Format *.docx, zaoferowany użytkownikom nowszych wersji pakietu biurowego MS Office, dziś jest już w powszechnym użytku, choć jego początki wcale nie były łatwe i wiele osób dołączało do swoich maili prośbę o przesyłanie plików w klasycznym „doc-u”. Dziś jednak nadal występują pewne problemy.

Data dodania: 2013-05-10

Wyświetleń: 1279

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Tak długo, jak edytujemy plik w obrębie tej samej wersji MS Office, wszystko działa gładko. Pierwsze problemy pojawiają się przy próbie  otwarcia pliku z nowej wersji pod jakimś starym MS Office, ale umówmy się, są to problemy niewielkie, w miarę łatwe do obejścia. Prawdziwy kłopot będziemy mieli, jeśli stworzymy plik docx nie w jego natywnym edytorze, ale na przykład Open Office albo Libre Office, którego szczególnie polecam. Natywnym formatem dla obu tych edytorów jest Open Document, czyli ODT. Jeśli jednak z jakichś względów zdecydujemy się na zapis w plikach Worda (jako copywriter muszę czasem tak robić), okazuje się, że zgodnie z komunikatem programu, „pewne treści lub funkcje mogą być niedostępne”.

Nie zauważymy problemu, jeśli będzie chodziło wyłącznie o czysty tekst i ewentualnie podstawowe style. Jest jednak kilka problemów, które pojawiają się na przykład na etapie przygotowywania prac magisterskich czy innych opracowań o większym stopniu złożoności. Większość z tych problemów nie może zostać łatwo usunięta i trzeba stosować jakieś uniki, żeby plik poprawnie wyświetlał się także w MS Word.

Po pierwsze, docx nie zawsze respektuje wprowadzone sekcje. Zwykle w formacie docx w miejscu sekcji pojawia się normalnie edytowalny tekst. Samo to nie byłoby może jeszcze straszne, chyba że jednocześnie próbowaliśmy w odt na tej podstawie budować numery stron. Dla mnie osobiście najbardziej dokuczliwą wadą docx jest to, że jeśli numerujemy strony z przesunięciem, może być ono jedynie dodatnie, podczas gdy w odt również ujemne. W praktyce efektem jest przesunięta numeracja w spisie treści i tym podobne problemy. Najprostszym sposobem obejścia tego problemu jest wyeksportowanie elektronicznej wersji odt do pdf, a drukowanie z dwóch niezależnych plików docx, aby w każdym numeracja mogła zaczynać się od 1.

Drugim problemem mogą być formaty obrazów. Po pierwsze: ramki nie wytrzymują konwersji i zwykle docx, zamiast eleganckiego podpisu, wyświetla po prostu linijkę tekstu, czasem przesuniętą względem oryginalnej orientacji. Problem do obejścia, jeśli zamierzamy od razu drukować dokument. W przypadku ramki bowiem tekst wewnątrz nie był formatowany razem z otoczeniem, a jeśli ramka zniknie, zmiany zostaną zastosowane do całego zaznaczenia - również podpisu. Z jakichś przyczyn (kod MS Office nie jest jawny, więc ciężko powiedzieć z jakich), niektóre obrazy tracą atrybuty opływania, przyjmując domyślne wartości z edytora, w którym plik jest otwierany. W efekcie otrzymujemy „rozjeżdżający się” dokument. Jedynym rozwiązaniem jest albo mieć szczęście, albo ręcznie formatować niektóre elementy w MS Word.

To nie wszystkie problemy, ale tych kilka irytuje najbardziej, ponieważ pojawia się często. Microsoft zmienia kod odpowiedzialny za formatowanie praktycznie w każdej wersji, więc autorzy OO i pokrewnych nie nadążają z wprowadzeniem zmian. Na szczęście większość z nich można zniwelować za pomocą dodatków albo prostych sztuczek z formatowaniem. Dobrym rozwiązaniem jest też otwieranie odt pod MS Wordem, który od wersji 2010 bez trudu podoła temu wyzwaniu.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena