Amatorów jazdy rowerowej jest wielu. Ładna pogoda, zamiłowanie do aktywności fizycznej czy pobudki ekologiczne — to tylko niektóre z powodów wyboru roweru. Uprawianie jazdy dla przyjemności deklaruje 68% Polaków. Jako codziennego środka transportu używa go połowa z nich. Jazda na rowerze daje wiele przyjemności, trzeba jednak być ostrożnym. Zwłaszcza jazda miejska rodzi duże zagrożenie związane z ruchem drogowym. Rowerzysta jest najbardziej narażonym uczestnikiem ruchu. Najczęstszym rodzajem wypadków z jego udziałem jest boczne zderzenie pojazdów. Niebezpieczeństwo, jakie wtedy powstaje, jest największe dla rowerzysty. Następstwami takiego wypadku są stłuczenia lub złamania, w najcięższych wypadkach (gdy rowerzysta nie posiada kasku) urazy czaszki, a nawet kręgosłupa, jeśli upadek jest szczególnie niefortunny.
Niestety, w zdecydowanej większości przypadków winę ponoszą kierowcy. Jednak zarówno wśród nich, jak i rowerzystów, najczęściej popełnianymi błędami przyczyniającymi się do wypadków są: nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu i nieprawidłowe wykonywanie manewru skręcania i wymijania. Do 72% potrąceń dochodzi w terenie zabudowanym w ciągu dnia. Wniosek nasuwa się sam — rowerzysta miejski to uczestnik ruchu szczególnie narażony na wiele niebezpieczeństw.
W ostatnich latach, mimo że liczba śmiertelnych przypadków zmalała, to problem występuje nadal. Szacuje się, że około 1/5 ciężkich wypadków kończy się urazami głowy. Aby zmniejszyć ryzyko, należy korzystać z kasku, który niestety nie znajduje się na głowach wszystkich rowerzystów — wielu lekceważy to minimum bezpieczeństwa. Gdy głowa nie jest chroniona kaskiem, może dojść do poważnych urazów (np. pęknięcia kości czaszki), które z kolei mogą przyczynić się do uszkodzenia układu nerwowego. W przypadku, gdy dojdzie do wystąpienia krwiaków śródczaszkowych, konieczne jest przeprowadzenie operacji, po której pacjent poddawany jest długotrwałej rehabilitacji. Jednak może okazać się, że powrót do pełnej sprawności psychicznej i fizycznej po takim wypadku będzie niemożliwy — mówi fizjoterapeuta z Falck, Krystian Żydżyłowski.
Rowerzysta-amator, który z zamiłowania do dwóch kółek pragnie dorównać profesjonalistom, może stanowić zagrożenie dla samego siebie. Niedostateczna wiedza, brak odpowiedniego sprzętu lub umiejętności, nieznajomość możliwości własnego organizmu i brawura to czyhające na niego niebezpieczeństwa. Zagrożeniem mniej oczywistym, ale jak najbardziej realnym może być również pobicie. Cyklista, który inwestuje w drogi sprzęt (mowa tu o tysiącach złotych) nierzadko pada ofiarą przestępców.
Niebezpieczeństwem czyhającym na początkującego kolarza może być również brak umiejętności oszacowania swoich możliwości fizycznych. Przez to może on doprowadzić do przeforsowania organizmu. Brak odpowiedniej rozgrzewki bywa powodem kontuzji przeciążeniowych kolan, a nawet bioder. W zależności od intensywności treningu mogą przytrafić się otarcia, skurcze, naciągnięcie ścięgien, bóle karku czy mięśni. Tych dolegliwości można się pozbyć stosunkowo łatwo, uzupełniając potrzebne witaminy i minerały, rozgrzewając bolące miejsca (masaż) i dając czas organizmowi na regenerację.
Wrogiem rowerzysty są też niesprzyjające warunki pogodowe. Intensywny i długotrwały wysiłek fizyczny podczas upału jest czynnikiem narażającym go na odwodnienie. W konsekwencji może prowadzić do przegrzania organizmu i udaru cieplnego. Jak wiadomo, jego skutki w połączeniu z intensywnym wysiłkiem organizmu mogą być śmiertelne. Z kolei rzęsisty deszcz utrudnia jazdę, zmniejsza widoczność, zwiększając za to ryzyko poślizgu.
Szczególnie narażeni na niebezpieczeństwa są cykliści uprawiający sport zawodowo, gdyż kolarstwo wyczynowe zalicza się do grupy sportów podwyższonego ryzyka. Oprócz kontuzji, zdarzających się również podczas amatorskiego uprawiania sportu, bardzo często w tej dyscyplinie występują wypadki zagrażające zdrowiu lub życiu. Ostatnio chociażby kontuzja Mai Włoszczowskiej pokazała, że czasem wystarczy małe potknięcie, by nabawić się poważnej kontuzji stopy, która wymaga licznych zabiegów rehabilitacyjnych, wykluczając z treningów na długi czas — mówi Krystian Żydżywłoski.
