Można by sądzić, że zarówno ja, jak i większość osób, do których jest skierowana treść prowadzonej przeze mnie i moją teściową strony internetowej, zrobiło karierę lub osiągnęło sukces. Strona jest kierowana w większości do Skarbników, Głównych Księgowych i Kierowników jednostek samorządu terytorialnego. Biorąc pod uwagę fakt, że są to stanowiska postrzegane jako prestiżowe – rozumiem, że osiągnęliśmy sukces i tak jesteśmy postrzegani w bliskim otoczeniu.
A teraz wszystkich zaskoczę - dla mnie osobiście największym sukcesem ostatnich lat było zarobienie 5,83 zł. Kwota robi wrażenie :) nie ma co. Pewnie chcielibyście znać prawdziwy powód tego zadowolenia?
Ok, do rzeczy. Tak jak napisałam w swoim profilu w Artelis, lubię podejmować nowe wyzwania. Takim wyzwaniem było jakiś czas temu założenie z teściową wyżej wspomnianej strony internetowej. Strona już działa, lepiej lub gorzej - ale działa. Czas znaleźć sobie nowe zadanie. Idąc tym tropem, poszperałam w sieci i natknęłam się na artykuły i strony poświęcone pisaniu tekstów preclowych – nazwa śmieszna, w każdym razie są to teksty wykorzystywane do pozycjonowania stron internetowych. W skrócie, dla laików takich jak ja – pisze się je po to, żeby wyszukiwarka Google mogła je wyświetlić jak najwyżej, bo to zapewnia widoczność w sieci i oglądalność strony. Gdzieś w którymś artykule natknęłam się na adres strony, na której można się zalogować, wgrywać takie artykuły i je sprzedawać. Postanowiłam spróbować swoich możliwości. Raz się żyje, więc się zalogowałam jakieś dwa tygodnie temu, ruszyłam głową i napisałam około 10 tekstów. Jeden z nich został całkowicie odrzucony – widocznie się nie spodobał. Reszta przeszła ocenę. Dzisiaj otwieram swoją pocztę i widzę wiadomość „Jeden z Twoich artykułów został sprzedany, za cenę 5,83 zł”. I wiecie co? Dla mnie to jest właśnie prawdziwa miara sukcesu. Cieszę się z tego jak dziecko. Nie znałam tematu kompletnie, nie miałam pojęcia, że w ogóle coś takiego jak pisanie tekstów preclowych istnieje. Umieszczając pierwsze artykuły byłam prawie pewna, że piszę bzdury, których nikt nie będzie chciał przeczytać. A jednak zaryzykowałam i czuję, że wygrałam :)
Teraz już wiem, że sukces to nie zawsze intratna posada, nie zawsze gruby portfel czy wakacje na Karaibach (choć te wszystkie rzeczy też cieszą) – dla mnie sukces to pokonanie samej siebie. Złamanie stereotypu i wyjście poza ustalone ramy. Dojście do czegoś nowego, absolutnie samodzielnie, bez pomocy innych. Znalezienie w sobie takich możliwości, o których istnieniu nie miałam pojęcia.
Teraz już wiem, co znaczą słowa Adama Mickiewicza:
„Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga; Łam, czego rozum nie złamie”.