Gdy w zeszłym roku przygotowywałem się do nagrywania filmików na YT oraz pisania artykułów wcześniej doradzono mi, abym przejrzał, jak w obszarach moich zainteresowań ma się konkurencja (swoją drogą wiele konkurencji może Ci pomóc i nie warto każdego traktować jako przeciwnika, ale o tym kiedy indziej - tutaj przez konkurencję będę rozumiał po prostu ludzi zajmujących się tymi samymi zagadnieniami).
Znalazłem wiele wspaniałych filmów i wykładów, które mocno mnie zainspirowały, a także wiele się nauczyłem (nawet w temacie, który wydawałoby się już bardzo dobrze znam).
Znalazłem również sporo błędów, których starałem się u siebie uniknąć i o tych błędach opowiem również w tym artykule (najlepiej byłoby przytoczyć źródła – wiem o tym, ale nie chcę publikować linków do stron i filmów bez zgody autorów, więc zamiast tego krótko opiszę zagadnienia).
Filmik trwa ok 3 minut, a pierwsze 40 sekund to animacja logo. O ile animacja nie jest faktycznie powalająca (a w przykładzie o jakim mówię nie była + nawet i wtedy bym się zastanawiał) to w filmiku trwającym 3 minuty, hmmm powinna stanowić 10 sekund... Widz często po 15 sekundach oglądania filmiku decyduje o tym, by go dalej nie oglądać Jeśli zanudzimy go piękną animacją to niczego się od nas nie dowie. Jasna sprawa, że budowanie wizerunku marki, kojarzenie go z nami – to element marketingu, ale taką animację można dać np. w środku filmiku jako przerwę między poruszanymi zagadnieniami. Jeśli zbyt długa animacja pojawi się na początku warto sprawdzić ile minut filmiku ludzie oglądają (można to testować :))
Pokazanie pulpitu na którym mało co widać. To dotyczyło tutoriala o programowaniu gier komputerowych. Prowadzący pokazywał środowisko programistyczne, którego właściwie tylko część nas interesowała i jeszcze do tego jakość filmu była słaba. Nie wyobrażam sobie np. oglądania takiego tutoriala na telefonie. Jeśli nasz tutorial dotyczy programowania warto dodać np. slajdy z fragmentami najważniejszego kodu. W samym środowisku (IDE) może być słabo widoczny. Do tego warto zadbać o powiększenie czcionki i dostosowania kolorów w prezentowanym narzędziu (nawet jeśli jest to narzędzie w przeglądarce – przecież da się to prosto zrobić). Normalnie nie pracujemy na mega dużych czcionkach, ale do celów prezentacji – wręcz powinniśmy
Brak pokazania efektu narzędzia, które omawiam. To też dotyczyło kursów z programowania. Wiele rzeczy w programowaniu najłatwiej zaprezentować po prostu wypisując na ekran. Tak też robią programiści (w praktyce to oni wypisują w celach diagnostycznych dane do tzw. logów, ale robi się to tak samo jak wypis na ekran – tylko trzeba zmienić strumień – jeśli nie jesteś programistą nie przejmuje się tym :)). Niestety dla widza, nawet technicznego, lepsze wrażenie robią WIZUALIZACJE. Dlatego, jeśli ktoś np. tworzy algorytm sortujący to zamiast wypisywać na ekran najpierw nieposortowane liczby, a potem posortowane; lepiej, aby stworzył animację, w której będzie widać jak krok po kroku w tablicy przemieszczają się liczby aż do uzyskania całkowitego porządku. Często można znaleźć gotowe biblioteki do wizualizacji, więc nie trzeba ich pisać samemu, a efekt jest zupełnie inny.
