Dalej pewnie będzie mniej odkrywczo dla ducha, dużo bardziej dla ciała, więc tym bardziej warto się podzielić spostrzeżeniami co ma wspólnego nauka pływania z budowaniem własnego biznesu i rozwojem ogólnie.
Wchodzę do wody, uzbrojony w super-mega-wypaśne okulary, zgodnie z zasadą "więcej sprzętu niż talentu" i zabieram się za pływanie. Ciężko to idzie jak człowiek nie potrafi, ma złe nawyki i non stop idzie pod wodę. Okularki się zalewają, wodę piję litrami, duszę się i generalnie jest słabo. Zero frajdy, maksimum wysiłku. I tak pod okiem profesjonalisty się sobie męczyłem przez pierwszą godzinę. Za drugim razem było lepiej, za trzecim odkryliśmy, co jest fundamentalnie nie tak. Teraz już tylko z górki, mam nadzieję ;).
Ważny jest wniosek, do którego doszedłem pod koniec pierwszej lekcji. Było mi tak trudno, bo bardzo się spinałem. Im bardziej się spinałem tym było trudniej, bo szybciej szedłem na dno. Zastanawiałem się skąd się bierze to napięcie i dosyć szybko udało się to odkryć - to strach. Nie boję się panicznie wody, czuję przed nią respekt, ale jak się w niej znajdę to czuję, że "muszę się ratować". I efekt jest taki, że mało z tego pływania. Najciekawsze jednak jest w tym to, że to samo uczucie pojawia się, gdy chcę zrobić coś czego do tej pory nie próbowałem, a wiem, że jest mocno poza granicą mojego komfortu.
Niesamowite, ale odcień uczuć i ich intensywność jest bardzo podobna! Uruchamia się ten sam mechanizm ?instynktu samozachowawczego?, który powoduje, że organizm broni się przed zmianą. Dlatego jeżeli nauczę się rozpoznawać to uczucie w jednej sytuacji i zapanować nad nim daje to możliwość zastosowanie tej samej techniki w innej sytuacji. Czyste NLP, prawda? To jest o tyle fajne, że wiem dokładnie, jakie aktywności mogą wywołać we mnie podobny stres. Im więcej takich doświadczeń, tym łatwiej będzie później.
Najciekawsze jest to, że obserwuję następującą sytuację: wiem dokładnie, co mam robić, jak układać ręce i głowę, a jak przychodzi co do czego to nawyki biorą górę. Zacząłem pisać ten post w momencie rozpoczynania nauki, teraz poziom zaawansowania odrobinę wzrósł, ale pojawiły się też inne wnioski, które można przełożyć na życie. Etapy mojej nauki wyglądały mniej więcej tak: pierwszy kontakt, oswojenie ze środowiskiem, opanowanie strachu/dyskomfortu, ?pływanie?. Równolegle dzieją się dwie rzeczy: szlifowanie techniki i utrwalanie nowych nawyków.
Bez tych dwóch ostatnich cała zabawa jest bez sensu, bo złe nawyki wyrabiałem w sobie latami, te to kwestia tygodni. Gdy pójdę nad wodę, które z nich zwyciężą? Jeżeli chodzi o technikę to ma to ogromne, ogromne znaczenie! Zawsze miałem problem z pływaniem, bo męczyłem się bardzo szybko. Działo się tak, bo w czasie pływania w wodzie (a gdzie indziej ;) ), ta ma tendencję do wlewania się do ust jeżeli są otwarte, a nie trzyma się ich na wodą. Dosyć rozsądnie kombinowałem, że jak będę trzymał usta nad wodą to nie powinna się tam wlewać, a tym samym umożliwić mi oddychanie. Wniosek był dobry, natomiast realizacja wyglądała tak, że unosiłem głowę. Co dawało mi oczywiście większe szanse na zaczerpnięcie powietrza w tym momencie, ale jednocześnie powodowało, że układałem ciało w taki sposób, który radykalnie utrudniał pływanie. Wnioski dobre, słaba realizacja = słaby efekt. Nadrabiałem zawsze siłą, ale ta się szybko kończy jak nie oddychasz ;)
Okazało się, że zamiast podnosić głowę wystarczy ją bardziej obrócić podnosząc bark z wody. Bardzo nieintuicyjne, ale dużo bardziej skuteczne.
Wiem, że do nauki pływania ten post się nie nada ;). Jak wspomniałem bardzo podobna sytuacja występuje w każdej sytuacji życiowej. Masz dobry pomysł, na przykład budowania swojej firmy i zaczynasz działać, ale działanie intuicyjne nie zawsze się sprawdzi! Technika ma spore znaczenie. Po co wyważać drzwi, gdy ktoś już to wymyślił? Trzeba tylko o tym wiedzieć i zastosować. Przydaje się spojrzenie kogoś z zewnątrz, kto się zna i powie jak robi się pewne rzeczy, żeby zwiększyć efektywność.
Ja wiem, że ani mi, ani Tobie nie potrzeba żadnej rady z zewnątrz. Przecież jesteśmy rozsądnymi ludźmi, niegłupimi, więc damy radę, nie? To inni potrzebują pomocy, nie my. Ja tam wszystko wiem. No ok, może ja się trochę wyłamię ze schematu: mam listę rzeczy, które ?wydaje mi się, że wiem jak się robi?, ale nigdy nikt mnie tego nie uczył i chyba jednak pójdę do ekspertów. Gdybym dalej kombinował z pływaniem po swojemu efekt byłby do przewidzenia. Myślę, że dokapitalizowanie przedsięwzięcia w okularki i płetwy też by nie pomogło ;).
Co z tym zrobiłem? Zrobiłem sobie listę obszarów, które powinna ogarniać każda firma i do nich oceniłem moją wiedzę, umiejętności i poziom realizacji. Kolejny krok to uzupełnienie wiedzy, umiejętności i utrzymywanie realizacji na odpowiednio wysokim poziomie. Najważniejszy wniosek: inteligencja nie zastąpi wiedzy, może ułatwić jej zdobycie, ale nigdy nie skompensuje jej braku. Jeżeli wiesz, czego nie wiesz zrobiłeś ogromny krok naprzód.