Pewnie każdy słyszał o kwietniowym i majowym włamaniu na serwery PlayStation Network i Sony Online Entertainment. To ostatnio jedne z głośniejszych newsów w branży IT. Okazało się, że haker nie był ani niedoświadczonym dzieciakiem, ani hakerem-profesjonalistą.

Data dodania: 2011-05-25

Wyświetleń: 1266

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Na początku Sony nie chciało się w ogóle przyznać, że ich serwery zostały shakowane. Twierdzili, że wyłączyli system z powodu awarii. Przyznali się dopiero po kilku dniach i skulili głowę. Wykradziono dane osobowe stu milionów użytkowników – imion, nazwisk, adresów, numerów telefonu, e-maili i danych do kart kredytowych. Hakerzy zdobyli również szczegółowe dane do kart kredytowych wraz z terminem ważności i kodów CVV. Na szczęście dane te pochodzą z 2007, więc pewnie nie są już aktualne.

Okazało się, że firma nie zabezpieczyła odpowiednio swoich serwerów (mimo że niedługo przed atakami chwalili się, że zainwestowali w nowoczesne oprogramowanie zabezpieczające). Nie zaktualizowali oprogramowania z niewiadomych powodów. Mogło to wynikać ze zbyt drogich testów nowej wersji, z czasowego wyłączenia działania systemu lub z powodu zbagatelizowania problemu. To nie ma znaczenia. Ważne, że tak ogromna firma nie zadbała o odpowiednie zabezpieczenie danych, co jest karygodne.

Dlaczego Sony stało się celem ataku hakera? Uważa się, że był to rewanż za działania prawne przeciwko hakerowi George'owi Hotzowi, który udostępnił w internecie informacje dotyczące sposobów złamania zabezpieczeń konsoli PlayStation 3. Hakerzy pokazali Sony, że sami nie są wystarczająco zabezpieczeni.

Sony musiało zamknąć zaatakowane usługi i próbuje sobie z nimi poradzić. Okazuje się jednak, że w internecie pojawiają się informacje o kolejnych włamaniach.

Reputacja firmy stoi pod znakiem zapytania. Już teraz chęć zrezygnowania z korzystania usług sony deklaruje co piąty gracz. Trudno im będzie odbudować zaufanie użytkowników, zwykłe przepraszam i przyznanie się do winy nie wystarczy. Pozostaje nam czekać cierpliwie na rezultaty i dalszy ciąg wydarzeń.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena