Formalnie nie posiadają na siebie nic, żadnego majątku, żadnych wartościowych rzeczy. Są bezrobotni lub otrzymują najniższą stawkę wynagrodzenia której komornik tknąć nie może. W rzeczywistości żyją w luksusie, niczego im nie brakuje. Oto obraz polskiego dłużnika - cwaniaka.
Ponaciągali na kredyty banki, znajomych na pożyczki, kontrahentów na towar i usługi. Mają nieraz po kilkudziesięciu wierzycieli bezskutecznie dobijających się o swoje pieniądze. Długi wielu z nich idą w setki tysięcy a nieraz w miliony złotych. Działali jako osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą albo jako spółki. Teraz nie robią formalnie nic albo pracują za minimalną stawkę u córki której firma rzuca potęgą na kolana.
Komornicy są wobec nich bezsilni, egzekucje bezskuteczne. Prokuratury umarzają dochodzenia nie dopatrując się znamion przestępstwa oszustwa a wierzyciele dostają szału. Gdzie te pieniądze z pożyczek i za niezapłacone a odsprzedane przez dłużników towary, usługi... ślą zażalenia ale to nic nie daje. Pretensje niekoniecznie słuszne pod adresem organów ścigania, wszak trzeba udowodnić, wykazać że zadłużał się z zamiarem nieoddania, nie wystarczy że tak się wydaje. Rzadko któryś zostanie skazany, a jeśli już to najczęściej w zawiasach.
Egzekutorzy "z miasta" rzadko się ich czepiają, można domyślać się dlaczego. Zresztą, wielu z nich ma ochronę VIP. Poruszają się luksusowymi samochodami których właścicielami są osoby trzecie. Jeżdżą sobie na Hawaje, mieszkają w luksusowych willach, stołują się w najlepszych knajpach.
Czasem wierzycielom puszczają nerwy gdy widzą to wszystko. Wydzwaniają do dłużników, klną, czasem obsmarują w internecie (najczęściej w kafejce internetowej bo już ich nie stać na łącze w domu), przychodzą pod dom, pikietują, krzyczą spotkawszy dłużnika na mieście. Wówczas do akcji wkracza Policja i wierzyciele mają za swoje - sprawy za naruszanie dób osobistych dłużnika, za nękanie, szykanowanie. Niektórzy z nich lądują w końcu w psychiatryku, targają się na własne życie. Oczywiście wierzyciele a nie tacy dłużnicy.
Tymczasem na miejscu bankructwa tatusia firmy o nazwie np. KASA rośnie biznesowe imperium córeczki. Często w tej samej siedzibie - nieruchomości która kiedyś należała do tatusia ale którą przed bankructwem zdążył przepisać na córeczkę. Nawet nazwa firmy nieraz podobna - np. KASA II. Czy za dwadzieścia lat, gdy synek właścicielki będzie już dorosły, historia powtórzy się?
O polskim prawie można mówić naprawdę dużo. Jako spuścizna PRL wiele przekonań do dziś gości w umysłach władzy wykonawczej. Między innymi w Konstytucji RP nie ma żadnej informacji na temat tego, że występuje podział na prawo cywilne i karne. W Ustawie Zasadniczej, której zapisów się nie tłumaczy a stosuje tak jak napisano, każdy ma prawo do sądu na jednakowych zasadach.