Zwrot „najważniejsze to być sobą” jest niesamowity. Trudno się z nim nie zgodzić, trudniej go tak naprawdę zrozumieć. Nie udało się. Co wtedy zrobię? Zignoruję to, co się wydarzyło, umniejszę znaczenie i pocieszę się deklarując, że najważniejsze to być sobą? Wyciągnę wnioski, zmienię moje zachowanie, żeby następnym razem osiągnąć, co chcę? Które z tych zachowań jest bliższe duchowi wspomnianego wyżej powiedzenia? Kontrolowana zmiana, czy trwanie przy swoim niezależnie od okoliczności?
Czy się zgadzam z tym, że warto być sobą? Oczywiście! Całym sercem. Tylko to jest prawdziwa wartość. Być sobą. Pytanie, co to znaczy. Czy bardziej sobą jest bryła kamienia, czy rzeźba, która powstała po obłupaniu tego, co zbędne? Czym wolałbyś być? Bryłą z potencjałem, czy uwolnionym dziełem sztuki? Nie chcesz żadnych zmian, czy jesteś gotów być jak materiał, który się zmienia dla wyższego celu?
Dla mnie „Być sobą” to cel. A stawanie się tym kimś to droga. I wiem, że dopóki nie zejdę z tego świata to cały czas będę się stawał. Każdy dzień to okazja do nauki, zmiany na lepsze. Odłupania kawałka kamienia, albo korekty tego miejsca, gdzie dłuto zbyt się obsunęło. Jeżeli ktoś doszedł do wniosku, że się nie zmienia i już jest tym, kim chciał być to gratuluję. Chociaż mam dziwne przeczucie, że jeżeli jest to przed 50-tką to nie wie, o czym mówi. Ale mogę się mylić, sam jestem przed 50-tką jeszcze ;).
Zarzuty, które często widzę na forach przeciwko NLP: nie chcę się programować, chcę żyć jako ja. No tak, jakby społeczeństwo Cię nie zaprogramowało w żaden sposób. Podczas, gdy ktoś Ci pokazuje, że możesz programować siebie sam. No ale faktycznie, problem wolnej woli to od zawsze problem filozofów. Jak mam możliwość znalezienie dobrej szlifierki, która pomoże mi poprawić rzeźbę to z niej skorzystam. Tylko przybliża mnie do celu. Nikt nikogo nie zmusza do zmiany swojej kamiennej formy.
Drugi zarzut to konformizm. Zmienianie się jak chorągiewka na wietrze. No cóż, jeżeli próbujesz wyrzeźbić najpierw psa, później Afrodytę, a na końcu kwiaty, to co najmniej utrudniasz sobie życie. Lepiej przerzucić się na bardziej plastyczny materiał. Zmienianie się, aby skuteczniej realizować swoje cele to bardziej tuning. Pod warunkiem, że masz te swoje cele.
Zastanawiając się przez chwilę. Przecież zmiana wpisana jest w nasze życie. Gdybyśmy się nie zmieniali, to nadal bawilibyśmy się w piaskownicy. Co się stało? Już nie jesteśmy sobą? Czy to może był etap? Wbiło się nam do głowy, że w życiu oczywiste są etap dzieciństwa, nastoletności, dorosłości. A może to za słaby podział? Może dorosłość też dzieli się na etapy? Może tutaj też trzeba pokonywać kolejne szczeble?
Nie ma co bać się zmiany. Co więcej, często jest ona niezbędna, jeżeli chcesz być tym, kim naprawdę chcesz być! Każdy etap rozwoju wymaga dostosowania się. Węże zmieniają skórę, co jakiś czas. Czy przestają być sobą? Może też mają takie dylematy jak my ;). Nie da się rozwiązać problemu, jeżeli zostaniemy na tym samym etapie rozwoju, na którym go sobie stworzyliśmy. Chcesz odłupać zbędne bryły kamienia? bądź gotów na zmianę. Będzie trochę niekomfortowo, do czasu aż przyzwyczaisz się do tego uczucia. Wtedy robi się fajnie. Bo to Ty kontrolujesz zmianę i jej kierunek. I tak nieraz się pomylisz, ale krok po kroku będziesz bliżej celu.
A co z odpowiedzią na pytanie z maila? Czy można być sobą w biznesie? Można. Warto być spójnym na każdym poziomie. Nie jest to łatwe jednocześnie być naprawdę świetnym. Ale wtedy sprzedaż dzieje się sama, bo ludzie o Tobie się dowiedzą. Gorzej, gdy ściemniasz i pierwszy klient weryfikuje twoje umiejętności negatywnie. Tu nie ma co ściemniać. Im spójniejszy wizerunek z rzeczywistymi możliwościami tym lepiej. Nie wierzę, że warto robić coś wbrew sobie. Lepiej zainwestować energię w znalezienie sposobu na robienie tego, co chce się robić. Czyli zostanie tym, kim chce się być biznesowo. Trudniejsza, ale skuteczniejsza droga.
Życzę Ci, żebyś każdego dnia stawał się bardziej sobą.