Im dłużej przyglądam się tematom produktywności, marketingu i od pewnego czasu tradingu, tym więcej cech wspólnych widzę. Co więcej, główną cechą wspólną jest to, że we wszystkich tych dziedzinach z jednej strony mamy mnóstwo dostępnej wiedzy, jak osiągnąć w nich sukces, a z drugiej jeśli nasza psychika z nami nie współpracuje, jesteśmy w stanie zniweczyć nawet najlepszą wiedzę lub … nawet jej nie zastosować.
Jakie są zatem grzechy główne w każdym z tych trzech obszarów?
Jeśli chodzi o produktywność to głównym grzechem jest nietrzymanie się planu. Na nic zda się Getting Things Done, macierz Eisenhowera czy narzędzia takie jak Nozbe czy Trello jeśli będą one jedynie koncepcjami w głowie, a cały przepływ zadań w naszym dniu będzie wciąż nieuporządkowany. Krótko mówiąc: lista zadań, nawet inspirowana najlepszym systemem nic nam nie da, jeśli nie będziemy z niej korzystać i wykonywać zgodnie z nią swoich obowiązków. Łatwo przychodzi nam zabieranie się za rzeczy bardziej przyjemne, a odkładanie na później trudnych zadań, chociaż podejście takie poddaje w wątpliwość sensowność stosowania jakichkolwiek systemów, jakie stosujemy.
W kwestii marketingu głównym grzechem jest wybieranie tego, co działa (oddziałuje) na nas, zamiast tego, co działa na naszego klienta. Dotyczyć to może praktycznie wszystkiego: strony, opisu produktu, zdjęcia, płatnej i bezpłatnej reklamy, landing page'a i tak dalej. Każdy kurs marketingu trąbi o tym, że praktycznie nikt z nas nie wie, co najlepiej zadziała na naszego klienta i najłatwiej (najtaniej) go przyciągnie. Często zamieniamy obrazek na stronie, który nam wydawał się piękny na znacznie mniej naszym zdaniem atrakcyjny tylko dlatego, że testy konwersji pokazały, iż to właśnie ten drugi wybrała nasza grupa docelowa. I to jest właściwe działanie. Niestety wciąż niewiele osób je podejmuje. Oczywiście testy kosztują (czas, wysiłek, pieniędze), ale jest to koszt, który się poźniej zwraca. A wciąż wielu z nas promując się wybiera to co działa dla nas, milcząco zakładając, że i to samo zadziała na klienta. Czy dlatego, że jest to łatwiejsze?
Z kolei w inwestowaniu na rynkach finansowych każdy, kto poważnie myśli o zarabianiu w ten sposób pieniędzy musi mieć swój system. Lub przynajmniej nad nim pracować. Wielu systemów można się nauczyć na szkoleniach lub od bardziej doświadczonych osób i wiele z tych systemów zdaje się przynajmniej przez pewien czas działać. Jednak wciąż przeważająca część ludzi traci na giełdzie i na Forexie. Jedni nie mają systemów wcale. Inni je mają, ale się ich nie trzymają. Wstrzymywanie się z decyzją do momentu, aż pojawi się sygnał jest przecież trudne. Znacznie łatwiej wejść wtedy, gdy “wydaje mi się, że warto”. Łatwiej, ale niestety i kosztowniej.
Czy zatem odpowiedź brzmi: wybieraj rzeczy trudniejsze zamiast łatwych? Nie do końca … (to by było zbyt łatwe …). Wdrapanie się na dach dziesięciopiętrowego budynku też nie jest łatwe, ale po co w ogóle to robić. Tam, gdzie to możliwe, warto ułatwiać sobie życie. To jest w końcu motorem postępu technicznego. Jednak ważne: TAM, GDZIE TO MOŻLIWE.
