Pierwsze piwo z Żyznego Półksiężyca
Pierwsze piwo powstało w regionie Żyznego Półksiężyca, a zatem między Morzem Czerwonym, Morzem Śródziemnym i Zatoką Perską. Tam nasi prapiwosze (wtedy nota bene jeszcze nawet prapiwoszami nie będąc) osiedlili się i zaczęli uprawiać zboża. Ziemia była żyzna, klimat sprzyjający, więc można było przestać martwić się brakiem pożywienia (i zacząć martwić się tym, że zboże zgromadzone w magazynach ktoś nam sprzed nosa ukradnie, bo wszak takich, których do pracy było nie po drodze, również nie brakowało).
Rozwiajały się narzędzia, rozwijały się techniki uprawy, rozwijało się coś, co dziś nazwalibyśmy świadomością ekologiczną i rozwijał się zmysł kulinarny. Dość szybko zaobserwowaliśmy, że ziarno w swojej naturalnej postaci, nie jest ani szczególnie smaczne, ani też nadmiernie łatwe w konsumpcji. Szybko więc zaczęto jeść zboża w postaci papki, bo wszak żarna już wtedy umieliśmy konstruować. Po pewnym czasie jakiś szaleniec wpadł na pomysł podgrzania roztartych ziaren wymieszanych z wodą i, o dziwo, wyszło coś smacznego.
A pewnego razu jakiś mistrz kuchni zapomniał ziarno przed namoczeniem rozetrzeć. Po paru dniach okazało się, że coś tam z niego wyrasta – ziarno zaczęło kiełkować, ale co ważniejsze wciąż jest smaczne, a nawet jeszcze smaczniejsze, bo stało się słodkie. Tak odkryto słodowanie i poznano rolę amylaz, choć oczywiście nikt tego tak nie nazywał. Dalej, metodą prób i błędów, próbowaliśmy coś z tego słodu zrobić. Po wielu prostszych i bardziej skomplikowanych próbach okazało się, że w zasadzie wystarczy tylko poczekać, a po kilku dniach pojawi się sporo bąbelków, a cała zawartość kadzi zacznie aż musować. Mało tego, jeśli się sporo takiego musującego napoju wypije to coś dziwnego się z człowiekiem dzieje. Wszystko przez te drożdże. Rzecz jasna o tym, że drożdże piwowarskie w ogóle istnieją, nie mieliśmy bladego pojęcia, ale to też nikogo nie interesowało: powstał całkiem smaczny napój i tyle wystarczyło.
Prabrowarnicy zauważyli jeszcze jedną ciekawą rzecz, której dziś być może w ogóle byśmy nie dostrzegli – otóż jeśli drugi raz próbują uwarzyć piwo w tej samej kadzi, to cały proces przebiega szybciej, nowa partia trunku jest smaczniejsza. Dziś wiemy, że to zasługa kolonii drożdży, które pozostały na ściankach i w szczelinach naczynia.
Oczywiście już wtedy wiedziano, że jeśli słodu doda się więcej, a napojowi pozwoli w spokoju przefermentować, to smak piwa będzie lepszy, a stan oszołomienia po jego wypiciu przyjdzie dużo szybciej. I choć wiedza o produkcji alkoholu była w zasadzie w powijakach, to cała ta historia doprowadziła nas ostatecznie do tego etapu, na jakim znajdujemy się dziś.
Jak powstał pierwszy chleb?
Nie można oczywiście tego dowieść naukowo, tak samo jak nie da się metodami naukowymi odkryć, jaka była historia pierwszego piwa. Można jednak przypuszczać, że to piwo jest starsze od chleba, ponieważ da się go z piwa wyprodukować. Pamiętać trzeba, że pierwsze piwo nie tylko nie było filtrowane, ale nawet nie było oddzielane od łusek nasiennych i całej reszty zawartości ziarna. Teoretycznie więc, jeśli prabrowarnik wylał resztkę surowca z kadzi po wypiciu całego płynu i nie uprzątnął kamienia, to po jakimś czasie można go już było nazwać prapiekarzem, choć jeszcze bardzo długo chleb pieczono jedynie z mąki i wody, bez dodatku drożdży ani zakwasu. Kto wie, może po prostu akurat ten wynalazek nie był jeszcze wystarczająco dopracowany.