Pokazanie narzędzia, a nie problemu, jaki ono rozwiązuje – to zarówno bolączka szkoleń technicznych jak i „miękkich”. Pamiętam jak na początku mojej drogi w informatyce kazano mi zapoznać się tutorialem dotyczącym tzw. mocków (to takie narzędzie, które umożliwia testowanie aplikacji bez użycia np. realnej bazy danych – żeby zapewnić stabilność danych i przypadkiem nie uszkodzić podczas testów bazy – pisze się specjalny moduł – mock – który „udaje bazę danych” - jeśli nie jesteś programistą – nie musisz tego wiedzieć – piszę, jakbyś był ciekawy). Tutorial, który miałem przeczytać omawiał niemal wszystkie możliwości biblioteki, jaką prezentował, ale nie mówił ani słowa po co w ogóle to narzędzie stosować. A wystarczyło wyjść od prostego problemu – jak przetestujesz aplikację, jeśli baza danych jest niedostępna albo łączysz się do niej przez internet, a jego dostawa nie jest gwarantowana? Wymusiłoby to myślenie: „hmmm to musiałbym jakoś zasymulować działania bazy”. I stamtąd byłby już jeden krok do narzędzia. Pamiętaj: Ty wiesz do czego może przydać się narzędzie – bo skoro je stosujesz, to pewnie to wiesz. Ale widz niekoniecznie...
Bardzo podobnie jest w dziedzinie umiejętności miękkich. Widziałem mnóstwo filmików na temat choćby macierzy Eisenhowera, ale mało mówiło o tym, PO CO W OGÓLE JĄ STOSOWAĆ. Jeszcze bardziej ten problem był nasilony w przypadku tzw. metamodelu NLP – pewnej struktury pytań, która świetnie pozwala rozbijać obiekcje, pracować z własnymi przekonaniami i precyzować problemy. Niestety na wielu kursach szczegółowo prezentuje się tylko sam metamodel zamiast wyjść od potrzeby, która wprost prowadzi do jego użycia
Nadmierne gadanie o sobie. Jeśli filmik trwa 6 minut, a pierwsze 4 mówisz o sobie, to najprawdopodobniej źle Oczywiście pewnie dałoby się znaleźć jakiś kontekst, w którym miałoby to sens, np. jeśli nagrywasz filmik „O prelegencie” dla jakiejś konferencji. Ale jeśli jest to filmik merytoryczny to warto przekonać widza do siebie WARTOŚCIĄ JAKĄ MU DAJESZ, a nie swoimi tytułami. Miej też na uwadze, że w ostatnim czasie określenia takie jak „trener personalny”, „coach”, „trener rozwoju osobistego” mocno się zdewaluowały. Ja praktycznie w ogóle ich nie używam. Mówię „uczę ludzi XY” albo „pomagam im w XYZ”.
Pouczanie. W zależności od kontekstu można sobie na nie mniej lub bardziej pozwolić. Trener-kulturysta, albo zawodnik z czarnym pasem, który mówi o sztukach walki raczej będzie osobą, od której oczekujemy pouczania. Jednak jeśli uczymy innych komunikacji czy zdrowych przekonań, to warto wiedzieć, że wiele osób nie dopuszcza w ogóle tego, że mogliby mieć w tym obszarze problemy, więc na starcie zamyka się na jakiekolwiek pouczanie. Poza tym pouczanie kojarzy się ze szkołą, której wielu z nas nie lubiło. Oczywiście jeśli uczysz czegoś, co ludzie robią źle, a Ty wiesz jak mogą robić dobrze, pouczanie jest w pewien sposób nieuniknione. Jest kilka prostych zabiegów komunikacyjnych, które pozwolą Ci uniknąć brzmienia jak osoba pouczająca:
-
wykazanie pewnej empatii nawet do złego zachowania np. : „Jeśli czujesz, że pracując wielozadawniowo faktycznie więcej jesteś w stanie zrobić, to nie ma nic dziwnego w tym, że ciągnie cię do pracy w ten sposób. Warto się jednak zastanowić, czy faktycznie zrobisz dzięki temu więcej, czy jest to tylko subiektywne wrażenie” zamiast mówić „Profesjonaliści pracują jednozadaniowo”.
-
pokazanie konsekwencji złego zachowania zamiast mówienia „nie rób tak” - np. „Jeśli Twój klient zobaczy, że jesteś niepewny swojego produktu to w większości przypadków sam poczuje się niepewnie i będzie Ci bardzo trudno zakończyć sprzedaż sukcesem”. Zamiast „Nigdy, przenigdy nie pozwól żeby Twój klient zobaczył Twoją niepewność”.
