Obecnie żyjemy w społeczeństwie, które określane jest jako globalne, informacyjne lub ponowoczesne. Definiujejmy świat, żeby zrozumieć procesy, które zachodzą w tempie już nie dekad, ale ze względu na rozwój nowych technologii, w tempie dni, a nawet godzin czy minut. Informacja, która jest obecna w naszym życiu kształtuje to co myślimy, robimy, w czym bierzemy udział lub z czego rezygnujemy. Człowiekowi XXI wieku trudno jest się odnaleźć w mozaice poglądów, informacji i transformacji zasad.Jednak wydaje się, iż świat mimo tego nieustannego ruchu-zmian, tak naprawdę nie jest w stanie zmienić naszych odczuć, emocji jako jednostek. Każdy chce być szczęśliwy redefinjując szczęście na swój własny spsoób. Każdy w społeczeństwie, którego jesteśmy elementami nie chce cierpieć. Każdy też pragnie szacunku, uwagi i wsparcia. Zadajemy sobie pytanie: kim jesteśmy w tym co nas otacza? I szukamy własnej drogi na osiągnięcie tego co wydaje nam się dla nas dobre, co spowoduje, że poczujemy się szczęsliwi. Wydaje nam się, że mamy tyle szans ile prób. To pozytywne przesłanie dla człowieka choć nie zawsze sprawdza się. Wtedy cierpimy i poszukujemy drogi.
Powstaje więc pytanie: czy w naszej cywilizacji określanej przez socjologów i filozofów jako kultura wyczerpania jest łatwo zaakceptować prostą buddyjską zasadę: ,,po prostu bądź dobry". Czy buddyzm obecny w kuturze Zachodu bierze udział w realizowaniu tej myśli? Czy jest to na poziomie indywidualnym czy społecznym? Czy zdefiniowanie buddyzmu w kategorii społecznej byłoby nadużyciem?
Patrząc z perspektywy historycznej przez 2600 lat buddyzm ewoluował i wchodził w symbiozę z kulturami, które dokonywały wyboru jego przyjęcia i zaakceptowania. Podobnie jest w naszej kulturze , kulturze Zachodu, która potrzebuje tego, by nie traktować człowieka jako użytkownika technologii , jako technologii ,ale jak istotę czującą, która jest powiązana z innymi czującymi istotami.To spojrzenie pojawia się przecież w buddyzmie. I co dalej?
Wydaje się, iż najprostszą definicją buddyzmu społecznego, byłoby stwierdzenie, że jest to zaangażowanie w działanie dla dobra innych poprzez altruistyczną motywację i działanie. Altruizm w naszej kulturze coraz częściej postrzegany jest jako naiwność, de mode. Może warto byłoby uczynić coś by zmienić to nastawienie, by wyjść od poziomu własnego rozwoju i to co umiemy, to czym możemy się podzielić przekazać innym. Nie chodzi o bohaterskie czyny, ale o codzienność: szacunek dla tych, których mijamy w naszym życiu, o zwykłą ludzką pomoc w drobnych przejawach życia, o uśmiech do kogoś kogo nie znamy po prostu o realziację zasady uważności. Widzę i reaguję. Widzę i angażuję się. Jeśli mamy umiejętności możemy się nimi dzielić. Jeśli mamy możliwość zaangażować się dlaczego tego nie zrobić. Mądrość wspólczująca to nie litość ,ale proces , który daje ulgę drugiemu człowiekowi. Idealistycznie i patetycznie? Jednak czy nalezy się wstydzić ludzkich odruchów, które posiadamy? Tylko człowiek jest zdolny do zachowań altrusitycznych a więc mamy taką możliwość wpisaną w naszą naturę.
Pozytywne jest to, iż buddyści zaangażowali się w ekologię, pomoc osobom wykluczonym społecznie np. Stowarzyszenie ,,Przebudzeni" mające siedzibę we Wrocławiu. Buddyści zaczęli wychodzić do społeczności , w której żyją, reagują na to co się pojawia. Być może kiedyś poprowadzą domy readaptacyjne dla osób bezdomnych , być może zaangażują się w tworzenie hospicjów. Kultura Zachodu jest przecież kulturą różnych idei i poglądów, także w sferze duchowej.
Angielski odpowiednik buddyzmu społecznego to socially engaged buddhism, w Polsce może za jakiś czas usłyszymu o buddyzmie społecznym.