Moje ostatnie doświadczenia dobitnie dowodzą tego, że jedyne co ma sens to zarządzanie priorytetami. Bez tego cały czas będą się wciskały zewsząd mało ważne dla Ciebie rzeczy, którymi zaczynasz się zajmować dla świętego spokoju. Albo takie, które akurat wydają się atrakcyjne, albo takie, na których zależy komuś, kto potrafi być na tyle „przekonujący”, żebyś zmienił swoje plany.
Klucz to zrozumienie tego, co dla Ciebie ważne, i co jest najważniejsze w danym momencie, bo może się to zmieniać. „Najpierw rzeczy najważniejsze” – na jeszcze głębszym poziome odkrywam siedem nawyków. Mój szef mówił mi już dawno, a ja słyszałem, ale nie rozumiałem: wybierz trzy rzeczy, które zrobisz na pewno i na nich się skoncentruj. To jedyny sposób na to, żeby dostarczyć konkretne rezultaty. Inaczej zaczynamy dziesiątki spraw, których nie kończymy. Niedokończone powodują, że rośnie stres i poczucie winy, a efektów nadal nie widać, motywacja spada – klasyczna negatywna spirala.
Nie jest to proste, bo na co dzień łatwo wpaść w taki korkociąg. Praktyczne rozwiązanie, na które wpadłem - Cały czas priorytety przed nosem. Spisane i zanim zacznę coś robić sprawdzę, czy pomaga mi w osiągnięciu któregoś z nich, jeżeli nie to sobie poczeka. Skłamałbym gdybym powiedział, że to łatwe decyzje i mam stuprocentową skuteczność, ale niespecjalnie widzę inny sposób na przetrwanie nawału zdań.
Zastanawiałem się jak to jest. Inwestuję coraz więcej w wiedzę i praktykę zarządzania sobą, podejmowania decyzjami i czasem, a coraz mniej czasu mam na nic nie znaczące przyjemności. Teoretycznie spodziewałbym się, że dzięki efektywności będę dysponował takimi rezerwami, że ho ho. Wygląda na to, że reguły rządzące wszechświatem na to nie pozwalają ;). Gdybym tego czasu nie inwestował dopiero miałbym problem z poradzeniem sobie ze wszystkim. Teraz stoję przed świadomym wyborem, na co poświęcę mój ograniczony czas. W przypadku czasu podobnie jak z pieniędzmi: zawsze wykorzystasz wszystko co masz w tej chwili dostępne i to jest stan równowagi.
Twoje wydatki (konsumpcja + inwestycje/oszczędności) zawsze równają się przychodom. Klucz polega na tym, żeby zabezpieczyć środki na inwestycje/oszczędności na poziomie, który jest sensowny dla twoich celów, zanim resztę z dziką rozkoszą skonsumujesz ;). Z czasem tak samo. Najpierw inwestuj w to, co ułatwi Ci działanie w przyszłości: w rozwój siebie, planowanie, decydowanie o priorytetach. Dopiero gdy to zrobisz zajmij się resztą.
Teoretycznie fajnie to brzmi. Praktycznie, na co trzeba zwrócić uwagę. Przede wszystkim pamiętaj ostrzeniu piły. Planuj wystarczająco dużo czasu, żeby utrzymać się w formie, dzięki temu będziesz mieć więcej energii do działania. To bardzo widoczna inwestycja :). W ostatnich miesiącach zeszło to na dalszy plan i długofalowo się mści. To coś z czego nie wolno Ci rezygnować, jeżeli chcesz zachować zdrowy bilans energii do wyników. Co z tego, że dostaniesz się na listę najbogatszych, jeżeli dzień później padniesz na zawał.
Po drugie zdecyduj się na mniej umiejętności, ale ich dużo lepsze opanowanie. Mam ostatnio namacalne dowody jak bardzo opłaca się zgłębiać temat, zainwestować dużo w jedną dziedzinę, zrozumieć ją dobrze, poruszać się w niej swobodnie. To przewaga konkurencyjna, która jest nie do przecenienia. A poza tym daje niesamowitą satysfakcję. Idealnie gdy łączy się to z twoim obecnym zajęciem i daje Ci frajdę. Wtedy korzystasz z dźwigni bo cały efekt się wzmacnia: twoje kompetencje ułatwiają wykonywanie pracy, dzięki wykonywaniu pracy wzmacniasz kompetencje, a dzięki temu jesteś jeszcze bardziej efektywny, to powoduje, że osiągasz lepsze wyniki, to sprowadza docenienie Ciebie, to sprowadza motywację i dzięki temu chcesz być jeszcze lepszy. Idealna spirala wzmacniająca.
Po trzecie: zostaw sobie solidną rezerwę w planowaniu, ok. 20-40% (20% to zdecydowane minimum) na nieprzewidywane wypadki, na które trzeba zareagować. Jeżeli zaplanujesz za sztywno to nie zrealizujesz planu i się zniechęcisz, a chcesz czuć się dobrze z tym co robisz. Priorytety wybieraj z tych rzeczy, które chcesz zrealizować, ale planuj działania na bazie tygodniowej. Najłatwiej przewidzieć co się wydarzy w ciągu tygodnia i można w miarę szybko reagować na zmiany. Raz na miesiąc rób sobie przegląd osiągnięć z poprzednich 30 dni. Na ile priorytety są aktualne, na ile je realizujesz i czy coś nie wciska się pomiędzy, co
powoduje, że plan jest zagrożony.
Ustal sobie tempo przy którym czujesz satysfakcję z realizacji planu. Błąd, który ja popełniam dosyć często to narzucenie tempa, które powoduje, że po pewnym czasie wymiękam. Poznaję to, gdy przestaję odczuwać radość z tego co robię. Realizacja zamierzeń i marzeń ma być przyjemnością a nie męką. Ucz się i pracuj ciężko a Święto Zmarłych będzie twoim świętem ;). Pracuj mądrze, a nie ciężko to jest klucz.
Zaglądaj do swojej misji życiowej najwyżej raz na miesiąc. Ja teraz tam patrzę góra raz na kwartał. Nie ma sensu stresować się i do niej wracać. Misja służy do wyznaczenia i sprawdzenia kierunku, a nie do codziennego weryfikowania czy już tam jestem. Misję realizujesz codziennie, a nie w ciągu jednego dnia.
Znajdź dla siebie coś, co odcina Cię od codzienności i pozwala spojrzeć z perspektywy. Medytacje to jest to, nawet w tak podstawowym zakresie w jakim ja z nich korzystam. Poczytaj, wypróbuj zdecydowanie warto. 10-15 minut dziennie robi różnicę, a już na pewno w przypadku przytłoczenia problemami.
No i najważniejsze: ciesz się życiem. Zarządzasz sobą po to, żeby być szczęśliwym, a nie po to, żeby się przygnębiać. Jeżeli jest odwrotnie to daj mi znać ;).