Krótka recenzja filmowa poruszająca główne założenia (składowe) filmu Andersona.

Data dodania: 2008-07-22

Wyświetleń: 3602

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

San Fernando Valley, Południowa Kalifornia, rok 1999. Jeden wyjątkowo długi dzień, trochę jak z greckiej tragedii, dzień z życia kilku zwyczajnych ludzi. Mamy tu do czynienia z przekrojem amerykańskiego społeczeństwa. Spotykamy policjanta, prawnika, ucznia- geniusza, prezentera telewizyjnego, bogatego starca i jego młodą żonę, podstarzałego omnibusa i rewelacyjnego telewizyjnego showmana... W dniu, w którym rozgrywa się akcja filmu w ich poukładane życia wkracza przeszłość. Okazuje się, że każdy z nich kryje wstydliwą lub bolesną przeszłość. Chwila, która nadchodzi okazuje się szansą rozliczenia z tym co minęło i co jest.... Mamy dramat ojca pragnącego przed śmiercią pogodzić się z synem. Problem w tym , że owy syn jest rozchwytywanym showmanem. Poza tym nie wiadomo czy po tak długiej przerwie Frank będzie chciał rozmawiać z ojcem? Z chorobą ojca,starca- Earla Portidge'a związany jest również dramat jego żony, która dopiero teraz, w obliczu niechybnej śmierci męża zdaje sobie sprawę, że to on jest miłością jej życia. Koszmarne jest to, że w tej sytuacji nie da się już nic zrobić. Tę bolesna świadomość posiada również, poważnie chory, prezenter telewizyjny. Od dziesięciu lat nie rozmawia z nim jego jedyne dziecko- córka Lilly. Przyczyn łatwo się domyśleć. Dziewczyna nie zmienia swego podejścia do ojca, nawet wtedy kiedy dowiaduje się o jego chorobie. Na dodatek odchodzi od niego żona. Dramat przeżywa również mały geniusz, występujący w telewizyjnych quizach. Ojciec widzi w synu biznes, pieniądze a nie wrażliwego chłopca. Na szczęście sytuacja pod koniec dnia ulega zmianie. Takim samym małym omnibusem przed laty był- Donnie Smith. Po czterdziestu latach ciągle żyje w chłopięcym świecie, marząc o odrobinie miłości. Nie potrafi nawet sam sprecyzować swoich preferencji seksualnych. Mamy jeszcze do czynienia z sumiennie wykonującym swój zawód policjantem, troszkę ograniczonym ale dobrym człowiekiem, który zakochuje się ze wzajemnością w Lilly. Będąc na służbie trafia do jej mieszkania- wspaniała scena z kawą oraz cudny dialog- poznaje dziewczynę i zachwyca się od razu....
Tak samo jak ja zachwyciłam się kreacją T. Cruise'a. Z resztą za tą rolę otrzymał Złotego Globa. Cruise odtwarza rolę Franka Mackeya z niesamowitą energią i zaangażowaniem. Jest zblazowanym macho czczącym swoje przyrodzenie ponad miarę. Na wizji jest twardzielem i nikt nie zdaje sobie sprawy z jego bolesnych wspomnień, nikt oprócz jednej dziennikarki, nie zna prawdy o jego korzeniach i o tym, że był porzuconym przez ojca dzieckiem. Zresztą scena dialogowa rewelacyjnie wytrzymywana przez Cruise'a też nie należy do banalnych. Tom Cruise stał się dojrzałym aktorem. Oskara dla Cruisa!!!!!!!!!!!!! Z czasów 'Top Gun'u' został mu już tylko zawadiacki uśmiech.
,,Magnolia' stawia wiele ponadczasowych pytań,: dokąd zmierza świat, czy wszystko można przebaczyć...? Ukazuje, że nie można odciąć się od przeszłości, uwypukla to, że tak naprawdę każdy z nas jest samotny i rozpaczliwie pragnie mieć kogoś zawsze przy sobie... ...Cały film opowiada P.S. Hoffman, jest przeświadczony o tym, że wszystko może się zdarzyć ( tu się zdarzyło wiele!) i to w jak najmniej oczekiwanym momencie. Wielowątkowa konstrukcja
' Magnolii' została podyktowana i wkomponowana w rytm natury. Ranek, południe, wieczór o czym zawiadamia nas prognoza pogody.


Na uwagę zasługuje również symultaniczny montaż, na przemian lirycznych, komicznych i tragicznych epizodów. Nie ma czasu na wytchnienie , na nudę. Kamera dynamiczna, często zainstalowana na steadycamie, przemieszcza się bardzo szybko, goniąc bohaterów. Dobra gra transfokatora. Uzyskujemy przez ten zabieg pewną prawdziwość odczuwania. A skoro już o prawdziwości mowa to początkowe i końcowe - klamrowe, sceny z filmu nakręcono, pochodzącą z początku XX wieku kamerą Pathe. Wspaniały zabieg i na dodatek, towarzysząca temu zabiegowi, czerń i biel- majstersztyk!
Film zdobył entuzjastyczne recenzje, zarówno na zachodzie jak i w Polsce. Uznano, że dzieło pod wieloma względami nawiązuje do ' Na skróty'-
R. Altmana. Mnie się jednak wydaje, że z altmanowskim filmem 'Magnolię' wiąże tylko wielowątkowa konstrukcja.
W porównaniu do ' Boogie NIghts', wcześniejszego filmu Andersona, z bożyszczem nastolatek Marky Mark'iem w temacie porno- również pojawia się motyw czczenia swego przyrodzena, 'Magnolia' zdaje się być nieco bardziej wyciszona i mniej 'migotliwa', jeśli można tak powiedzieć. Mimo to ,to właśnie ona została nagrodzona Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. Jak w swoich poprzednich filmach, również w 'Magnolii' Anderson ,kolejny raz pokusił się o demaskatorstwo. Wdarł się w głęboko skrywane ludzkie uczucia. Przybierając maskę moralizatora, zsyła na swoich bohaterów biblijny deszcz żab ( zapalające się na przystanku litery tworzą napis: EXODUS 8:2). Jest to ostrzeżenie dla mieszkańców San Fernando Valley, ostrzeżenie dla wszystkich nas. A śpiewając na koniec wraz z bohaterami- 'Save us' błagamy o ocalenie, ...które niewiadomo czy nadejdzie.

Muszę przyznać, że poraziła mnie wielowarstwowość ' Magnolii'- Andersona. Wychodząc z kina odczuwałam spełnienie, o którym już od dawna marzyłam. Wiele spraw wydało mi się świecić troszkę innym światłem, a w uszach brzmiała cicha, uspokajająca melodia z końca filmu...





MAGNOLIA
reż. PAUL THOMAS ANDERSON
1999 USA
Licencja: Creative Commons
0 Ocena