Zarówno mężczyźnie jak i kobiecie zakazana miłość sprawia przyjemność,
mężczyzna jednak słabo maskuje swoje uczucia, kobieta zaś pożąda w skrytości.
Owidiusz, Sztuka kochania
Czasami jednak rodzaj sygnalizowanych problemów przyprawiał mnie o zwyczajne rozbawienie. Na portalach typowo kobiecych jednym z najzabawniejszych tematów była męska pasja do wyrafinowanych form filmowej erotyki. Oto zrozpaczona żona, w akcie ostatecznej desperacji donosi, że mąż uwielbia oglądać filmy porno! „To okropne! Co mam robić? Czy wasi mężowie też tak mają?”
Przygotowując ten krótki artykuł wpisałem w wyszukiwarkę Google hasło „mąż ogląda filmy porno”. Jak się okazuje, temat cieszy się w Internecie zainteresowaniem naprawdę masowym.
Nie wiem doprawdy, co okropnego jest w mężowskiej skłonności do filmów erotycznych, choć skądinąd rozumiem, że to zjawisko może mieć mocne przełożenie na jakość intymnych stosunków pomiędzy małżonkami. Warto jednak zwrócić uwagę, że wpływ ten może mieć zarówno negatywny, jak i pozytywny charakter. Jeśli oglądanie pornografii ma postać niewinnej rozrywki, może stanowić ciekawe uzupełnienie życia erotycznego. Jeśli jednak pornograficzna pasja utrudnia lub uniemożliwia podejmowanie normalnej, małżeńskiej czy po prostu partnerskiej aktywności seksualnej, skłonność taka może się stać poważnym problemem. Często bowiem jedno z partnerów, przyzwyczajone do akrobatycznych, łóżkowych popisów gwiazd porno traci zainteresowanie preferującym całkiem zwyczajny, bardziej tradycyjnie rozumiany seks towarzyszem życia. A brak obustronnego, seksualnego spełnienia może być ważną przyczyną rozpadu związku.
W moim pokoleniu rodzice niewiele rozmawiali z dziećmi. Nigdy nie słyszałem, by którykolwiek kolega był przez kogokolwiek dorosłego uświadamiany w zakresie spraw seksualnych. Dla nas, w okresie przebudzenia erotycznego filmy pornograficzne były pierwszym i – co ważne – bardzo bogatym źródłem informacji na temat ludzkiej płciowości (a przede wszystkim – kobiecej anatomii…). Muszę jednak przyznać, że wszystkie sceny, z którymi wówczas miałem do czynienia, były naprawdę dość niewinne. Dysponowaliśmy filmami ze Złotej Ery Filmów Porno, czyli z lat siedemdziesiątych XX wieku, a produkowane wtedy obrazy nie bywały specjalnie szokujące (zapewne zdarzały się różne, ale rodzice mojego posiadającego magnetowid kolegi preferowali najwyraźniej soft porno…). Oglądaniu filmów towarzyszył też niezwykły klimat tajemnicy, konspiracji i poczucie uczestniczenia w czymś naprawdę niezwykłym.
Erotyka to jedno z najbardziej ludzkich zjawisk, jakie znam. Nie mam nic przeciwko pornografii, nawet przeciwnie, ale jestem człowiekiem w ogóle dość liberalnych poglądów. Uważam, że wszystko jest dla ludzi, zwłaszcza jeśli sami, dojrzale i w pełni świadomie sięgają po takie czy inne rozrywki. Nic mi do tego, co kto robi w swojej sypialni, a nawet w windzie czy budce telefonicznej, jeśli taką ma akurat ochotę. Myślę, że tak długo, jak długo erotyczne wybryki nikomu nie szkodzą, seksualne preferencje pozostają osobistą sprawą zainteresowanych. Każdy wynalazek można jednak wykorzystać na różne sposoby, a każde rozwiązanie miewa swoje dobre i złe strony, co wyraża się w potocznie używanym powiedzeniu „zawsze coś za coś”.
