W każdym razie dawno temu albo może wczoraj, bardzo daleko, czyli tu, gdzie teraz jestem, pewien książę zechciał zapanować nad wszystkim. Próbował wielu metod: większość jego dworzan stanowili szpiedzy i kaci, tam, gdzie nie mógł siłą, działał pieniądzem i było mu wszystko jedno, jakim sposobem osiągał swój cel. Wydawało mu się, że ma przyjaciół, choć to jedynie zausznicy w trosce o swoje życie zawsze byli z nim, nikt więcej. Czy jednak takiemu mocarzowi potrzebne były przyjaźnie?
Pewnego dnia, gdy książę jak co rano przy śniadaniu obmyślał nowe podatki i nowe tortury dla tych, którzy nie byli w stanie ich spłacić, do zamku wprowadzono gońca z ościennego państwa. Ten spojrzał hardo na władcę i oznajmił, że od tej chwili oba mocarstwa będą ze sobą w stanie wojny.
Książę (oczywiście po tym, kiedy już kazał powiesić posłańca) gorzko się zaśmiał, czuł się bowiem niezwyciężony. Mijały długie dni, ale nikt nie donosił mu o bitwach, nigdzie nie wybuchały walki, nie było rannych ani zabitych. Tak sytuacja ta trwała lat kilka, aż w końcu książę wysłał do swojego przeciwnika umyślnego, aby dowiedzieć się, kiedy zaczną się prawdziwe działania wojenne. Goniec nie powrócił w wyznaczonym terminie, wysłał zatem książę kolejnego. I jeszcze jednego, później zaś wysyłał ich po dwóch, ale nie powrócił nigdy żaden. Wreszcie więc, rozkazawszy orszak swój przyszykować, sam udał się w drogę. Widział opuszczone wsie, wyludnione miasta, pola, których już nikt nie uprawiał i lasy, w których jeno dziwa zwierzyna mogła rządzić.
Błądził tak wiele dni i nocy, wiele tygodni i miesięcy, ale jego orszak kurczył się coraz bardziej, aż został sam z jednym służącym, lecz i ten go opuścił nazajutrz. Książę był jedynym mieszkańcem swojego państwa. Zabrakło ludzi, którzy pomogliby mu utrzymać je w ryzach, wszyscy wyprowadzili się tak daleko, jak to było możliwe.
I wiecie co? Ta opowieść nie jest bajką, choć bohatera ma fikcyjnego. To opowieść o człowieku, który wychodził z założenia, że nikt go nie musi lubić, ale za to każdy powinien go słuchać. Kiedy się nie ma się nikogo, kto stanąłby u twojego boku przy walce, możesz być pewien, że wygrać nie możesz. Kiedy Twoje cele są przeciw wszystkim, nawet bez jednej otwartej bitwy nigdy nie osiągniesz sukcesu.