Tradycja to czy przyzwyczajenie: nikt nie wie, ale każdy wierzy. Ci którzy wierzą, nie wiedzą, ci którzy wiedzą, wierzą w to, co wiedzą.

Data dodania: 2016-01-15

Wyświetleń: 1203

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

OPOWIADANIE

0 Ocena

Licencja: Copyright - zastrzeżona

Tak było od zawsze: dzieci z wyraju przynosiły bociany i porzucały w polu kapusty. Szkoda, że do wyraju nie było powrotu, bo za tym wielu po latach tęskniło.

W miękkim puchu jest ciepło, przytulnie i mimo chłodu wokół – zawsze przyjemnie. Być może bociani puch sam w sobie jest wyrajem. Tego nie wiemy, ponieważ z jakiegoś powodu nikt nie ma żadnych wspomnień z lotu. W takim razie skąd wiemy, że było ciepło, przytulnie i przyjemnie? Bo to pewne, jak bryza nad morzem. Ta sama bryza, która zmienia kierunek co ranek i każdego wieczora. Pewne rzeczy są po prostu przewidywalne.

Pewnie dnia coś się jednak zmieniło. Słońce zapadło na ciężką chorobę. Nie miało siły podnieść się z usłanego ciemnogranatowym aksamitem łoża i wyjść spod pierzyny porannej mgły. Rybacy, którzy mieli wracać o świcie, nie mogli wrócić do domu, bo świt nie nadchodził. W siołach nie zaczął się ruch: piekarze nie ruszyli do pracy, znad garbarni nie uniósł się drażniący smród, a pijacy, choć dawno wytrzeźwieli, musieli zostać w rowach.

Nikt nie wiedział, ile czasu minęło. Drzewa zwiędły, ptaki padły w gniazdach, trawy zżółkły i w lesie nie zostało zbyt wiele zwierząt, ponieważ głód był straszny. Nie powstawały nowe chmury, bo nic nie ogrzewało powierzchni oceanów, nie padał więc deszcz. Susza przetoczyła się przez sioła, jeziora wyschły, a rzeki w połowie swojego biegu nie niosły już wody. Zmienił się tylko jeden detal – nie wstało słońce. Jacyś zakochani, mimo że wstali wcześniej, nie doczekali się swojego romantycznego wschodu słońca. Kościelny, trzymając za sznur dzwonu wypatrzył oczy, wlepiając wzrok w punkt, w którym powinna pojawić się jutrzenka.

Zmienił się tylko jeden detal, zwyczaj, który utarty przez miliony lat się powtarzał. Ci, którzy każdy ranek marnowali, już nigdy mieli nie ujrzeć słonecznego światła, ci, którzy co rano cieszyli się jego blaskiem, zapomnieli, jak wiele od tego zależy.

Byli jednak i tacy, którzy niczego nie zauważyli. Ci oślepli już dawno – nie chcieli widzieć światła, wierzyli, że mają czas jutro, bo wiedzieli, że w bocianim puchu było ciepło. Ślepo zaufali wierze innych, nie poznali sami radości, ufając, że inni im ją pokażą.

Radość pojawia się każdego dnia. Do momentu, w którym nie przyjdzie. Dbaj o tę, którą masz dziś. Jeśli będzie też jutro – to dobrze, ale jeśli nie, nie stracisz wszystkiego, bo zapamiętasz słońce, nawet jeśli już go nie zobaczysz.

Licencja: Copyright - zastrzeżona
0 Ocena