Szukałem dalej. W końcu wpadł mi do głowy pomysł: „A może by tak nauczyć się jakiegoś języka? Tylko jakiego?”. Żona oglądała w tym czasie jakiś meksykański serial. Usłyszałem w tle dźwięki dobiegające z telewizora i od razu zdecydowałem – chcę podjąć naukę hiszpańskiego!
Szybko usiadłem do komputera. Wpisując w mojej wyszukiwarce frazę „kursy językowe Hiszpania”, natrafiłem na bardzo ciekawą ofertę. Był to wyjazd językowy do Kordoby, miasta położonego w malowniczej Andaluzji. Zacząłem zgłębiać przedstawioną na stronie internetowej ofertę.
Ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem w niej żadnej pozycji w stylu „8.00-10.00 – Lekcja hiszpańskiego”. Cały kurs miał mieć formę wycieczki, podczas której prowadzący przekazywałby uczestnikom wiedzę i słownictwo, którego będą potrzebowali w danej sytuacji. Na trasie wycieczki wyznaczono różne punkty, w których uczestnicy mogliby tę świeżo nabytą umiejętność wykorzystać. I tak dla przykładu – na mapie znaleźć można:
- hotel, w którym kursanci sami mają zarezerwować pokój,
- targ, gdzie ich zadaniem ma być zakup odpowiednich towarów.
Przykładów jest wiele – po jednym na każdy dzień dwutygodniowego kursu. Niesiony szaloną ciekawością i chęcią zdobycia wiedzy, dodatkowo połączonej z wypoczynkiem, stwierdziłem, że raz się żyje i zapisałem się na kurs. Teraz pozostaje już tylko spakować plecak i wyruszyć po nowe doświadczenia i wiedzę.
Wyjazd za miesiąc – już nie mogę się go doczekać.