Franciszek Smuda w cyklu mojego autorstwa - Top 5 polskich trenerów o których było w naszym kraju głośno, czy to za sprawa pracy w klubie czy jak w tym przypadku reprezentacji.
Bohater, fachowiec czy Dyzma jak nie którzy określają jego osobę?
- Bez dwóch zdań, człowiek o barwnej osobowości, żelaznych zasadach i mocnym charakterze.
Urodził się 22 czerwca 1946 roku w Lubomi. Po ukończeniu tamtejszej szkoły podstawowej przeniósł się do Raciborza, gdzie rozpoczął naukę w Technikum Budowlanym. Tam też rozpoczął karierę piłkarską. Jako junior grał w lokalnej Unii Racibórz. Jako senior karierę rozpoczynał w Odrze Wodzisław Śląski. W sezonie 1970/71 zadebiutował w 1 lidze w barwach Stali Mielec. Rozegrał 35 spotkań w Piaście Gliwice, po czym wyjechał do USA gdzie dalej kontynuował karierę piłkarską. Do polski wrócił w 1975 występując w barwach Legii. Po dwuletniej przygodzie przy Łazienkowskiej ponownie wyjechał do USA. Karierę sportową zakończył w drużynach RFN-u.
Jako że koniec jednego jest początkiem drugiego, to też tam Smuda rozpoczął przygodę z trenerka.
Po ukończeniu kursów trenerskich w Furth rozpoczął swoją pracę jako szkoleniowiec w klubach niższych lig niemieckich. Pod koniec lat osiemdziesiątych wyjechał do Turcji
Na Polskie podwórko powrócił w sezonie 1993/94 obejmując stanowisko pierwszego trenera pierwszoligowej Stali Mielec . To właśnie w Stali objawił się nowy model trenerski jaki zaczął stosować Franciszek Smuda. Praca na zachodzie, tamtejsze rozwiązania taktyczne i treningowe jakie wprowadzał Smuda na swoich zajęciach znalazły uznanie na krajowym podwórku czyniąc ze Smudy trenera o niespotykanym do tond warsztacie.
Nie uszło to uwadze działaczom jednego z czołowych zespołów ligi - Widzewa Łódź, od którego dostał propozycję pracy. W trakcie sezonu 94/95 objął funkcję trenera, zdobywając na koniec sezonu wicemistrzostwo kraju.
Sezon 1995/96 był moim zdaniem najlepszym sezonem Smudy na ławce trenerskiej w karierze. Widzew pod jego wodzą zdobył mistrzostwo polski nie ponosząc ani jednej porażki w lidze w całym sezonie.
CV Smudy robiło się coraz atrakcyjniejsze. Jesienią 1996 Smuda wywalczył z Widzewem awans do Ligi Mistrzów. W sezonie 96/97 obronił mistrzostwo nawiązując do pięknej tradycji klubu z przed lat. Był na topie. Nie wiele brakło aby już wtedy został by selekcjonerem drużyny narodowej. Smuda nadal pracował jednak w Widzewie. Ten w sezonie 97/98 skończył ligę na 4 miejscu, co było dużym rozczarowaniem. Smuda został zwolniony. Jego nowym pracodawcą zostawała odbudowana i dość bogata Wisła Kraków. Smuda zdobył trzecie swoje mistrzostwo z ogromną przewagą nad resztą. Uznawany za największego fachowca w kraju, mimo udanego wejścia w nowy sezon po zaledwie jednej porażce zostaje zwolniony z Wisły. Szybko dostaje posadę w warszawskiej Legii z którą jednak wielkich sukcesów nie odniósł.
W sezonie 2001/2002 wrócił do ówczesnego mistrza Polski – Wisły Kraków zastępując Adama Nawałkę. Po dwóch porażkach z Legią i Polonią zostaje zwolniony. Następne lata to odejścia i powroty do Widzewa, epizod w Piotrkowie Trybunalskim oraz utrzymanie Odry Wodzisław w ekstraklasie.
Sezon 2005/06 . Zagłębie Lubin prowadzone przez Smudę zajmuje 3 miejsce w lidze co jest dużym sukcesem klubu. CV Smudy coraz bogatsze. Nie ma w ówczesnym czasie trenera z tyloma sukcesami osiągniętymi w tak krótkim odstępie czasowym.
W 2006 roku Franciszek Smuda zostaje trenerem i wielkim budowniczym siły Lecha Poznań. W pierwszym sezonie pracy pod wodzą Franza Lech zajął 6 miejsce. W drugim 4 uzyskując prawo gry w europejskich pucharach. Lech awansował do fazy grupowej Pucharu UEFA wywalczając z niej następnie awans do 1/16 finału. W 2009 roku Smuda sięgnął po swój pierwszy Puchar Polski. Ligę skończył na 3 miejscu. Po zakończeniu sezonu Smuda nie przedłużył kontraktu z kolejarzem.
