Nareszcie!! To, o czym od dawna myślałem, potem coraz głośniej mówiłem, aż w końcu byłem tego pewny, UZYSKAŁO pozytywne POTWIERDZENIE w badaniach. Dwadzieścia lat badań (link) potwierdza: WARTO BYĆ WREDNYM SZEFEM!
Szefowie bardziej władczy, zamknięci w sobie (w oczach pracowników) itp. mają o wiele lepsze rezultaty w zarządzaniu od swoich miłych odpowiedników. Cieszę się jak mogę, że to wreszcie udowodniono :)
Jeśli życie Cię do tego nie przekonało lub nie chcesz dopuścić tego co widzisz na co dzień w swojej firmie, nawet się nie zastanawiaj, tylko bądź chłodny i wyrachowany. Wierz mi, sam popełniłem błąd bycia miłym, wiecznie motywującym szefem już kiedyś na początku, z pierwszym pracownikiem... Teraz jestem mądrzejszy, bo dziesiątki razy naoglądałem się głupich sytuacji w firmach, w których szef został sprowadzony do pozycji zerowej, gdzie prawie nie dało się nic zrobić. A to, że w koncernach się motywują, to już inna sprawa – całą tę motywację uważam za jedną wielką bzdurę i mam na to dowód (tutaj link).
Moje wewnętrzne odczucia dlaczego bycie dobrym szefem, non stop motywującym pracowników i troszczącym się o nich nie działa i jest szkodliwe:
Pracownicy podświadomie błagają, by nimi rządzić twardą ręką.
Odpowiedzmy sobie, dlaczego większość pracowników jest pracownikami – a nie właścicielami firm lub samozatrudnionymi… Otóż brak im samodyscypliny i samomotywacji. Twoi pracownicy nawet sobie z tego nie zdają sprawy, ale sami wolą, gdy się ich pogania i dużo od nich wymaga. Przyznaj sam przed sobą – kiedy czas Ci szybciej mija – kiedy masz zawalony kalendarz na 110%, czy kiedy masz cały dzień bez planu i się nudzisz? Tak dotarliśmy do punktu drugiego.
Satysfakcja bierze się z wykonania, a nie zamiarów.
Poza tym, że pracownikowi, który do firmy przychodzi pracować, a nie się „motywować”, czas biegnie szybko, to jeszcze zadania też błyskawicznie przechodzą przez jego ręce... A poczucie, że zrobiło się dużo w ciągu dnia, że to, to, to i to już gotowe (bo szef pogonił), jest o wiele bardziej bezcenne, niż wpatrywanie się w sufit i gadanie z szefem, który szuka milionowego sposobu na zachęcenie się do pracy.
Nieobładowany zadaniami i puszczony wolno pracownik to... pracownik rozmyślający jak mu źle.
Dobrze wiesz, że okłamywanie samego siebie to najgorsze co możesz sobie zrobić. A teraz zastanów się, czy nie było tak, że im bardziej starałeś się motywować pracowników, tym bardziej pojawiały się dziwne akcje, szeptania i różnego rodzaju draki, a wydajność pracy szła w dół. Jak udowodniliśmy wcześniej, kiedy Twój pracownik biega szybko, to w biegu czas szybko mu leci, a 8 godzin mija jak jeden strzał – wychodzi z firmy, zamyka drzwi i do jutra. Alternatywą jest pracownik „zmotywowany”, który po rozpuszczeniu domaga się już motywacji za to, że w ogóle rano stawił się w pracy. Czas spędza na Fb – trzeba się przecież motywować – i NARZEKANIU JAK MU ŹLE, ROZMYŚLANIU JAKĄ INTRYGĘ TRZEBA BY ZROBIĆ I JAKI SZEF JEST ZŁY. No i ta kasa, idąca na jego motywowanie, szkolenia, integrację – jego zdaniem to wszystko mogłoby być oczywiście lepiej zagospodarowane – tzn. dane jemu wprost (jeśli masz wątpliwości przeczytaj historię o osiołku
Pracownik motywowany przez dobrego szefa sam staje się szefem.
Jakoś ta nasza psychika jest tak skonstruowana, że na im niższym szczeblu jest pracownik, którego się motywuje i chwali non stop, wciąż jest się dla niego miłym, tym bardziej traci on szacunek i robi wszystkim łaskę. A niech to nie daj Boziu będzie ktoś z działu handlu – lub inny kluczowy pracownik – czując swoją pozycję już całkiem będzie próbował po swojemu rządzić (bo w jego przekonaniu on się zna lepiej od szefa), oczywiście na swoją korzyść. No i wszystkie zmiany mamy bojkotowane. O tym opowiadałem szerzej w 5. części darmowego wideo kursu www.systemowyrozwojbiznesu.pl
Tylko twardą ręką można coś w firmie zmieniać
Różnica jest taka: w firmie, gdzie szef rządzi twardą ręką i jest odcięty, zmiany się wprowadza na zasadzie – Ty masz zrobić to i to, Ty to i... i się robi. Żadnych szmerów, bajerów, dyskusji i tyle. A bądź tu miłym szefem i spytaj się, czy chcą jakichkolwiek zmian… Za wyjątkiem słowa „podwyżka” to zapomnij – choćby to miało im wydajność o 1000% podnieść. Ludzie wolą sprawdzone zło niż nieznane jeszcze dobro ;).
Choćbyś nie wiem jak się starał, to koleżeństwo z podwładnymi i tak źle Ci wyjdzie.
Mało która osoba potrafi za niepowodzenia w swoim życiu wziąć odpowiedzialność, tak więc pierwszym, na kogo to zrzucą, będzie SZEF, potem państwo, układy, znajomości, rodzina itd.
Wniosek jest taki, że rządzenie twardą ręką i bycie wymagającym to najlepsza i od wieków rozwijana metoda zarządzania, a zmienianie jej przypomina dla mnie idealnie bezstresowe wychowanie dzieci i pokolenie pogimnazjalne 1986+, które jak dla mnie jest niesamowicie pewne swoich wartości na rynku pracy i odwrotnie proporcjonalnie przydatne.
Bycie twardych wymaga dwóch reguł:
- bycia człowiekiem, jeśli chodzi o sumienie i ludzkie traktowanie innych (to się absolutnie nie wyklucza, a wymagający szef o jasnych zasadach moralnych to jest strzał w 10),
- zapewnienia WŁAŚCIWEJ organizacji i systemów pracy. Często tak naprawdę opierdzielanie pracownika to wyraz złości za swoje zaniedbania w firmie, za to, że się zorganizowało firmę nie tak jak powinno, nie zapewniło odpowiednich informacji itd. Na pewno nie jest to bycie twardym szefem, tylko wstrętnym dzieckiem, które nie potrafi przyznać się do swojego błędu.
No i pamiętaj – jeśli czegoś wymagasz, określ to bardzo dokładnie. Nie każ pracownikowi zastanawiać się, co miałeś na myśli. Inaczej będzie tylko pozorował działania, bojąc się błędu.