaźniki ryzyka?

Kiedy KNF albo NIK (linkografia u dołu artykułu) podają dane liczbowe o opłacalności Forex, zawsze padają wstrząsające liczby: a to 60, a to 80% przegranych. Niby tak, ale wystarczy zajrzeć do portfela przeciętnego gracza giełdowego. Są takie dni, że tracą wszyscy, a codziennością jest zrównoważenie portfela, w którym część aktywów spada, a część się pnie. I gdyby z tego zrobić zestawienia, to niechybnie okazałoby się, że każdy (100%!) inwestorów straciło na transakcjach. Zawsze? Nie, skąd – po prostu od początku inwestycji. To jest norma, a nie wyjątek.

Mało tego – wskaźniki zawsze są generowane na podstawie danych cząstkowych (bo pełne mogą być objęte tajemnicą). I tak KNF dostaje informację, że ze 100 transakcji 80 zakończyło się stratą, ale nie ma wiedzy na temat wysokości strat, zysków i bilansu. Czyli statystycznie wygląda to kiepsko, ale kto zaręczy, że dzięki tym 20 transakcjom na 100 inwestorzy nie wyszli na swoje? Z drugiej strony, jeśli pójdzie informacja, że któregoś dnia inwestorzy stracili milion złotych, a nie pójdzie, że wygrali dwa? A nawet jeśli pójdzie, to przecież nie wiadomo, na jakich transakcjach nastąpiły te zmiany, to ważna wiadomość, bo stylów gry na Forex jest mnóstwo.

Ryzyko skorzystania z nieuczciwego brokera

I tutaj docieramy do najciekawszej części. Oczywiście to też przerwa w case study, bo markets.com działa na podstawie ważnej licencji CySec-u. Nie każdy broker jednak licencję ma. Mało tego, lista takich, których podejrzewa się o działanie poza prawem, jest bardzo długa (co można zobaczyć na liście ostrzeżeń KNF, link u dołu strony). Postępowania w większości są umarzane, więc w świetle prawa wszyscy są czyści, jednak profilaktycznie radziłbym nie lekceważyć ryzyka i nie korzystać z usług nieznanych brokerów, których licencja nie może zostać zweryfikowana.

Brokerzy nie są regulowani zbyt ściśle przepisami krajowymi, a CySec też jest komisją dość liberalną. Prawda jednak jest taka, że najsilniej wiążącą klamrą są tu opinie o brokerze, który w warunkach olbrzymiej konkurencji nie może pozwolić sobie na wpadkę, a po drugie – kodeks praktyk przyjęty przez branżę. To między innymi właśnie z niego wynika fakt posiadania podobnie wyglądających stron internetowych, publikacji informacji o ryzyku czy wspomnianych licencjach.

Główne źródła ryzyka

Gra na Forex jest ryzykowna, prawdopodobnie bardziej niż na innych rynkach. To jest fakt, a z faktami się nie dyskutuje. Warto je jednak zrozumieć, a więc między innymi odkryć, dlaczego ryzyko jest tak wysokie:

  • transakcje na Forex odbywają się bardzo szybko (na markets.com w ciągu 100 ms od zdefiniowania transakcji), a to w połączeniu z wysokimi kwotami (wykonywane są operacje zbiorcze, a nie pojedyncze zlecenia) powoduje gigantyczną zmienność rynku;

  • większość uczestników korzysta z dźwigni – pozwala ona wiele wygrać, ale znacząco podnosi ryzyko;

  • inwestorzy mają źle skonstruowane portfele (to zresztą bolączka wszystkich instrumentów inwestycyjnych) i nie starają się zabezpieczać jednych transakcji innymi, skupiając się np. na jednej lub dwóch parach walutowych;

  • bonusy, które są przyznawane przez brokerów najczęściej wymagają spełnienia określonych wymogów, a uczestnicy rynku BARDZO chcą je spełnić. Tak bardzo, że czasem działają bez zastanowienia;

  • korzystanie z niezaufanego brokera. W zeszłym roku UOKiK wszczął 3 (ojeju, jak to strasznie dużo, prawda?) postępowania przeciwko brokerom, których podejrzewał o nieuczciwe praktyki. Warto dodać, że wszystkie trzy firmy miały siedzibę w Polsce, co jednak wynika z jurysdykcji Urzędu;

  • nieznajomość platform. Na Forexie handluje się z różnych platform, które dają nieco inne możliwości zabezpieczenia kapitału. Wielu użytkowników traci środki na własne życzenie, uznając, że najlepszą nauczycielką będzie praktyka.

Jak państwo chroni obywatela?

Choć większość działań agencji i agend rządowych wydających opinie o Forex i brokerach traktują z bardzo dużą ostrożnością, to jednak przyznaję, że czytanie informacji RF, KNF, UKNF, MF i UOKiK daje wiele – można przyjrzeć się paru statystycznym informacjom (zwykle bez metodologii, więc raczej nie na wiele się nadają), można dowiedzieć się o kierunkach zmian w przepisach i praktyce, można także wyczytać, na co w danej chwili warto zwracać uwagę, bo zagrożenia nie są nigdy stałe – zmieniają się i trzeba wiedzieć, gdzie szukać, żeby je dobrze zrozumieć.

Podsumowanie

Większość brokerów stosuje różne mechanizmy zabezpieczeń w każdej warstwie: prawa, sprzętu i baz danych, transakcji, księgowości. Najsłabszym ogniwem w łańcuchu zabezpieczeń jest sam inwestor, który nie wie, czym się będzie zajmował, nie ma pojęcia, jak działa Forex i jak wykorzystać poszczególne możliwości do ochrony własnego kapitału. Edukacja zastąpiłaby większość postulowanych zmian w prawie i w tę stronę należy iść. Na początek warto jednak nadrobić i przeczytać pominięte samouczki i materiały informacyjne i raporty oraz komentarze, z których kilka ciekawszych znajduje się pod tymi linkami: 1, 2, 3.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena