Moja ulubioną jest "Ach, śpij kochanie". Słyszałam ją od zawsze i może dlatego pamiętam i jest we mnie. A czasem pomaga przełamać bariery. Było to tak.
Byłam w Izraelu i sprzątałam w domu, w którym mieszkały Lian i Ronit. Lian miała 7 miesięcy i opiekowała się nią mama. Pewnego razu Ronit musiała zrobić zakupy, ala bała sie zostawić dziecko z obcą osobą (pracowałam dość krótko).
Powiedziałam - nie bój się, nic się nie stanie, idż do sklepu. Popatrzyła na mnie i...poszła.
Dziecko spało, ale nagle się przebudziło i zaczęło płakać. Wzięłam na ręce, przewinęłam, ale Lian nadal płakała. Przytuliłam więc, pokołysałam i...zanuciłam "Ach, śpij kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz - dostaniesz"... Uspokoiła się, westchnęła i...zasnęła.
Ronit weszła cichutko i stojąc za moimi plecami słuchała polskiej kołysanki, zdziwiona spokojem i faktem, że jej dziecko ufnie śpi na rękach obcej kobiety. Ronit nie znała języka polskiego, ale melodia bardzo jej się podobała i chciała poznać treść kołysanki. Przetłumaczyłam więc... Teraz śmieję się, że było to krzewienie kultury polskiej poza granicami i przełamywanie barier rasowych.
Ale po powrocie do Polski, kiedy zaczęłam opiekować się dziećmi, moja kołysanka również mi pomogła. Pierwsze zapoznanie i pierwszy spacer z niemowlakiem plus moja ulubiona kołysanka były stałym punktem programu. I dzieci akceptowały mnie od razu. Może kiedyś już ją słyszały, kto to wie. W każdym bądż razie zasypiały ufnie i bez płaczu.
Sami przyznacie - to magiczna kołysanka. Weżcie ją sobie, dają ją wam.