Zawodowi kolarze mogą wybierać spośród dwóch głównych dziedzin: jazdy górskiej i szosowej. Każda z grup narażona jest na nieco inne, wynikające ze specyfiki dziedziny, kontuzje i zagrożenia.
Kolarstwo szosowe wiąże się z dużą prędkością. Peleton zawodników jest jak kostki domina. Gdy jeden z kolarzy upadnie lub zderzy się z innym, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że wypadkowi ulegną kolejni. Duża prędkość powoduje zwiększenie czasu hamowania, natomiast mała odległość między zawodnikami utrudnia możliwość wyminięcia powstałej przeszkody. Takie wypadki bywają niebezpieczne ze względu na upadek na asfalt, co jest przyczyną stłuczeń, zwichnięć czy złamań. Równie istotnym zagrożeniem są inni cykliści. Najniebezpieczniejsze sytuacje występują podczas wymijania tych, którzy się przewrócili. W momencie najechania na nich może dojść do poważnych złamań lub urazów wewnętrznych. Jest to moment podczas wyścigu, gdy do akcji muszą wkroczyć ratownicy medyczni.
Kolarstwo górskie, z racji miejsc, w których muszą jeździć sportowcy, wydaje się bardziej niebezpieczne. Dwa główne czynniki powodujące zagrożenie to wysokość i przeszkody — w zależności od dyscypliny, którą uprawia zawodnik. Cross-country to jedna z konkurencji, polegająca na pokonaniu specjalnie przygotowanej trasy. Liczne pagórki i zakręty, z którymi muszą walczyć zawodnicy, to potencjalne zagrożenia. Upadki, w zależności od wysokości, mogą powodować obicia, skręcenia, złamania, a nawet wstrząs mózgu. W przypadku kontaktu zawodnika z ziemią czy wystającymi korzeniami drzew, o które może się on skaleczyć, opatrzenie rany jest trudniejsze.
Jeszcze bardziej niebezpieczną odmianą kolarstwa górskiego jest downhill. Zjazd po naturalnych, stromych stokach to kwintesencja sportu ekstremalnego. Prawdopodobieństwo wypadku jest więc duże — prędkość, wiele przeszkód na trasie i chęć popisania się spektakularnymi skokami to zagrożenie nie tylko dla zdrowia, ale nawet życia. Bardzo łatwo stracić panowanie nad rowerem, a wtedy upadek z wysokości czy wypadnięcie z trasy i np. zderzenie z drzewem, mogą być śmiertelne w skutkach. Kask może wtedy nie uchronić od urazu głowy, a ochraniacze przed otwartymi złamaniami. Upadek z wysokości przy dużej prędkości może być przyczyną krwotoku urażonych narządów. Mogą zdarzyć się także urazy kręgosłupa lub kończyn, uniemożliwiające powrót do sportu lub powodujące trwałe kalectwo. Rehabilitacja w takich przypadkach możne trwać miesiącami, a nawet latami. Bardzo istotne jest, by leczenie doprowadzić do końca. Organizm, który nie powrócił do pełni sił, jest bardziej narażony na kolejne kontuzje — ostrzega fizjoterapeuta z Falck, Krystian Żydżyłowski.
Niestety, uprawiając kolarstwo, należy liczyć się z wysokim ryzykiem. Przygotowując się odpowiednio do treningów, ćwicząc pod okiem fachowców i nie prowokując sytuacji zagrożenia, można je zmniejszyć. Nie da się jednak go całkowicie wyeliminować. Oprócz narażenia na wypadki, z kolarstwem związane są kontuzje, będące skutkiem długotrwałego jego uprawiania. Rozruszanie panewek stawowych nadgarstków, nadmierny rozrost mięsni łydek i ud, krzywica, a nawet impotencja to skutki zawodowego uprawiania kolarstwa.
Niezwykle istotnym zagrożeniem może być również adrenalina — problem ten dotyka wielu sportowców uprawiających sport wyczynowo. Uzależnienie od wydzielanego hormonu sprawia, że potrzebujemy go coraz więcej. To powoduje, że decydujemy się na pokonywanie coraz to trudniejszych przeszkód i tras. Tym samym sami stwarzamy dodatkowe ryzyko.
Rower — proste urządzenie o wielu imionach. Jazda na nim powoduje wydzielanie endorfin u niejednego z nas. W zależności od przeznaczenia spełnia dla nas różne funkcje: rekreacyjną, środka transportu, a nawet narzędzia pracy. Dwa koła poruszane siłą ludzkich mięśni mogą napędzić całe życie, stając się pasją. Pamiętajmy jednak, że rower musi być również kierowany siłą naszego umysłu — wtedy jest znacznie bezpieczniejszy.