Zasłaniając genitalia listkiem figowym człowiek narzucił sobie niebywałe, zupełnie nieznane innym zwierzętom ograniczenia (każdy z Czytelników widywał pewnie swobodnie, na środku ulicy kopulujące pieski). Ma to zresztą zarówno złe, jak i dobre aspekty. Niewątpliwie negatywny charakter ma niepoważna, od wielu wieków towarzysząca czynnościom seksualnym pruderia. Idiotyczne karanie dzieci za masturbację, zakaz oglądania najbardziej niewinnych, erotycznych scen w filmach, straszenie chorobą czy piekłem w odpowiedzi na najnormalniejsze zachowania płciowe i wiele innych, równie absurdalnych przejawów bezsensownej i nieuzasadnionej inkwizycji sumienia to dla wielu z nas zjawiska dobrze znane. Społeczne embargo na sprawy fizycznej miłości skutkuje najrozmaitszymi problemami emocjonalnymi, a nerwice seksualne są tylko jednym przykładem. Z drugiej strony, pewne bariery w dostępie do treści erotycznych czynić mogą życie płciowe szczególnie atrakcyjnym. Widok kobiety w bieliźnie jest powszechnie uważany za znacznie bardziej ekscytujący, niż kobiety całkiem nagiej, choć osobiście wolę jednak niewiasty zupełnie gołe. Chodzi jednak o to, że niedosyt jest przeważnie znacznie lepszy od przesytu, a ograniczona dostępność określonych dóbr czyni te dobra o wiele bardziej interesującymi. Również zakazany owoc smakuje podobno najlepiej – faktycznie, oglądanie filmów pornograficznych dzisiaj to już zupełnie nie to samo, co wówczas, po szkole, u kolegi, podczas nieobecności rodziców…
Czasami zazdroszczę starożytnym ich swobody w podejściu do tego typu spraw. Wystarczy poczytać Kamasutrę, by zorientować się, że życie seksualne może być po prostu fantastyczną przygodą, czego wszystkim swoim Czytelnikom najserdeczniej życzę. Uważam bowiem, że wielu ludzi zupełnie zaniedbuje tę część życia, która może być źródłem wielkiej frajdy, jednoznacznie pozytywnych przeżyć i zdrowia emocjonalnego. Co niezwykle ważne – to wszystko (przeważnie) mamy za darmo (tak naprawdę w psychologii nie ma nic za darmo, ale w tym przypadku chodzi mi o brak konieczności ponoszenia nakładów finansowych).
Nigdy nie byłem zwolennikiem psychoanalizy, ale z Zygmuntem Freudem mam wiele wspólnego. Między innymi przekonanie, że świat kręci się wokół tyłka, jeśli mogę tak to określić - obok trudnej do zrozumienia obsesji posiadania popęd płciowy jest głównym motorem ludzkiego działania, a potrzeba realizacji najróżniej wyrażonych potrzeb o tym charakterze w sposób niewiarygodny determinuje nasze codzienne życie. Jestem pewien, że w większości życiowych dziedzin niedaleko odbiegliśmy od innych zwierząt, a obserwowalne różnice dotyczą wyłącznie formy, nie treści. Jeśli ktoś nie wierzy, proponuję proste doświadczenie. Wystarczy wybrać się do pierwszej z brzegu dyskoteki, gdzie podekscytowana młodzież (i nie tylko) usiłuje dać upust zaniedbanym na co dzień popędom. Jeśli tylko w polu widzenia pojawia się atrakcyjna samica, samce natychmiast tłoczą się wokół niej, jak psy wokół suki, obwąchując ją pod ogonem. Niewiele też trzeba, by zaczęły się gryźć. Pewnie większość Czytelników pamięta również, o co toczyła się wojna trojańska... ale to tematy na osobny artykuł.
Pierwsza sugestia, jaką zwykle miewam dla zrozpaczonej żony, brzmi zatem: „proszę obejrzeć parę tych filmów, to może się pani dowie, co przyprawia męża o taką fascynację”. Jak wynika z doniesień, zazwyczaj partner filmy ogląda po kryjomu (co uważam za kolejny absurd). Być może warto więc sprawę wyciągnąć na światło dzienne, a nawet po prostu obejrzeć film razem i szczerze na ten temat porozmawiać. Brak szczerości jest kolejnym poważnym problemem w bardzo wielu związkach i dziwi mnie czasem, że ludzie, jak by nie było dorośli, usiłują wspólne życie budować na kłamstwach, półprawdach, przemilczeniach i niedomówieniach.
Czasami słyszę, że śmiałe sceny erotyczne stanowią dla kogoś widowisko obrzydliwe, co niezmiennie mnie zaskakuje, nie wiem bowiem doprawdy, co obrzydliwego może być w dosłownie ukazanym akcie seksualnym pomiędzy dwiema (lub więcej) osobami. Dziwni bywają ludzie – śmiałe sceny erotyczne wywołują zgorszenie, nikogo jednak nie oburzają popularnonaukowe programy, w których pasjonat militariów zachwyca się najnowszym modelem karabinu, miny czy miotacza ognia. Przedmiotów, które służą niemal wyłącznie zadawaniu cierpienia i śmierci.
