Zamiast wylać trunek, wytwórnia oznaczyła go specjalną etykietą i sprzedała jako serię limitowaną.
Lekcja z nauczek
Każdy, kto zdecyduje się produkować w domu wino lub piwo, na pewno prędzej czy później natknie się na pewne problemy. Oczywiście z początku będą one wynikały z niewiedzy lub braku doświadczenia i nie da się ich sklasyfikować inaczej niż jako błędy. Później jednak coraz większe znaczenie mogą odgrywać czynniki losowe – awaria klimatyzacji, niedomknięcie kadzi, wymieszanie owoców lub trunków, użycie nie takich wiórków dębowych, jakie były w planie albo wykorzystanie nieco innego sprzętu. Pozornie tego rodzaju zmiany wydają się pozbawione większego znaczenia – ot, jedna partia się nie uda. I tutaj łatwo popełnić drugi, kardynalny błąd: nawet w sytuacji podbramkowej najczęściej opłaca się spróbować trunku. Jasne, to kwestia przypadku, czy się on uda, czy może nie, ale tak naprawdę niewiele jest do stracenia. Jeśli chcesz wiedzieć, jak zrobić wino w domu, to musisz uczyć się na błędach, a akurat tego na pewno nie da się uniknąć.
Każde drobne potknięcie może doprowadzić do nowego odkrycia. Wyobraź sobie, że planując partię, kupiłeś za mało płatków dębowych i musiałeś użyć resztki z innego opakowania. Przyjmijmy, że wymieszałeś surowe z opieczonymi. Zakładam, że przepisów, które przewidują taki manewr, jest naprawdę niewiele, ale to jeszcze nie oznacza, że jest to złe posunięcie. Każda strata może przerodzić się w zysk, jeśli ją we właściwy sposób wykorzystasz.
Przed błędami można się uchronić, przed porażką już nie
Oczywiście wiem, że zawsze starasz się, aby wino czy piwo z Twojego wyrobu były idealne. Jednak ideał nie jest niczym sprecyzowanym – to zbiór oczekiwań degustatora. Możesz starać się stworzyć piwo i wino bez skaz: to osiągalne, choć niekoniecznie łatwe. Należy również dbać o to, aby z każdą rozlaną partią przybliżać się do smakowego ideału, ale nawet najlepsi czasem odnoszą klęskę. Nie chodzi tutaj o zepsucie trunku spowodowane niedokładną dezynfekcją sprzętu czy surowca, bo tego rodzaju błędy można wyeliminować systemowo, ale na przykład o porażkę wynikającą z tego, że piwo czy wino, mimo tego, że wolne jest od skaz i chorób, po prostu nie jest smaczne. Wylać na pewno szkoda, bo to nie tylko surowiec i czas, ale też ogrom pracy, jaki stoi za tym niezadowalającym nawet efektem. O wiele ważniejsze jest to, że w takim ujęciu porażka może stanowić źródło inspiracji. Sposobów na naprawę piwa i wina jest zawsze kilka, wymieniłem je w jednym z wcześniejszych artykułów, ale właśnie tutaj tkwi potencjał: każdy z tych sposobów angażuje nowe smaki i pobudza ciche dotąd nuty bukietu. Takie eksperymenty pozwalają odkrywać nowe sposoby aromatyzowania trunku, szczególnie piwa, a także zupełnie nowe sposoby serwowania, często znacznie odbiegające od utartych wzorców.
Pomyłka idealna
Oczywiście nikomu nie życzę pomyłek ani problemów, ale tak naprawdę są one całkowicie nieuniknione. Ryzyko można minimalizować poprzez zastosowanie odpowiednich akcesoriów, surowców wysokiej jakości i sprawdzonych receptur, ale produkcja wina czy piwa cały czas jest procesem bardziej skomplikowanym w swojej naturze, niż wynika to z instrukcji i przepisów. Właśnie ta złożoność odpowiada za różnorodność smaków, zapachów, barw, w tym także za te cechy, które są uznawane za niekorzystne, ale które można wykorzystać do stworzenia nowych, pozytywnych doznań.