Nazwa jest nieważna, bo chodzi o to samo - o zademonstrowanie postępów w nauczaniu gry. W szkole muzycznej oznacza to publiczny występ!
Jak zadbać o dobre wyniki dziecka grającego na instrumencie, o bardzo dobry stopień na półrocze?
Warto szerzej pomówić na ten temat i to z kilku powodów. Najważniejszy powód to właściwie pojęte dobro dziecka. Szkoły artystyczne mają to do siebie, że uczą się tam dzieci szczególnie wrażliwe. Wrażliwe na piękno ale też wrażliwe na bodźce negatywne. Z tego właśnie powodu bardziej dotkliwie odczuwają nie tylko niepowodzenie ale również brak spodziewanego rezultatu. Brak sukcesu jest często w naszym życiu traktowany jako niepowodzenie.
Ileż to razy nauczyciel w szkole muzycznej widzi płaczące dziecko nie tylko po nieudanym występie ale również po mniej udanym, choć całkiem niezłym występie.
Dlaczego wyćwiczony utwór, dobrze zagrany w domu, w klasie na występie nagle stwarza problemy?
Wśród wielu powodów wartych analizy jeden jest najczęstszy. To brak takiego stopnia wyćwiczenia utworu, by wszystkie czynności związane z grą zostały zautomatyzowane czyli zakodowane w podświadomości, jak inne odruchy warunkowe, jak czynności nawykowe.
Co to oznacza? Oznacza to, że nie wystarczy utworu się dobrze a nawet bardzo dobrze nauczyć. Po opanowaniu utworu należy poświęcić sporo czasu i energii na wyćwiczenie automatyzacji tysięcy ruchów i gestów służących wykonaniu. Wszystko to pomimo, że JUŻ SIĘ UTWÓR UMIE GRAĆ!!!
Wiedzą to dobrze wirtuozi, którzy miesiącami cyzelują wspaniale opanowany utwór.
Dziecka nie stać jeszcze na taką autodyscyplinę. Nie należy nawet tego od dziecka wymagać.
Na szczęście zdolności muzyczne łączą się najczęściej z CIĄGŁĄ potrzebą powtarzania utworu. Najczęściej ale nie zawsze. Nie wszystkie wysoko uzdolnione muzycznie dzieci chcą "delektować się" pięknem utworu grając go na okrągło. Wiele z nich przestaje zajmować się wyćwiczonym utworem natychmiast po stwierdzeniu "już umiem!".
I to jest właśnie najczęstsza pułapka.
Jeśli leży nam na sercu dobro dziecka, należy mu w takiej sytuacji pomóc. Należy zastąpić żelazną dyscyplinę wirtuoza innymi środkami spełniającymi to samo zadanie.
Jak pomóc skutecznie?
Najlepiej zainteresować się jego grą i wykonywanym utworem! Na twoje życzenie wyrażone szczerze dziecko powtórzy utwór choćby po to, aby Cię zadowolić.
Najlepiej zaś urządzić domowy koncert w rodzinie jako próbę występu.
Niech to będzie prawdziwy próbny występ na półrocze - z ukłonem, oklaskami, CISZĄ PRZED ROZPOCZĘCIEM, i najlepiej w stroju koncertowym.
Podkreślam szczególnie słowo cisza, ponieważ często nawet nauczyciele lekceważą ten element, udzielając porad w czasie prób do chwili rozpoczęcia gry. Uczeń się do tego przyzwyczaja. Tymczasem w trakcie występu panuje absolutna cisza, w której ma się teraz odnaleźć. Jest to częsty powód niepowodzeń ucznia na występie!
Ktokolwiek uczył się gry i występował publicznie, potwierdzi moje słowa, że ten moment kiedy zapowiedziano Twój występ wymieniając imię, nazwisko, utwór i ewentualnie nazwisko nauczyciela, potem wejście na estradę, ukłon, zajęcie miejsca przy instrumencie i owa chwila absolutnej ciszy, są czasami przeżyciem wręcz niesamowitym.
Taki próbny egzamin na półrocze stosuję w swoim nauczaniu i daje to bardzo dużo moim uczniom. Moi uczniowie nie popełniają pomyłek na estradzie, lub zdarza się to naprawdę bardzo rzadko.
Błędem wielkim jest pomijanie psychicznego przygotowania do występu. To przygotowanie obejmuje - oprócz samej gry - wszystkie dodatkowe czynniki towarzyszące występom estradowym. Piszą o tym w podręcznikach metodycznych największe autorytety muzyczne.
Rzecz zaś zaczyna się już w domu ucznia, w rodzinie. Utworzenie warunków do sprawdzenia przygotowania estradowego jest swoistą przysługą oddawaną członkowi rodziny.
Zachęcam zatem do wdrożenia tej prostej, domowej techniki metodycznej, dotyczącej nauczania gry na instrumencie muzycznym.
Staszek Sadłowski, Szczecin, 21 grudnia 2011 r.