Fani wysublimowanego r&b, soulu oraz popu na pewno za to docenią  „Negro Swan”. Artykuł został wyróżniony przez portal gazeta.pl

Data dodania: 2019-05-18

Wyświetleń: 1068

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

RECENZJA

0 Ocena

Licencja: Copyright - zastrzeżona

Blood Orange – Negro Swan

Devonté Hynes znany bardziej jako Blood Orange jest uważany za jedną z największych nadziei brytyjskiej muzyki. Najnowszy studyjny album muzyka „Negro Swan” otrzymał znakomite recenzje w prasie i jest jednym z głównych kandydatów do zdobycia różnego rodzaju nagród za płytę roku. Dev Hynes, wbrew temu co się o nim teraz mówi, żółtodziobem w branży nie jest. Artysta rozpoczął karierę w 2004 roku w dance-punkowej grupie Test Icicles, w której grał na gitarze i na syntezatorach. Po rozpadzie kapeli Hynes występował jako Lightspeed Champion i prezentował muzykę rockową. Od 2011 roku muzyk  wykonuje mieszkankę r&b i muzyki elektronicznej i występuje jako Blood Orange. Piosenkarzowi idzie naprawdę nieźle. Poprzednie trzy krążki z „Freetown Sound” z 2016 roku na czele zostały świetnie przyjęte przez fanów oraz media. Jednak to najnowsze dzieło artysty „Negro Swan” rozniosło system.

Niespiesznie toczące się utwory z nowej płyty z początku średnio zapadają w pamięć.  Jeżeli ktoś wraca do kawałków z „Negro Swan” to nie ze względu na melodie, ale na wysublimowane brzmienie, piękne, atmosferyczne partie instrumentów elektronicznych („Dagenham Dream”, „Charcoal Baby”, „Jewelry”) oraz uzależniający głos artysty. Oczywiście atutów „Negro Swan” ma znacznie więcej. Przecież to pojawiające się gdzieniegdzie efektowne partie dęciaków, instrumentów perkusyjnych oraz gitar także przyczyniły się do sukcesu albumu.

Blood Orange kroczy tą samą ścieżką co The Weeknd w czasach, gdy ten nie był tak bardzo komercyjny. Fani wysublimowanego r&b, soulu oraz popu na pewno za to docenią  „Negro Swan”, natomiast do reszty słuchaczy ta wspaniała muzyka może nie dotrzeć. Powodem jest tu brak jakiegokolwiek utworu z potencjałem radiowym. Najbardziej z tej płyty wbija się w mózg pierwszy utwór „Orlando”  nawiązujący do strzelaniny w nocnym klubie dla gejów w Orlando na Florydzie w 2016 roku oraz pobicia Deva Hynesa w autobusie gdy był młody (tak, Blood Orange to artysta poważny i opowiada o rzeczach trudnych). Jednak nawet ten numer nie ma w sobie przebojowości znanej z utworów The Weeknd czy Prince’a, do którego Hynes też jest porównywany.  Oznacza to, że tą muzykę poznają tylko wybrańcy, osoby kochające dobrą muzykę i szukające niebanalnych brzmień w sieci.

Licencja: Copyright - zastrzeżona
0 Ocena