Przebieg eksperymentu:
Rosenhan do współpracy dobrał sobie 7 osób [3 psychologów, lekarz pediatra, student psychologii, malarz i gospodyni domowa]. Zanim jednak przystąpili do części głównej eksperymentu odpowiednio się do niego przygotowali, przez kilka dni nie myli zębów, panowie nie golili się, następnie ubrani w nieco zabrudzoną odzież pod fałszywym nazwiskiem telefonowali do zakładu psychiatrycznego twierdząc, że słyszą jakieś głosy.
7 z 8 uczestników eksperymentu otrzymało diagnozę schizofrenii, 1 zaś zespół depresyjno-dyscyplinarny. Podczas, gdy otrzymali oni już podane wyżej wyniki badań zaczęli zachowywać się całkowicie zwyczajnie, przestrzegali regulaminu kliniki i odnosili się do personelu i lekarzy w sposób spokojny, miły, zrozumiały i logiczny, gdyż celem było jak najszybsze przekonanie lekarzy o swoim zdrowiu psychicznym i samodzielne opuszczenie szpitala.
Okazuje się, że raz przyjętej diagnozy nie było łatwo się pozbyć i w jakikolwiek sposób przekonać lekarzy o swoim racjonalnym sposobie myślenia. Naukowcy z czasem obserwowali coraz bardziej nieprzychylne i brutalne zachowanie wobec nich i innych pacjentów, co było powodem niepokoju i strachu ze strony pseudo pacjentów. W zaistniałej sytuacji, tuż po wyjściu ze szpitala wszystkich uczestników eksperymentu [średnio 3 tygodnie], zatrudniono prawnika, który podjąć miał odpowiednie kroki w przypadku niebezpiecznej sytuacji, która powstać by mogła w następnych klinikach, jakie odwiedzić mieli zamiar uczestnicy eksperymentu.
W sumie odwiedzili oni 12 szpitali o rożnych stopniu zaawansowania technicznego i sposobu diagnozowania chorób, w których otrzymali łącznie 2100 różnych leków antypsychotycznych, które w ukryciu wypluwali.
Obserwacje:
Personel mało nie interesuje się pacjentem, jest od niego kompletnie odseparowany i nie traktuje go poważnie jako człowieka rozumnego, ze względu na chorobę jaką posiada.Najmniej do czynienia mieli pacjenci z tymi osobami [lekarze psychiatrzy], z którymi najbardziej pragnęli porozmawiać.Częstą reakcją na wszelkie pytania pacjentów były niezwiązane z tematem odpowiedzi typu:
- Przepraszam bardzo panie doktorze, kiedy będę mógł wyjść na teren szpitala?
- Dzień dobry Dave, jak się dzisiaj czujesz? - odpowiada lekarz przechodząc obok rozmówcy w sposób całkowicie obojętny.W 71,88% przypadków reakcje psychiatrów na pytania pacjentów to odwrócenie się pójście dalej, w przypadku personelu było to 100% zainteresowanie się chorym.Pacjenci byli karani słownie, ale również fizycznie, sam Rosenhan widział jak bito jednego z pacjentów za to, że podszedł do salowego i powiedział: Podobasz mi się.Wszelkie oznaki gniewu i agresji personelu nie były kwestionowane i krytykowane.Normalna była znajomość personelu z rzeczami osobistymi chorych i obserwacja czynności fizjologicznych [niekiedy w toaletach nie było drzwi wejściowych].
Wnioski:
W jaki sposób Rosenhan i jego współpracownicy zinterpretowali powyższe obserwacje:
Strach i brak zaufania do chorego ze względu na przypisaną mu przez psychiatrę etykietę, która często była okrutnie zabarwiona i przesadzona.Hierarchia szpitala prowadzi do znikomych stosunków pacjentów z lekarzem.Bezgraniczna wiara w to, że leki psychotropowe zawsze działają i potrzeba interwencji psychiatry.
To nie wszystko:
1 z amerykańskich szpitali publicznie ogłosił, że w ich placówce owa sytuacja nie miałaby miejsca zarzucając Rosenhanowi metodyczność w działaniu. Ten w odpowiedzi zapowiedział, że w ciągu 3 miesięcy wyślę do ich szpitala swoich pomocników i udowodni swoją rację. Jak się okazuje ‘rozpoznano’ tam 41 podejrzanych jako oszustów eksperymentatora i 42 zdemaskowanych pseudo pacjentów. W rzeczywistości David Rosenhan nie wysłał do tego szpitala żadnego ze swoich współpracowników …