Wywiad ze Śmiercią
Na to spotkanie szedłem z duszą na ramieniu, gdyż takie spotkanie, nawet w celach towarzyskich, kojarzy się raczej z końcem niż z jakąś przygodą. I chociaż pełen byłem obaw, coś pchało mnie przed siebie, a ja sam nie miałem żadnych wątpliwości co do słuszności podjętej decyzji.
Stawiłem się na miejsce o wyznaczonej godzinie, usiadłem na stojącej ławce i zamyśliwszy się na chwilę nad sensem życia, nagle usłyszałem cichy, przyjemny głos.
- Dobrze, że jesteś, że pokonałeś wszelkie obawy i stanąłeś przede mną, choć dla ciebie jestem niewidoczna. Wiem, że masz do mnie wiele pytań, więc śmiało pytaj, a ja odpowiem, choć nie gwarantuję, że na wszystkie, gdyż pewne kwestie muszą pozostać tam, gdzie ich miejsce, a żaden człowiek za życia poznać ich nie może.
Siedziałem przez chwilę jak zamurowany, zastanawiając się zarazem, od czego zacząć. Pytań rzeczywiście było wiele, każde ważne, bo przecież śmierć dla nas, ludzi, jest czymś nieznanym, wielce tajemniczym, a zarazem strasznym.
Po chwili zapytałem:
J - kim jesteś?
Odpowiedź była natychmiastowa.
Ś - nie tym, za co się mnie uważa. Nie jestem siłą destrukcyjną ani też końcem, a już w szczególności tym, jak się mnie przedstawia.
Czy w otaczającym was świecie nie ma wystarczająco dużo przykładów na to, że śmierć jest zarazem początkiem?
Możesz mnie nazwać jak chcesz, nie zmieni to niczego, bo nie w nazwie jest sens wszystkiego. Spójrz na wszechświat. Ileż tam chaosu, destrukcji, zniszczenia, a mimo tego wciąż trwa, w miejsce jednego, dopiero co zniszczonego, pojawia się natychmiast nowe. To dzięki tej uniwersalnej zasadzie wszystko trwa. Wszystko ma oczywiście swój czas. Raz jest to okres długi, innym razem krótki i wszystko, co się zrodziło, dokonało się w ściśle określonym celu.
J - a jaki jest ten cel? - zapytałem.
Ś - celem jest życie. Tylko tyle i aż tyle.
Największy problem jest z ludźmi, bo nie potrafią czy też nie chcą przyjąć do swej świadomości, że gdy czas się dopełnia, dopełnia się życie człowieka, bo ten nie może już niczego więcej osiągnąć. Jego rola się kończy i musi opuścić cielesną powłokę, a moim zadaniem jest przeprowadzić resztę tam, gdzie jest tego miejsce.
Aż korciło mnie, żeby zapytać, -gdzie-, powstrzymałem się jednak, czując, że nie wypada. Zapytałem:
J - wytłumacz mi, dlaczego umierają dzieci, przecież są takie małe, niewinne?
Dlaczego giną ludzie młodzi, którzy mogliby wiele osiągnąć?
Ś - znacie tylko jedną stronę medalu. Na wszystko patrzycie wyłącznie ze swego materialnego punktu widzenia, co wydaje się zrozumiałe choćby dlatego, że nie znacie przyszłości ani innych aspektów życia.
Gdy umiera jakaś młoda gwiazda, nie pytacie dlaczego, po prostu przyjmujecie to do wiadomości. Młody czy stary, to nie ma znaczenia, gdyż we wszechświecie nie ma takich podziałów, to tylko wy je stworzyliście, więc tym zasadom podlegacie.
Czas każdej materii jest ograniczony, a to znaczy, że musi umrzeć, by dać miejsce nowej.
J - Dla nas ciało pozbawione życia jest końcem. Nie wiemy, co jest potem, a to oznacza nie tylko niepewność, lecz przede wszystkim strach, bo każdy chciałby żyć tak długo, jak uzna to za stosowne. Nie znając przyszłości, poruszamy się niepewnie, chaotycznie, może nawet i głupio.
Ś - Tak, to prawda. Przyszłości nie znacie, lecz tylko dlatego, że nie jesteście do tego przygotowani, wyrządziłaby więcej szkód niż pożytku, a na to pozwolić nie można. Nie możecie również decydować o długości swojego życia, bo i do tego nie jesteście ani gotowi, ani przygotowani.
Wciąż rządzą wami emocje, a jak długo tak będzie, tak długo nie jesteście w stanie podjąć racjonalnych i słusznych decyzji.
Macie rozum, szczycicie się nim, macie wiele innych możliwości, a mimo tego nie korzystacie zbyt często z tych przeogromnych możliwości. Zwróć tylko uwagę na to, jak wiele środków przeznaczacie na narzędzia zniszczenia, a jak mało na te wspomagające rozwój waszej cywilizacji.
Wszystko to prowadzi do samounicestwienia, bo prędzej czy później do tego dojdzie. Wystarczy kilku wariatów, a w przeszłości tak już bywało, i znowu pojawi się piekło na ziemi.
