Joga (nie tylko praktyka asan) jest niezwykle użytecznym modelem pracy, ponieważ obejmuje wszystkie istotne elementy naszego systemu psychofizycznego: ciało, oddech i umysł. Nie tylko uwzględnia ich istnienie, ale także rozpoznaje powiązania między nimi, jak również proponuje narzędzia, które umożliwiają zmianę sposobu funkcjonowania i ciała i umysłu. Patańdżali w głównej metodzie zaproponowanej przez siebie w Jogasutrach – pokazuje dynamikę i kierunek tej pracy nad sobą: najpierw usprawnienie swoich zachowań w relacjach ja – inni (jamy) i ja z samym sobą (nijamy). Wbrew temu, że na pierwszy rzut oka są to praktyki psychospołeczne, umożliwiają one także zmianę sposobu reagowania, który owocuje w zmniejszeniu się napięcia w ciele, a przynajmniej w niewypracowywaniu nowego napięcia. Dopiero później przychodzi praktyka asan – tu wydaje się, że pracujemy z ciałem, ale wielu z czytelników tego bloga wie przecież, że czasami ta niewinna „praca z ciałem” powoduje bardzo daleko idące zmiany w sposobie funkcjonowania, w naszych postawach i zachowaniu. Dlaczego tak się dzieje – o tym za chwilę. Następnym krokiem jest już pranajama i będąca niejako „przedłużeniem” praktyki asan pratyahara, po czym praktykujący jest gotowy do praktyk koncentracyjno-medytacyjnych (samyama: dharana, dhyana, samadhi). Te praktyki, choć niektórzy wiążą je tylko z umysłem (i oddechem) mają również wpływ na funkcjonowanie organizmu (na co zresztą mamy nawet dowód w postaci współczesnych badań naukowych). Dlaczego tak się dzieje?
Tak naprawdę w jodze nie wyznaczamy ścisłej granicy między ciałem a umysłem. I urazy fizyczne i psychologiczne generują określone „zapisy” w naszym ciele, które też utrwalają pewne zachowania. Bardzo ciekawie to opisuje Donald VanHowten, u którego mieliśmy zresztą okazję się uczyć z moją żoną, Agnieszką. Donald pisze w swojej książce „Ajurweda i świadomość ciała”:
Jest gorący letni dzień, a ty ubrany w szorty siedzisz sobie przed domem na jednym z tych krzeseł wykonanych z metalowej plecionki pokrytej plastikiem. Po chwili wstajesz i wchodzisz do domu. Idący za tobą przyjaciel śmieje się z ciebie: „Hej! Twoje nogi wyglądają jak gofrownica!” Tak, nosisz na sobie odcisk plecionego krzesła i zależnie od okoliczności możesz poczuć rozbawienie, zakłopotanie lub niepokój. (…)
Wszystkie wydarzenia w naszym życiu, urazy fizyczne i psychiczne, zostawiają również mniej lub bardziej trwały odcisk w naszym ciele. Nieistotne czy przyczyny są natury fizycznej czy emocjonalnej lub intelektualnej, tak czy inaczej zostawiają ślad w błonach tkanki łącznej w ciele. Owe błony na poziomie makro (powięzi) i na poziomie mikro (omięsna, namięsna i śródmięsna) odpowiadają za integralność ciała. Niestety o ile odcisk krzesła na tyłach ud po pewnym czasie znika, o tyle „odciski” zdarzeń w tkance łącznej przeważnie się utrwalają na dłużej, powodując określoną postawę ciała. Ta postawa z kolei utrwala przyczynę czyli bodziec, który doprowadził na określonego napięcia. Łatwo to zauważyć na przykładach. Osoba, która doznała urazu kręgosłupa porusza się (chodzi, wstaje, siada etc.) w określony sposób, by „chronić” uszkodzone miejsce i ograniczyć doznawany ból. Niestety najczęściej ten ochronny sposób poruszania się usztywnia uszkodzone miejsce, jak również wytwarza napięcia w innych partiach ciała, a także generuje określone stany psychologiczne. Całokształt tych wrażeń powoduje ciągłe utrwalanie urazu. Z kolei osoba, która doznała urazu psychicznego może przyjąć postawę ciała z opuszczoną głową i „zamkniętą” klatką piersiową. Wystarczy przejść się chwilę ze zgarbionymi plecami i opuszczoną głową z wzrokiem wlepionym w podłogę, by przekonać się, że taka postawa będzie generowała jeszcze bardziej obniżony nastrój, który z kolei będzie pogłębiał tę postawę (błędne koło).
Oczywiście każdy ma swoją życiową historię zdarzeń, sięgającą nieraz już do wzorców ruchowych i urazów z czasu życia płodowego. Często problemy funkcjonalne zdążyły już zaowocować problemami strukturalnymi, w tym mniejszymi lub większymi asymetriami ciała. Naszym zadaniem w praktyce nie jest usuwanie asymetrii, a wprowadzenie rozluźnienia w wymagające tego obszary. Trafia do mnie wiele osób, które weszły właśnie w tę niewłaściwą drogę dążenia do symetrii ciała za wszelką ceną. Zawsze, prędzej czy później, owocuje to mniejszym lub większym napięciem. Z drugiej strony, gdy zostanie wypracowane rozluźnienie kluczowych struktur w ciele, asymetrie często „same” się korygują w naturalnym zakresie.
Kluczowe w zakresie naszej „pracy z ciałem” dla (re)integracji psychofizycznej będą następujące struktury (uwaga: tu wymienione głównie struktury układu kostnego, ale gdy jest wymieniona taka struktura to mam na myśli cały układ funkcjonalny zaangażowany w prawidłowe jej funkcjonowanie – staw, torebka stawowa, więzadła, mięśnie, powięzi etc.):
- rozluźnienie i rozciągnięcie zewnętrznych krawędzi nóg (szczególnie pasmo biodrowo-piszczelowe, mniej mięśnie strzałkowe długi i krótki),
- rozluźnienie i sprawna rotacja (szczególnie zewnętrzna) w obrębie stawów (patrz uwaga na początku tego akapitu): biodrowo-udowego i ramiennego,
- rozluźnienie i neutralne ułożenie miednicy i kręgosłupa (w tym głowy, którą w „anatomii” jogicznej rozpatrujemy jako funkcjonalną część kręgosłupa),
- rozluźnienie w obrębie stawu skroniowo-żuchwowego.