-
unikanie stawiania radykalnie kontrowersyjnych filozoficznie tez: np. „w sprzedaży albo jesteś wilkiem, albo owcą – ktoś i tak zostanie zjedzony” - moim zdaniem fatalne (zamiast pisać fatalne, mógłbym napisać co to spowoduje - dopisz sobie sam) Można odbierać sprzedaż jako scenę krwiożerczej walki, gdzie wygrywa tylko najtwardszy. Ale można odbierać sprzedaż jako win-win – nie ma owcy i wilka, jest wilk syty i owca cała – bo i sprzedający i kupujący zyskują. Wiele osób woli taką ramę. Jak jest naprawdę? Pewnie trochę tak i trochę tak. To temat na filozoficzną dyskusję. Jeśli na starcie swojej wypowiedzi zajmiesz radykalne stanowisko na temat, w którym ludzie mają różne zdania – wielu natychmiast zamknie się na dalszą wiedzę i nie będzie Cię słuchać (no i zrobiłem za Ciebie zadanie :))
-
pokazanie szans na usprawnienie swoje życia raczej niż błędów Twojego klienta: „aktualizacja przekonań może spowodować, że pozbędziemy się wielu ograniczeń” zamiast „złe przekonania powodują że jesteś biedny”.
Oczywiście wspomnianych zabiegów nie trzeba stosować zawsze. Czasem można wprost powiedzieć (i ja to też robię) „nie rób tego, nie rób tamtego”. Chodzi jednak o wyczucie pewnego balansu, abyśmy nie brzmieli jak rodzic albo pani od geografii.
Filmik zapowiadający kurs, w którym nie ma żadnej wartości. Tutaj być może mój wniosek był nieco pochopny, ponieważ wiele osób tylko hostuje filmiki na YT, a głównym ich miejscem publikacji jest np. blog. W takiej sytuacji filmik może być częścią opisu szkolenia i całość spina się dobrze. Natomiast jeśli filmik na YT ma być elementem promocji płatnego kursu lub szkolenia, to dobrze, aby dawał wartość związaną z tym szkoleniem (np. jakieś rady dotyczące komunikacji, jeśli jest to szkolenie z komunikacji), a nie stanowił samą zapowiedź.
Brak autentyczności. Ten problem dotyczy zwłaszcza osób początkujących, u których widać tremę. Jednak często stoi za tym coś więcej – brak przekonania, że sam(a) w sobie ja, a także moja wiedza jest w stanie komuś pomóc i komuś się spodobać. Takie założenie często powoduje przyjęcie sposobu komunikacji w sposób wyuczony (i często przesadnie formalistyczny). Mamy przekonanie, że mówiąc swoim naturalnym stylem nie będziemy się innym podobać, albo nie wyjdziemy na profesjonalistów.
Słaby głos. Chociaż nagrywanie profesjonalnym sprzętem nie zawsze musi być tylko i wyłącznie dobre (np. Facebook traktuje nagrania z telefonu jako bardziej „social” i przez to daje im lepsze zasięgi) to jednak nie ma porównania między dźwiękiem z naprawdę dobrego mikrofonu, a z mikrofonu wbudowanego w laptop. Dlatego warto zadbać o jakość dźwięku i jeśli nagrywasz słabym sprzętem to w szczególności mów głośno i wyraźnie. Łatwo o tym zapomnieć, gdy tłumaczy się coś zwłaszcza na pulpicie, dlatego warto przejrzeć filmik po jego nagraniu i przekonać się jak brzmimy.
Brak przekonania do tego co się mówi. Z tym sam miałem sporo problemów jeszcze na początku, kiedy wydawaliśmy kurs z Damianem z r...pl. Filmik zawsze daje nieco mniej energii niż gdyby osoba była z nami na żywo. Jeszcze bardziej audio – wtedy nie widać nawet osoby, która do nas mówi. Oczywiście każdy ma swój styl i niekoniecznie każdy temat wymaga wysokiej energii. Niektóre tematy, które poruszam na blogu mają charakter bardziej refleksji, więc do nich stosuję niższy poziom energii (zob. tutaj). Natomiast dla filmików z konkretnym przekazem dostosowuję wyższy poziom energii (zob. tutaj) Nie twierdzę też, że wszystko robię dobrze – ale staram się uczyć i wyciągnąć wnioski.
I to póki co tyle błędów w kwestii nagrywania tutoriali. Być może będzie jeszcze część druga, za jakiś czas. Jak będzie to podlinkuję.
Tymczasem, dobrego dnia!
Piotrek.