Mecz towarzyski polskiej reprezentacji z reprezentacją Bośni i Hercegowiny to kolejny sprawdzian i możliwość przyjżenia się nowym i potencjalnym zawodnikom, którzy będą biegać w koszulkach z białym orłem na piersi podczas Euro 2012. Tym bardziej że mecz ten jest postrzegany jako znalezienie zawodników na uzupełnienie składu. Nasza reprezentacja, podobnie jak i nasi rywale wyjechała na zgrupowanie do Turcji w składzie krajowym, tzn z zawodnikami obecnie grającymi w krajowej lidze. Do murowanych kandydatów takich jak Błaszczykowski, Fabiański, Murawski czy Obraniak coraz bliżej Grosickiemu, Mierzejewskiemu, a nawet Brożkowi (dwie bramki z Bośnią)do którego kolejny selekcjoner nie jest w pełni przekonany. Z Kamila Grosickiego możemy mieć pociechę na przyszłośc jeżeli popracuje jeszcze nad wykończeniem akcji, bo szybkość i drybling już posiada w pleni. Tym bardziej że ma osobistego korepetytora w postaci samego Tomka Frankwskiego. Sam Tomek dostał powołanie do kadry na to spotkanie, bardziej jako trener napastnikków, niż piłkaż. Na treningach podpowiadał zwracał uwagę na błedy. To dobre posunięcie Smudy. Takie indywidualne zajęcia z formacją napadu mogą wnieść wiele., jak i pozostałymi z resztą. Co do samego wyniku (2:2), to było to spotkanie drużyn dwóch słabych lig, które ambicję i wolę walki przedkładają nad umiejetności. Na początku spotkanie mogło się podobać. Szybkie akcje z jednej i drugiej strony. Potem niestety haos, i brak zrozumienia.
Zgrupowanie w Turcji powinno dać Smudzie więcej wiadomych niż nie wiadomych. O tym którzy z powołanych zawodników wykożystali swoją szansę na zaistnienie w reprezentacji dowiemy się podczas następnych meczy towarzyskich. Jedno jest pewne, Ci którzy zdali teraz ten egzamin, bedą postrzegani jako potencjalni kadrowicze wąskiego składu z pośród których trener wybierze dróżynę. Kto wie, może byleśmy w piatkowy wieczór świadkami narodzin nowej polskiej gwiazdy fudbolu?