Wrócił do Lubina z misją ratowania Zagłębia przed spadkiem. W przerwie zimowej otrzymał wyczekiwaną od wielu lat posadę selekcjonera drużyny narodowej.
Tu kończy się pasmo sukcesów trenera dekady. Kończy się piękny trenerski dorobek, bajka która trwała blisko 15 lat, a zaczyna jesień i równia pochyła kariery trenera Franciszka Smudy.
Franciszek Smuda ze swoim bogatymi w sukcesy referencjami miał być twórcą sukcesów polskiej reprezentacji i nawiązać do legend z przed lat. Przez ponad dwa i pół roku budował zespół, wyszukując i testując w meczach towarzyskich zawodników gwarantujących sukces na ME rozgrywanych w 2012 roku w Polsce i Ukrainie. Ostateczny skład jaki ogłosił przed Euro nosił miano najsilniejszego teamu od ćwierćwiecza.
Wielkie oczekiwania, wiara w trenera i drużynę. Wszystko to pompowało wielki balonik, który……. pękł.
Mieliśmy łatwą grupę. Zremisowaliśmy z Grecją 1-1 z Rosją 1-1. przegraliśmy z Czechami 0-1. Twórca jednych z największych sukcesów klubowych i został współautorem największego blamażu i kompromitacji polskiej piłki.
Dyzma, prostak to tylko niektóre określenia pod jego adresem po nie udanym Euro.
Wraca do piłki klubowej. Obejmuje po raz trzeci będącą w nienajlepszej kondycji finansowej krakowską Wisłę. Równia pochyła trwa dalej. Nic wielkiego z Wisła nie ugrał. Po spekulacjach społecznych można by wywnioskować że Franciszek Smuda jako trener jest już skończony. On jednak w grudniu 2016 roku dostaje jeszcze jedna szansę. Dostaje angaż w Górniku Łęczna.
Za zadanie ma wybronić klub przed spadkiem. Mimo widocznej reki Smudy i poprawie w grze Górnika jednak nie udaje się jednak utrzymać w ekstraklasie.
Wydaje się że to koniec wielkiego Franca. Jego czas ewidentnie minął i dla takich ludzi nie ma już miejsca we współczesnym futbolu.
Los uśmiecha się do Smudy po raz kolejny. W sierpniu 2017 roku otrzymuje propozycję pomocy przy odbudowie potęgi łódzkiego Widzewa występującego w 3 lidze. Był to pomysł ówczesnego właściciela klubu i okazał się bardziej sukcesem marketingowym niż sportowym. O sensacyjnym powrocie do trzecioligowego Widzewa pisali i mówili wszyscy. Smudzie układało się jednak różnie. Im bliżej końca sezonu tym większe było nie zadowolenie z pracy trenera. Smuda jednak miał za sobą, nie tyle kibiców którzy zaczęli go wygwizdywać, nie zarząd i działaczy a właścicieli klubu. Ci jednak zrezygnowali z działalności na trzy tygodnie przed końcem sezonu, a Smuda na kolejkę przed zakończeniem 3 ligi został zwolniony.
Smuda spadł z wysokiego konia i wydawało się ze nie wdrapie się już na żadnego. Dla blisko 71-dno latka żadnej poważnej roboty w tym kraju nie będzie. Dla popularnego Franza znów jednak zaświeciło słońce.
W listopadzie 2018 został trenerem drugoligowego Górnika Łęczna. Z powrotem do Łęcznej działacze klubu wiążą duże nadzieje, a sam zainteresowany mówi nawet o powrocie z klubem do ekstraklasy.
Czy plan Franciszka Smudy się uda? Pierwsze efekty powinniśmy widzieć w raz z końcem bieżącego sezonu.
Trudno odrzucić stwierdzenie że to już ostatnia robota Franza. Metryka, miejsce Górnika w tabeli i zakładany cel może się okazać definitywnym końcem trenera Smudy.
Model trenerski zmieniał się przez lata kilkukrotnie. Jedni idą z duchem czasu inni nie. Jedni bazują na nowinkach i ciągle doszkalają swoje warsztaty trenerskie, inny uparcie zostają przy tym co się dawno temu nauczyli. Taki jest Smuda. Jego karierę dziele na dwa etapy. Do i po Euro. Do Euro fachowiec, dobry trener, sprawiający wrażenie tego że wie co robi. Po Euro przez wielu nazwanych Dyzmą polskiej piłki. Prostakiem i prymitywem, który jako człowiek z minionej epoki nie może odnaleźć się we współczesnym nowoczesnym futbolu. Sam Smuda postawił chyba wszystko na jedna kartę nie mało przy tym ryzykując.
W Łęcznej został dopuszczony do swojego ostatniego wielkiego egzaminu. Jeżeli go zda, powinien odejść. Będzie to najlepszy moment. Jeżeli nie, nie będzie już miejsca dla Niego we współczesnym futbolu.