Tabu wokół spraw płciowych to tylko jeden z niezliczonych przykładów tego, jak niewiarygodnie człowiek skomplikował własne życie, wznosząc gmach społecznych uprzedzeń, przesądów i zwyczajnych zabobonów. Z drugiej strony, często spotyka się opinie, że filmy dla dorosłych promują dyskryminację i przemoc seksualną, co w wielu przypadkach rzeczywiście jest prawdą i podejrzewam, że może odgrywać dużą rolę w kształtowaniu nieprawidłowych postaw u (zwłaszcza młodych) ludzi. Jestem jednak pewien, że dużo bardziej szkodliwe są najzwyklejsze, hollywoodzkie produkcje sensacyjne, w których brutalna przemoc, niekoniecznie seksualna, jest zjawiskiem typowym, powszechnym i zwykle najnormalniej akceptowanym.
W tym przypadku problem jest jednak niewielki, wbrew bowiem przyjętym stereotypom branżę pornograficzną cechuje dość znaczne zróżnicowanie i nie każdy film zawierać musi bardzo ostre sceny. Dobrą stroną dzisiejszej konkurencji rynkowej jest niesłychanie szeroka podaż najróżniejszych treści i każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie. Wiele produkcji, mimo swej dosłowności, przygotowanych jest w naprawdę finezyjnej formie. Pornografia może mieć swoją odsłonę również w postaci efektownych i inspirujących scen seksu pełnego namiętności i pasji. Wystarczy po prostu dobrze poszukać.
Problem polega być może na tym, że wielu mężczyzn (a również kobiet, chociaż chyba rzadziej) skrycie poszukuje ekstremalnie mocnych, czasem wręcz brutalnych doznań erotycznych. Koresponduje to pewnie z niechętnie uznawaną, a dla mnie zupełnie oczywistą prawdą, że wielu, jeśli nie większość mężczyzn chciałaby w życiu mieć kochającą, czułą i wierną partnerkę, a w łóżku – totalnie wyuzdaną ladacznicę (dwa warunki często trudne do spełnienia jednocześnie…). Stąd też najbardziej intymne potrzeby i fantazje raczej rzadko miewają odzwierciedlenie w najzwyklejszej, nieco szarawej codzienności, a zamiłowanie do pornografii może być specyficznym sposobem kompensacji niezaspokojonych i niechętnie ujawnianych preferencji. Erotyczna wirtuozeria aktorek porno bywa naprawdę godną podziwu i może u mężczyzny kształtować cokolwiek nierealistyczne oczekiwania wobec zupełnie realnej partnerki życiowej. Czasami jednak, jak sądzę i wiem z rozmów z facetami, zainteresowanie filmami XXX to po prostu zwykła tęsknota za partnerką piękną, zadbaną, szczupłą (!), bezpruderyjną i otwartą na wszelkie zmysłowe doświadczenia.
Opierając się na własnych doświadczeniach zawodowych i życiowych miewam wrażenie, że kobiety i mężczyzn dzieli także znaczna różnica w zapotrzebowaniu na specyficzną, seksualną stymulację. Wiele znanych mi kobiet mogłaby z powodzeniem obejść się zupełnie bez podejmowania aktywności płciowej, za to mężczyźni wydają się pod tym względem nadpobudliwi. Być może jest to zależność jedynie pozorna, ale mężczyźni na ogół bardziej otwarcie przyznają się też do rozmaitych praktyk, takich chociażby, jak masturbacja, której uprawianiu często zaprzeczają kobiety (jak jednak wiele znanych mi dziewcząt przyznaje, jest to raczej hipokryzja…). Znam również wiele żeńskich miłośniczek filmów porno, tak naprawdę zatem problem będący przedmiotem artykułu nie musi być problemem typowo kobiecym.
Obawiam się, że podłożem wielu problemów jest niestety najzwyklejsze seksualne niespełnienie, często również wynikające z pewnego niedopasowania. Mąż wstydzi się żonie powiedzieć, że chciałby uprawiać seks analny, albo kiedy jej nieśmiało powiedział, ona zareagowała świątobliwym oburzeniem. Żona rzadko wspomina, że lubi, kiedy on całuje i liże jej nadgarstek (albo łechtaczkę), a męża nikt nie poinformował, jak wrażliwe jest to miejsce u (niemal każdej…) żony. Jak zwykle, problemem podstawowym jest pewnie brak odpowiedniej komunikacji.
Cieszę się, że w życiu codziennym i również w praktyce publicystycznej słowo „penis” czy „cipka” zupełnie legalnie mogę powtarzać dowolną ilość razy, bo w gruncie rzeczy u niewielu osób powoduje to dzisiaj zgorszenie. Widzę jednak na co dzień, że nawet w obecnych, dość swobodnych obyczajowo czasach, wiele osób ma ogromny problem ze zwyczajnym rozmawianiem o seksie.
W razie, jeśli zwykłe rozmowy nie dają oczekiwanych rezultatów, warto pewnie odwiedzić seksuologa. Przedstawiciele tej profesji dysponują ciekawą, mało rozpowszechnioną wiedzą a także konkretną i wartościową ofertą terapeutyczną.