A czasem wpada do głowy jakaś ciekawa myśl skłaniająca do refleksji. U mnie pojawiła się właśnie ta tytułowa. Po co poświęciłem tyle lat na zarządzanie projektami, efektywność, rozwój osobisty i tego typu sprawy. A może to był czas stracony i trzeba było kopać piłkę na boisku?
Myśl warta milion dolarów: zdałem sobie sprawę, że łatwo się zaszufladkować w swoim myśleniu. Znowu potwierdza się zasada, że jaka jakość pytania taka jakość odpowiedzi. Każda z dziedzin, które powstały na świecie szybciej lub później zaczyna się usztywniać i robi skostniała. A w ekstremalnych przypadkach odrywa się od przyczyny swojego powstania. Zaczyna żyć własnym życiem. Każdy ze wspomnianych przeze mnie tematów, które mnie "kręcą" to w miarę usystematyzowane dziedziny. Nie zacząłem się nimi zajmować bo od dziecka w piaskownicy mówiłem, że właśnie to chcę robić. Po prostu pewnego dnia zacząłem sobie zadawać pytania.
Takie ze standardu: Co chcę osiągnąć? Co trzeba zrobić, żeby to mieć? Co może mi zagwarantować powodzenie? Ponieważ zawsze tak się składało, i nadal się składa, że to, co sobie wymyślałem zawsze mnie przerastało szukałem sposobów na to, żeby pomimo swoich ograniczeń dać radę. Tak napotykałem na mistyczne dziedziny takie jak "zarządzanie ludźmi", "zarządzanie projektami", "coaching", "rozwój osobisty", "zarządzanie sobą w czasie", "negocjacje", "sprzedaż". Niektóre z nich pochłonęły mnie bardzo mocno, bo pasowały do mnie, niektóre traktowałem na zasadzie pudełka z narzędziami, z którego wybierałem małe elementy potrzebne dla mnie w tym momencie. Te, które mają tendencję do pochłaniania, mają też tendencję do narzucania na Ciebie pewnych ról i ram. Tym sposobem zostałem kierownikiem projektów. Owszem lubię to, ale to nie był cel mojego życia. Tak też zostałem coachem i trenerem. Lubię każdą z tych ról i jestem w nich dobry. Jednak okazuje się, że to tak jakby etapy przejściowe.
W tym momencie znowu mam przed sobą pytanie: Co zrobić, żeby osiągnąć to co chcę? Co muszę umieć, żeby to zrobić? Czego się nauczyć? Co wykorzystać? I okazuje się, że moje dotychczasowe zainteresowania zbudowały bardzo ciekawy zestaw narzędzi, z których mogę korzystać. Każdy z nich daje mi zestaw odpowiedzi na kluczowe pytania, które pojawiają się przy każdym przedsięwzięciu:
- Co trzeba wziąć pod uwagę, żeby się udało? - Zarządzanie Projektami
- Co robić, aby utrzymać właściwy kierunek? - Zarządzanie Projektami
- Jak zorganizować sobie pracę, aby wszystko działało sprawnie ? Zarządzanie sobą w czasie
- Co zrobić, żeby zaangażować ludzi i zbudować zespół? - Przywództwo i zarządzanie ludźmi
- Co zrobić, gdy napotkam trudności? - Coaching, Zarządzanie Projektami
- Co jest dla mnie ważne w życiu? - Coaching, Rozwój osobisty
Dlatego tak nieortodoksyjnie podchodzę do każdego z tych tematów. Nie uważam żadnego za świętość, biorę z nich to co mi jest potrzebne i kształtuję w taki sposób, żeby dobrze działały w mojej sytuacji. Jako efekt uboczny udało mi się rozwinąć pewne przydatne w życiu umiejętności takie jak prowadzenie warsztatów, szkolenie, wystąpienia publiczne. Były potrzebne do tego, żebym ucząc innych sam lepiej zrozumiał jak efektywnie odpowiadać na te pytania. A dzisiaj pojawiło się olśnienie, że używam pewnych określeń, co do siebie, żeby ludziom było łatwiej mnie przyporządkować, natomiast nie do końca opisują one to, co naprawdę robię. Efekty uboczny zajmowania się rozwojem osobistym i coachingiem to wypracowanie w sobie ?myślenia pytaniami? i budowania długotrwałych rozwiązań na solidnych podstawach.
Gdybym miał teraz napisać o sobie, kim jestem to najbardziej byłby to ?przedsiębiorca? ? realizuję własne przedsięwzięcia w obszarze mojego zainteresowania łącząc ze sobą wszystkie niezbędne klocki: finansowanie, zarządzanie, ludzi, sprzedaż, marketing, produkcję, badania i wszystko inne. I to jest prawdziwy fun :D. Co robię w takim razie dla moich klientów? Zwiększam dramatycznie szanse powodzenia ich przedsięwzięć zanim je rozpoczną lub wyprowadzam na właściwe tory, te które już się rozpoczęły nadając im strukturę, ale też uwzględniając zaangażowanych w nie ludzi. Ja nie opowiadam o ?zarządzaniu projektami?, znajduję odpowiedzi na kluczowe pytania.
Sam dotarłem do etapu, na którym zmieniły się moje wyzwania. Kluczowe pytania, na które teraz sobie odpowiadam to:
- Co robić, aby moje pomysły i produkty były dostrzeżone przez klientów?
- Co robić, aby byli gotowi za nie zapłacić?
- Co robić, żeby zagwarantować stabilny rozwój finansowy i zyskowność przedsięwzięć?
Wiem, że trzeba zająć się "finansami" i "sprzedażą". Ale u źródła są właśnie te pytania. I jeszcze jedno bardzo ważne "Co robić, żeby realizując to wszystko dobrze się bawić?".
Kilka słów na koniec. Po pierwsze warto mieć w pamięci pytania, na które szukasz odpowiedzi. Dzięki temu wiesz kiedy przestać i zająć się kolejnym. Zresztą wypisanie pytań, na które nie znasz odpowiedzi od razu da Ci bardzo dobrą mapę rozwoju. Od razu okaże się jaka "dziedzina" da Ci odpowiedź na większość z nich. Po drugie nieważne co robisz warto pamiętać o tym, żeby to co robisz sprawiało Ci radochę. Dlaczego? Dlatego, że nigdy nie wiesz jaki to będzie miało efekt.
Nie mam pojęcia jak zakończą się moje przedsięwzięcia. Wierzę w ich sukces, natomiast życie nauczyło mnie, że może być różnie. Dlatego, skoro nie znasz wyniku swoich działań, ale masz wpływ na to jak do niego dążysz, starać się robić wszystko, żeby na koniec móc sobie powiedzieć: było naprawdę super. A jak jest super, to w jakiś magiczny sposób szanse na ostateczny sukces rosną. Same bonusy :).
Co dalej? Zrób listę pytań i pamiętaj, że zawsze jest droga, która pozwala odpowiedzieć na nie dostarczając jednocześnie sporo satysfakcji.