J. - Pomimo naszej ułomności, wciąż próbujemy znaleźć lepsze rozwiązanie, a rozwój naszej cywilizacji najlepiej chyba o tym zaświadcza.
Ś. - Bez wątpienia tak, rozwijacie się, tyle tylko, że z tego rozwoju dla większości niewiele dobrego wynika. Szczycicie się np. sprawiedliwością, demokracją czy nawet równością. Ileż szumu wokół tych wartości, tak jakby były to największe ludzkie osiągnięcia.
Zwróć tylko uwagę na otaczający was świat. Czyż nie ma tam najlepszych wzorców do naśladowania? Oczywiście, wy to wiecie, nawet czasami stosujecie, jest to jednak zbyt mało i dlatego ponosicie tak wiele niepotrzebnych strat.
J. - Czy w takim razie mamy postępować tak samo jak zwierzęta? Czy silniejszy ma zabić słabszego, by w ten sposób udowodnić swoją wyższość?
Ś. Dlaczego wybrałeś ten przykład? Skrajności nie są jedynymi wyznacznikami, pomiędzy nimi jest cała masa przeróżnych zachowań, a jednak do nich się nie odniosłeś. Najwyraźniej skrajności są dla was najważniejsze, i może dlatego tak wiele błądzenia i złych decyzji.
Skoro już poruszyłeś ten przykład, odpowiem tak. Walka silniejszego ze słabszym jest naturalną selekcją. Prawo do rozmnażania mają tylko najlepsi, bo tylko oni gwarantują prawidłowy rozwój.
Zwróć tylko uwagę na to, co doskonale wiesz, lecz o czym z jakichś powodów nie mówisz. Doskonale to rozumiem, w końcu jesteś człowiekiem i wciąż podlegasz prawom przez ludzi stanowionych. Gdyby rzeczywiście rządzili u was najmądrzejsi, wybraliby najlepszy dla was sposób postępowania, nie dopuszczając do degeneracji, upośledzenia czy temu podobnych chorób. Systemy, którymi tak się ludzkość szczyci, są tak naprawdę systemami chorymi i to pod wieloma względami.
I chociaż większość z was zdaje sobie z tego doskonale sprawę, wolicie milczeć, udawać, że nie ma żadnego problemu, co oczywiście ma swoje konsekwencje, które musicie ponieść.
J. - Tak, to prawda, zbyt często okazujemy się tchórzami, zbyt często chowamy głowy w piasek, zapominając, że świat do odważnych należy. Są sprawy, o których lepiej głośno nie mówić, bo można tylko się narazić, a tego przecież nikt nie chce, przynajmniej świadomie.
Ś. - Pozostaje tobie tylko jedno, tkwić w zakłamaniu, w zafałszowanym poczuciu rzeczywistości, do czego masz oczywiście prawo. Wybór należy do ciebie, w końcu masz wolną wolę. Nie oczekuj jednak, że nagle otaczać cię będzie prawda, że ona cię wyzwoli, gdyż, aby to się dokonało, ty pierwszy musisz wykonać prawidłowy krok, a tym jest uświadomienie sobie swojego zakłamania, tego, co od prawdy oddala.
Dopóki żyjesz, możesz naprawdę wiele. To tylko od ciebie zależy, jak wiele osiągniesz, czy wzniesiesz się na wyżyny swoich możliwości.
A kiedy pewnego dnia przyjdę na spotkanie z tobą, żeby wyzwolić cię z cielesnej powłoki, zrozumiesz wszystko, także to, co w tej chwili jest dla ciebie nieosiągalne.
J. - Co jest po śmierci?
Ś. - Nic, po prostu dalszy ciąg tego, co niepodzielne, nierozerwalne, co zawsze stanowi jedność.
Stworzyliście linię życia, określając na niej początek, czyli narodziny, potem to, co nazywacie życiem, by na końcu osadzić tam śmierć. Ta linia, choć wydaje się wam prostą, taką w rzeczywistości nie jest.
Spróbuj umieścić te trzy dane w kole. W nim nie ma początku ni końca, więc w którym miejscu umieściłbyś początek, czyli narodziny lub też koniec, czyli śmierć?
Linearne postrzeganie świata ma swoje konsekwencje, a jedną z nich jest kroczenie po omacku, szukanie tego, czego nie ma, a co jedynie jest w sferze domysłów.
Jak wcześniej powiedziałam, wszystko jest w nieustającym ruchu, wzajemnie się uzupełniającym, gdzie jedno przechodzi w inne, gdzie nie ma pustki, czyli niczego, choć na pewno dla ludzi może to być niezrozumiałe, w końcu na wszystko chcieliby znać odpowiedź.
J. - Rozmowa z tobą dała mi wiele, za co serdecznie dziękuję. Mam nad czym się zastanawiać, mam pewnie jeszcze sporo na to czasu, choć wiem, że czas w tym przypadku jest pojęciem względnym.