Kredytobiorcy skarżą się, że banki stosując własne, sobie tylko znane kryteria obliczania wysokości spreadu walutowego, manipulują omawianą wartością dążąc do maksymalizacji swoich zysków kosztem klientów.
Dla laika kompletnym zaskoczeniem może okazać się fakt, że środki z kredytu walutowego wypłacane są klientowi w złotówkach i że wszystkie raty tegoż kredytu także spłacane są przez klienta w złotówkach. Bank wypłaca środki z kredytu po niższym kursie kupna waluty, w której wyrażone jest zobowiązanie, a klient spłaca je po wyższym kursie sprzedaży. Różnica pomiędzy kursem kupna i sprzedaży danej waluty to właśnie spread walutowy. W przypadku niektórych banków spread utrzymuje się na podobnym poziomie, ale istnieją również takie, w których ta wartość podlega ciągłym wahaniom, lub jest sztucznie windowana. Skutkuje to zwiększeniem ostatecznych kosztów kredytu.
Różnica spreadów w wysokości kilku punktów procentowych może generować koszty rządu kilkunastu tysięcy złotych. Harmonogram obsługi kredytu walutowego zawiera wysokość wszystkich kolejnych rat, które klient musi spłacać każdego miesiąca. Wartość rat wyrażona jest w walucie obcej, w której zaciągany był kredyt. Jednak klient musi za złotówki „zakupić” tą walutę od banku po wewnętrznym kursie. Kurs ustala bank w publikowanych przez siebie tabelach kursowych. Dowolność w ustalaniu wewnętrznego kursu kupna/sprzedaży poszczególnych par walutowych np. PLN/CHF czy PLN/EURO wywołuje ostry sprzeciw klientów, spłacających kredyty walutowe.
Od lipca bieżącego roku, kiedy to weszły w życie zalecenia Rekomendacji S II opracowanej przez KNF, istnieje możliwość spłaty kredytu bezpośrednio w walucie, w której został zaciągnięty. Niestety nowe regulacje prawne nie odniosły zamierzonego skutku, ponieważ zmiana trybu kredytowania wiąże się z wysokimi opłatami pobieranymi przez banki.