Współczesna medycyna akademicka robi co może, ale często jest niestety bezsilna. Nie zawsze przez wzgląd na stan dzisiejszej wiedzy, czasem na drodze stoją czynniki zupełnie innego rodzaju.
Dopiero od niedawna mówi się głośniej o tym, że za sporą ilość naszych schorzeń odpowiada kiepskiej jakości jedzenie, zwłaszcza produkty wysoko przetworzone, które nie dostarczają nam potrzebnych składników diety, a tych zbędnych czy wręcz niepożądanych, dostarczają w nadmiarze.
Jeszcze kilka lat temu lobby producentów żywności miało możliwość ucinania tego typu wypowiedzi, tłumienia ich w zarodku i spychania do roli niczym nie popartych spekulacji. Obecnie, dzięki bardzo silnej roli mediów, którą wsparł swoją ogromną mocą internet, nie ma już mowy o tym, by zatkać usta tym, którzy chcą głośnej debaty na temat jakości jedzenia i jego wpływu na jakość naszego życia.
Pewnie dlatego dopiero teraz większość z nas ma okazję usłyszeć o badaniach, jakie niemiecka biochemiczka, dr Johanna Budwig, prowadziła już w latach 50-tych. Dr Budwig aż do swojej śmierci w 2003 roku była gorącą orędowniczką stworzonej przez siebie metody leczenia chorób cywilizacyjnych za pomocą diety.
Badania kliniczne, które prowadziła początkowo na zlecenie niemieckiego rządu, a później kontynuowała we własnym szpitalu, potwierdziły, że dzięki jej podejściu do chorób można było skutecznie walczyć z cukrzycą czy nawet nowotworami. O znaczeniu odkryć niemieckiej badaczki świadczyć może fakt, ze jest ona autorką jedenastu książek, a za swój dorobek była aż siedmiokrotnie nominowana do Nagrody Nobla.
Głównym założeniem metody dr Budwig było wytworzenie brakujących w organizmie chorych fosfatydów i lipoprotein (kwasów tłuszczowych), pomagających utrzymać w karbach nadmierną produkcję oksydazy, sprzyjającej rozwijaniu się nowotworów. Naturalnym sposobem na uzupełnienie kwasów tłuszczowych jest przyjmowanie ich w formie pożywienia, najlepiej jak najmniej przetworzonego.
Nie wystarczy jednak spożywać produkty bogate w tłuszcze Omega 3, które są ostatnio - całkiem z resztą słusznie - powszechnie reklamowane. Problem polega jednak na tym, że w wielu sprzedawanych produktach kwasy tłuszczowe są poddawane obróbce cieplnej, co niszczy ich zdrowotne działanie. Kupując więc w sklepach przetworzone produkty z Omega 3, nie mamy pewności co do ich wcześniejszych losów.
Idealnym rozwiązaniem może być jednak odwołanie się po raz kolejny do rezultatów badań dr Budwig. Szukając produktów, które zawierałyby idealne proporcje fosfatydów i lipoprotein, a na dodatek odpowiednio przyswajały się w organizmie, niemiecka biochemiczka sporządziła recepturę na pastę, która stała się podstawą jej diety.
Przepis ten jest niesłychanie prosty i zawiera dwa obowiązkowe elementy. Są to biały twaróg i olej lniany. Twaróg ma być chudy, taki bez problemu możemy kupić w sklepie, najlepiej będzie wspomagał spalanie tłuszczów, białek i węglowodanów. Drugi składnik jest jednak o wiele ważniejszy – to olej lniany. Badania dr Budwig udowodniły, że jest on niezwykle bogatym źródłem Omega 3, niezwykle ważne jednak jest, żeby był on świeży i aby nie poddawano go wcześniej obróbce cieplnej. Niestety niekiedy trudno mieć taką pewność kupując olej lniany w sklepie.
Dlatego właśnie, mając na uwadze to zastrzeżenie, warto skrócić drogę, jaką olej lniany przebywa od producenta do naszego domu. W Polsce istnieje możliwość, by taki olej kupić bezpośrednio od producenta, nawet za pośrednictwem internetu. Kiedy już kupimy dobry olej lniany, możemy przystąpić do sporządzenia pasty według przepisu dr Budwig.
Będziemy potrzebowali oleju, chudego twarogu i naturalnego jogurtu 0%. Składniki zmiksujemy na konsystencję zbliżoną do rzadkiego majonezu, warto jednak pamiętać, by do miksowania nie używać ubijaczek, a miksera z ostrzami. Pozwoli to uzyskać jednolitą, gładką konsystencję pasty.Proporcje składników są różne, w zależności od tego czy przygotowywana pasta jest spożywana profilaktycznie, czy jest narzędziem mającym pobudzić organizm do walki z chorobą.
Na około 12 dkg twarogu będziemy potrzebowali 6-8 łyżek oleju lnianego dla chorych albo 2-4 łyżek dla zdrowych. Nieco inaczej ma się sprawa z przyrządzaniem pasty dla dzieci, musimy być wówczas o wiele bardziej precyzyjni i wymierzyć 1 gram oleju na każdy 1 kilogram masy ciała dziecka. Jogurtu nie musi być wiele, chodzi o to, żeby pozwolił nam na uzyskanie odpowiedniej konsystencji, bowiem tak niewielka ilość oleju nie rozwodni odpowiednio twarogu.
Jeśli nie mamy jogurtu, może to być kefir lub maślanka. Pastę warto doprawić, żeby miała przyjemniejszy, łatwiejszy do spożycia smak. Ja zazwyczaj dodaje miód i cynamon, czasem odrobinę startego imbiru. Można również przyrządzić wersję wytrawną, ale trzeba uważać z solą.Pasta nie jest jedynym elementem opisanej przez dr Budwig diety.
Pozostałe warunki dobrego odżywiania się są jednak podobne do niektórych, co bardziej zrównoważonych diet, proponowanych przez współczesnych dietetyków. Zaleca się jedzenie owoców (choć nie mieszanie ich), warzyw, picie wyciśniętych soków owocowych (choć najlepiej kilka godzin po zjedzeniu pasty, żeby kwasy nie zniwelowały jej działania). Węglowodany najlepiej spożywać w formie chleba z mąki pełnoziarnistej i to w niewielkich ilościach.
Powinniśmy jeść ryby, unikać za to mięs, zwłaszcza z hodowli, w których podaje się zwierzętom hormony i antybiotyki. Wskazane są produkty mleczne, oczywiście bez cukru (którego w ogóle staramy się unikać) i z niską zawartością tłuszczu. Zamiast słodyczy warto zaopatrzyć się w daktyle, figi i suszone owoce. Działanie oleju można potęgować spożywając siemię lniane. Kilka łyżek mielimy i spożywamy kwadrans po zmieleniu.