Dlaczego zatem wybieramy rzeczy łatwe zamiast właściwych niszcząc swoją produktywność, marketing i inwestycje? Za chwilę poznasz trzy powody:
-
BRAK DANIA CZASU NA UFORMOWANIE SIĘ NAWYKU. Postępowanie zgodne z systemem zarządzania czasem, formułą inwestowania czy wykonywanie testów konwersji w marktingu to pewien nawyk. Zazwyczaj taki, którego wcześniej nie mieliśmy, bo wszystkiego dopiero się uczymy. Przy formowaniu się nawyku warto zauważyć jedną istotną rzecz (chociaż o nawykach można pisać całe książki) – na początku czynność musimy wykonywać pewną dozą samodyscypliny – mówiąc prościej “przełamywać się”. Nasz umysł ma zaś tendencję do projektowania tego, co jest teraz w przyszłość. Zakłada więc, ŻE SKORO TERAZ MUSIMY SIĘ PRZEŁAMYWAĆ do wykonania zadania czy w inny sposób postąpienia właściwie (zamiast po najmniejszej linii oporu) łatwo TO ZAWSZE TAK BĘDZIE. W związku z tym powstaje pytanie: czy nawet te pieniędze i produktywność, które wynikną z przestrzegania systemu zarządzania czasem, inwestowania czy dobrze zrobionego merketingu ZREKOMPENSUJĄ NAM TRUD WYNIKAJĄCY Z CIĄGŁEGO PRZEŁAMYWANIA SIĘ. Mało kto patrzy jednak na to w inny sposób: gdy nawyk się uformuje, to właściwe działanie nie będzie już wymagać samodyscypliny – będzie AUTOMATYCZNE. Czy to nie byłoby wspaniałe? Nie tylko będziemy robić właściwą rzecz, ale nie będziemy się przy tym musieli przełamywać (a w każdym razie nieznacznie). Choć badania (opisane między innymi w książce “Jedna Rzecz” G. Kellera) pokazały, że nie ma jednoznacznego czasu, w jakim formuje się nawyk (21 dni to tylko średnia) to jednak nie da się zaprzeczyć iż z czasem potrzebny wysiłek woli maleje, gdy tworzymy odpowiednie nawyki. Samo to spostrzeżenie pozwala nam inaczej spojrzeć na sprawę – jeśli teraz buduję istotny dla mnie nawyk, to głupotą byłoby przerywać gdy pozytywna spirala zaczyna się nakręcać. Jeszcze trochę i może mi być dużo łatwiej. Warto o tym pamiętać. Uwaga! Nie mówię tutaj, że (zwłaszcza w kwestiach związanych z dużą kasą) POKUSY CAŁKOWICIE PRZESTANĄ SIĘ POJAWIAĆ PO UKSZTAŁTOWANIU NAWYKU. Nie jest to w 100% pewne. Nie traćmy czujności.
-
PRZYZNANIE SIĘ DO TEGO, ŻE KTOŚ (COŚ) WIE LEPIEJ NIŻ MY. Gdy sięgamy po łatwiejsze zadanie zamiast trudniejszego zwykle towarzyszy temu myśl “przecież niż takiego się nie stanie”. Jednak powoduje to zachwianie nawyku, który budujemy. Gdy wybieramy stronę lub opis “za naszego klienta” myślimy “przecież ta jest ładniejsza, napewno im się też spodoba”. Gdy otwieramy pozycję na Forexie “na pałę” myślimy “pewnie się uda – przecież jest sygnał X,Y”. To jednak nie my mamy rację myśląc w ten sposób. Wszystko zaczyna się od uznania – rację ma nasza podświadomość, której utrudnimy formowanie nawyku, rację mają klienci, którzy nas nie poznają jeśli nie spodoba im się strona i rację ma rynek, który zweryfikuje nasze niezgodne z systemem zagranie. Stopniowa rezygnacja z usilnej potrzeby “mienia racji” prowadzi nas do uwolnienia. Za każdym razem, kiedy warto wykonać coś właściwego zamiast łatwego, choć to właśnie to łatwe wydaje się intuicyjne – dopuśćmy: nasze przekonanie w danej chwili może być tylko racjonalizacją, a zatem możemy się mylić.
-
PAMIĘTANIE O CELU. Bardzo dobrym przykładem zapominania o celu są kłótnie. Kiedy przychodzimy na spotkanie, na którym negocjujemy jakieś warunki (nawet jeśli to sprawa prywatna) to naszym celem jest uzyskać jak najlepszy układ. Jednak, gdy w trakcie rozmowy ktoś nas obrazi albo poczujemy się zranieni często natychmiast zapominamy o tym celu i celem staje się udowodnienie drugiej stronie, jak bardzo się myliła nazywając nas XYZ. Podobnie sprawa wygląda w kwestiach, o których pisałem wcześniej – gdy chcesz wybrać zadanie łatwiejsze zamiast właściwego – pamiętaj o celu, w jakim te zadania w ogóle wykonujesz. Celem nie jest chwilowa przyjemność z robienia przyjemniejszego zadania, ale prawidłowo wykonany projekt. Gdy chcesz zrobić kampanię “po swojemu” zapytaj siebie – czy robię reklamę, by było “po mojemu” czy po to, by pozyskać klientów. Gdy kupujesz walor w nieodpowiednim momencie – zastanów się, czy kupujesz, żeby pozbyć się napięcia w oczekiwaniu na sygnał, czy po to, aby zarobić. WAŻNE JEST NIE TYLE POSIADANIE CELU, CO PRZYPOMINANIE GO W WAŻNIEJSZYCH MOMENTACH.
Pamiętaj również o tym, że sama identyfikacja takiego problemu jest bardzo ważna. Jeśli nie zauważasz u siebie problemu z nietrzymaniem się właściwego działania i pójściem na łatwiznę tam, gdzie to niekoniecznie wskazane, to … trudno Ci będzie z tym walczyć. Nie mówię, że każdy ma taki problem, niemniej warto poświęcić tę właśnie chwilę na refleksję – w jakich momentach działam „na łatwiznę” zamiast robić to, co właściwe?
Miłego dnia