To pierwszy taki poważny "rachunek sumienia". Będzie ich wiele i to nieuniknione, bowiem aby dobrze sprawować kontrolę nad budżetem firmy i nie popaść w nadmiar opłat i kosztów, jesteśmy zmuszeni do takich działań.
Moje obawy są uzasadnione. Mija drugi miesiąc (a właściwie półtora miesiąca prowadzę efektywną sprzedaż i coś zarabiam) i analizuję czy trafnie dobrałem branżę. Jak wiadomo sezon na artykuły szkolne jest dopiero w okresie letnim i wczesnojesiennymn, tak więc na tą chwilę nie moge liczyć na zarobek. Przynajmniej to co zdołam sprzedać, nie pokryje nawet dziesiątej części kosztów. Z tego właśnie powodu kieruję swoją uwagę na usługi. Przeważają reklamowe i poligraficzne. Tutaj też jest ciężko, gdyż firma jest młoda i brakuje jeszcze reklamy. Klienci wolą udać się do profesjonalistów w tej branży. Bynajmniej nie nazywam siebie ani moich partnerów - amatorami, jednak do profesjonalizmy jest potrzebny staż na który dopiero pracuję.
Tu właśnie pojawia się duży problem. Sprzedaż detaliczna artykułów szkolnych jest znikoma. Nieco lepiej jest ze sprzedażą artykułów biurowych, to jednak nie pokryje kosztów, zaledwie małą ich część. Pozostaje więc nadrabiać usługami i tak właśnie się dzieje. W mijającym miesiącu udało mi się wyrobić normę połowy kosztów. Pozostało 5 dni roboczych i już teraz mogę szacować, że w przyszłym znowu jestem zdany na "osobisty portfel" - ten jednak gwałtownie się kurczy.
Postanowiłem również zainwestować w maszynę. Przeliczyłem sobie, że nawet gdybym nie był w stanie utrzymać mojego biznesu to przynajmniej dzięki tej inwestycji będę mógł część pieniędzy odzyskać - to scenariusz najgorszy z możliwych i staram się nie myśleć o nim. Trzeba jednak być świadomym zagrożenia aby nie popaść w ewentualne złamanie.
Ogólnie rzecz nazywając - jest fatalnie. Najciekawsze jest to, że pomimo iż fakt ten następuje, to wszystko idzie zgodnie z zakładanymi planami. Uwzględniałem początkowy okres jako ten w którym będę ponosił niemal same straty. i tak też niestety się dzieje.
Jednak inaczej jest szacować w obliczeniach na kartce a inaczej, gdy fizycznie widać jak regularnie i dosyć szybko suma zgromadzona na koncie uszczupla się dochodząc powoli do niebezpiecznego poziomu.
Kredyty nie wchodzą w rachubę, gdyż to oznacza tylko jedno - całkowite pogłębienie się w przepaść finansową. na chwilę obecną jest ona pod pełną kontrolą i zabezpieczona przynajmniej na 1,5 miesiąca bez przychodów.
Co w takiej sytuacji zrobi profesjonalista, wiedząc, że posiadane fundusze są jedynie zabezpieczenie a na inwestycje dodatkowych nie może zaciągnąć?
Otóż, wcielając się w doradcę i finansistę, staram się myśleć jak on. Uwzględniam więc wszelkie koszty i przeliczam wartość towaru oraz osiąganego przychodu z uwzględnieniem czasu w jakim go generuję. Ciężko jest to robić na podstawie zaledwie 50 dni, lecz taki właśnie rachunek wydaje się niezbędny.
I także w tych obliczenia wychodzi, że przy takim tempie wzrostu sprzedaży mogę liczyć na pełną rentowność dopiero za około pół roku. Pieniędzy nie wystarczy.
Co robić?
Otóż, jak wiadomo wszystko kosztuje. Przez kilkanaście lat nie miałem pracy i te które wykonywałem to były jedynie dorywcze. W tym czasie, jedynie przez trzy miesiące miałem opłacany ZUS. Emerytura mi się nie należy. Każda z wykonywanych prac nie dawała mi żadnych perspektyw rozwojowych. Jedynie współpraca z zaprzyjaźnioną firmą multimedialną, gdzie odnalazłem swój najmocniejszy punkt - reklama, marketing i zarządzanie - przynosiła mi wymierne efekty w postaci zarobku adekwatnie do czasu pracy oraz możliwości rozwoju i swobody działania. jednak i tu były pewne ograniczenia, które w pełni nie pozwalały mi na całkowitą satysfakcję zawodową i osobistą.
Prowadząc firmę, mam pełne i nieograniczone pole do popisu. Mogę wykorzystać wszelkie moje pomysły i nie myśleć o tym czy zostaną zaakceptowane. To komfort o jakim każdy z nas marzy.
Pieniądze. No cóż to co robię jest kosztowne i istnieje duże prawdopodobieństwo, że popadnę w długi i być może w załamanie. Aby tego uniknąć, co jest całkiem możliwe, postanowiłem przeliczyć to na korzyści wymierne i porównać z innymi możliwościami uzyskania tych wszystkich elementów działania jakie obecnie nabywam. Gdybym wszystkie chciał nabyć, musiałbym iść na studia i to o dosyć wysokim poziomie. Za te studia musiałbym płacić a więc równocześnie zarabiać. Koszt wynosi około 3000zł czesnego przy wysokim nakładzie pracy. Efekt końcowy to duża ilość wiedzy lecz niestety mała ilość doświadczenia. Prowadząc firmę obie te korzyści zdobywam jednocześnie a koszty wynoszą tyle samo - 3 miesiące działalności bez zarobku = koszt studiów roczny. W tym okresie przecież jest niemal pewne, że zarobię określoną część pieniędzy na pewno i te okres proporcjonalnie się przedłuża. Realne są również perspektywy, że biznes, który prowadzę okaże się bardzo dochodowymi i tym samym moje wszystkie obawy i zmartwienia znikną szybciej niż zakładałem.
Przyznam rację, że to dosyć abstrakcyjny sposób kalkulacji. Uważam, że jednak jest to skuteczna metoda na poprawienie i utrzymywanie stanu psychicznego - a konkretnie, pozytywnego myślenia.
Takich metod wsparcia myślenia w sposób przedsiębiorczy i jednocześnie w pełni optymistyczny jest kilka. jedną z nich jest afirmacja, którą po części pisząc ten artykuł, stosuję.