Logiczne, proste – tutaj moje odczucia pokryły się z tymi z odkrytymi w USA.
Cóż innego – mała firma się sprawdziła. Wstrzeliwujesz się w niszę, przetrzymujesz pierwsze okresy, jest wytrwałość, dobre decyzje i fruuuuu… Firma zaczyna się rozwijać jak rakieta. Wszystko idzie sprawnie, masz super zgrany zespół kilku osób, wszyscy rozumieją się bez słów, jesteś w centrum wszystkiego, wiesz o wszystkim, sprawy załatwia się bez dokumentów, panuje fajna atmosfera tego, że coś wychodzi – bo na ogół się udaje, a drobne niedociągnięcia szybko się usuwa.
W sumie cały biznes ogarniasz w myślach Ty i może kilku kluczowych pracowników… Do tego na ogół prosta księgowość i podliczanie zysku na zasadzie tego, co ma się na koncie. Jesteś też oczywiście zabiegany – czasu brak, ale masz nowe auto średniej klasy w leasingu, bajery w domu, wakacje dwa razy w roku w fajnych hotelach – mówisz OK, warto płacić taką cenę drobnej nerwówki i pracy czasem nawet po 24h na dobę za tę satysfakcję i przede wszystkim fajną kasę.
Wraz z rozwojem obrotów firma staje się naturalnie coraz to bardziej i bardziej rozbudowana.
Nadal wszystko idzie dobrze: kolejne pozytywnie zrealizowane zlecenie, kolejny kontrakt, kolejne przeskoczone progi obrotów… A co się dzieje w tle, gdy wszystko rośnie?
Super twórcza atmosfera i skupienie się na powiększaniu sprzedaży wykluczają dłuższe zastanowienie. Trzeba myśleć o dniu obecnym – terminy, nowe pomysły, duże zlecenia. Na szybko pojawiają się nowi ludzie, nowe stanowiska, całe działy, programy wspomagające i kolejne inwestycje.
- ludzie, nawet całe działy.
- Nowe stanowiska (wszystko NA SZYBKO, NA JUŻ).
- Obroty, przy których zwracasz na siebie uwagę konkurencji.
- Spadek wydajności z niedopilnowania (pierwsze trzaski na wykresie).
- Brak jasnego podziału obowiązków i narastające konflikty.
- Pierwsze wpadki jakościowe, pierwsze pomyłki podczas rozrastania.
- Kupujemy program wspomagający (na chybcika, trzaski).
- Szybkie inwestycje w maszyny, hale, infrastrukturę…
- …nagle się budzisz z ręką w nocniku – okazuje się, że całe to eldorado zaprowadziło Cię w zupełnie inne miejsce niż chciałeś.
Na ogół właściciel sam mówi, że to tylko przejściowe, prowizoryczne rozwiązania, które później się udoskonali – jednak owo „później” z braku czasu nigdy nie nadchodzi. Przecież trzeba skupiać się na bieżących, palących sprawach…
Tak mijają kolejne lata rozwoju, a ambitnie kierowana (kiedyś) mała firemka z biegiem czasu staje się rozbudowaną organizacją. To, co działało i było dobre parę lat wcześniej, nie zdaje egzaminu, gdy trzeba stawić czoło wyzwaniom i zapewnić jakość kompleksowości, jaką osiągnął biznes.
No i chcesz też zmienić swoje A4 kombi na X5, bo obroty poszły w górę cztery razy od czasu ostatniej wymiany auta, a tu tymczasem… O! Na rachunku po opłaceniu wszystkich faktur kosztowych jest jakoś pusto – zyski się jakoś rozpłynęły.
Dla pokazania naszego odkrycia narysujmy teraz wykres: oś X przedstawia miarę rozwoju obrotów firmy, oś Y wiąże rozwój z problemami, jakie powstają w organizacji.
Popatrz tutaj, na wykres. Co się stało? Mało ludzi, mały obrót, mało problemów. I tu jest wesoło – bo jest wzrost, a nie ma problemów.
…Coraz więcej ludzi, projektów, zmian, obowiązków – zarządzający wciąż ten sam, podejście do zarządzania takie samo, decyzje wynikają z przypadków, gorszy kontakt z Klientami. Rośnie liniowo sprzedaż, organizacja i problemy rosną logarytmicznie…
(Ściana ----> nie przeskoczysz jej, bo nakłady w tym miejscu są już tak wypalające dla Ciebie i pracowników, że każda próba przebicia tego pułapu wiąże się z drogą przez krew, pot i łzy). No i…
…tu się zatrzymuje 90% firm. Tak właśnie dotarliśmy do etapu drugiego – czyli Piekiełka Sp. z o.o.