Typowy dzień na miejskim targowisku, kolejki przy stoiskach ze świeżym mięsem i rybami, zapachem świeżego pieczywa kusi stoisko miejskiej piekarni, koniec targowiska należy do obcokrajowców oferujących "nowe modele" taniej garderoby, a przy bramie wejściowej, tuż po prawej stronie, niezmiennie od szesnastu lat Pani Stasia piastuje swoje stanowisko sezonowego sprzedawcy.
Posiada swój stołek i stolik, który chowa na noc u zaprzyjaźnionego stróża, torebeczkę na drobne przewiązaną na chudym brzuchu, dużo uśmiechu i grono wiernych klientów, którym to oferuje roślinne rarytasy w zależności od pory roku: sadzonki bratków na wiosnę, cięte kwiaty latem, bukiety z bazi i narcyzów, zimowe kompozycje ze świerków zimą..........jeden towar u Pani Stasi jest niezmienny, gdyż zapotrzebowanie nigdy nie nie nie spada, są to znicze.
W gorączce przed Świętem Zmarłych Pani Stasia oferuje bogatszy asortyment zniczy i wkładów olejowych, co roku zadziwiając się ilością nowych modeli tych świeczek.
Stenia I Teresa, dwie emerytowane kuzynki z wielkim zainteresowaniem przeglądają bogatą ofertę zniczy Pani Stasi, głośno debatując na temat tegorocznej modzie cmentarnej:
- Wiesz co Steniu, ja to nigdy nie wiem, czy wybrać jeden duży znicz, czy kilka małych, bo w tym roku grób mam na żółto, to chyba lepiej jeden duży? - pyta zamyślona Tereska.
- Co ty! - odpowiada głośno Stenia - kup dużo małych żółtych, bo tak to ci nastawiają zniczy róznych i będziesz miała istny cyrk na grobie! Ja dwa lata temu też chciałam na żółto i mówiłam w rodzinie! Ale nikt nie posłuchał i nawalili mi na grób tyle tego badziewia, że musiałam na drugi dzień powyrzucać ich znicze, bo każdy był z innej parafii!
- Tak kochanieńka! Masz rację- odparła z rezygnacją w głosie Tereska- O te są ładne!-
wykrzyknęła z radością wskazując na pękate żółte znicze ozdobione złotym kominkiem w brokacie.
-A jak długo się palą? - skierowała swoje pytanie do milczącej jak dotąd Pani Stasi.
- Kochanieńka to istna rewelacja! - odparła z ironią w głosie sprzedawczyni - 4 dni wytrzymują!
- To weź je koniecznie - potwierdziła w słuszności wyboru Stenia Tereskę.
Jednak zakupy nadal trwały bo kuzynki musiały kupić jeszcze dużo wkładów i parę małych zniczy na groby dalszej rodziny i sąsiadów, gdyż będąc na jednym cmentarzu, musiały odwiedzić każdego zmarłego, a raczej ich grób.
- Ja Steniu wezmę dziesięć tych białych wysokich na pozostałe groby, dla Janka, Lutki, Benka......kuzynka nie pozwoliła dokończyć Teresce wymienianie zmarłych przerywając je głośnym okrzykiem; Nie!
- Nie! Oszalałaś kobieto! Im wszystkim kup po najmniejszym....o tym czerwonym za 80 groszy, a po co tyle pieniędzy wydawać na nich!
-Nie pamiętasz jak Janka od Benka była ubrana w zeszłym roku? - powiedziała nieco ciszej biorąc Tereskę pod bok.
- Jakie futro miała? A jej syn jakim samochodem ją przywiózł? A na grób mojego nic nie położyła tylko się pomodliła, a swojemu Benkowi przed listopadem też pomnika nie zrobiła! Pamiętasz Teresko?
- Tak, tak Steniusi - odparła cicho -ale wiesz, może jeszcze było za wcześnie na pomnik?
-Jak za wcześnie! - ożywiła się Stenia - Benek zmarł w marcu to by zdążyli! Wydali wszystkie pieniądze i tyle! A na znicze nie miała!
Pani Stasia siedząc ciągle na swoim ulubionym stołku z ironicznym uśmiechem na twarzy, po wysłuchaniu tej przezabawnej rozmowy, mimo iż była w podobnym emerytalnym wieku postanowiła w końcu odezwać się do Steni i Gieni:
- A miłe panie to nie modlą się przypadkiem za dusze zmarłych podczas mszy swiętej na cmentarzu? Bo ja to za moich modlę się zawsze i myślę, że to jest ważniejsze niż nowe modele zniczy i wystrój grobu jak choinki.
Tereska na te słowa lekko poczerwieniała i spuściła głowę, widząc już w głowie krzyczącą Stenię, ale tym razem kuzynka nie zrozumiała złośliwości sprzedającej i odpowiedziała całkiem znośnym głosem:
-Racja kochnieńka, święta racja, po co tyle wydawać na te znicze i wiązanki i kwiaty, ale trzeba! Jak ja tego nie zrobię to mnie reszta rodziny obgada, że nie dbam o zmarłego męża, jak kupię zwykłe znicze to powiedzą, żem sknera i trzeba ustroić grób.....trzeba.
Pani Stasia po tej odpowiedzi mocno się zasępiła, wstała, zmarszczyła brwii i powiedziała srogim głosem:
- A ja wam mówię, że zwykły znicz wystarczy i zwykłe kwiaty, ja na przykład robię wiązanki ze swoich kwiatów jesiennych z ogródka zapalam jeden znicz i modlę się za mojego i wiem, że to mu pomaga!
A wy zamiast patrzeć się jedna na drugą, berety na czoło i modlić się za zmarłych, bo gdy oni widzą tą waszą próżność i pychę to wstydzą się tam za was w niebie i będą was straszyć!
Pani Stasia opadła z powrotem na stołek, czując jak pieką ją policzki i pulsują skrone, nigdy nie dała tak ponieść się emocjom i to przy klientkach, które stały zamurowane nad oglądanymi zniczami.
Grupka młodych ludzi przysłuchujących się romowie lekko zaczęła bić brawa a sąsiad z drugiej strony targowiska - konkurencja, wykrzyknął:
- Racja Stasia! Te głupie ludzie już zapomnieli po co jest to Święto Zmarłych! Jak byłem mały to z dziadkiem chodziłem na cmentarz z jedną swieczką i było dobrze, a teraz Ci co produkują znicze to się z nas śmieją, że można na nas zarobić jak na Amerykanach na to ich haloween!
-Słyszałem w hurtowni - odparł ciszej zdziwiony swoim publicznym występem, który przyciągnął jednak uwagę sporej części klientów targowiska.
Stenia I Terska oburzone całym zajściem burkały coś do siebie pod nosami, po czym Stenia odparła:
- Nie kupię u pani, sama jest sobie pani winna, jak można tak obrażać klienta!
Pani Stasia nic nie odpowiedziała bezradnie rozkładając ręce i to nie nad faktem utraty klientek, ale nad ich próżnością i samozachwytem, słowa tu zasłyszane zdawały się do nich w ogóle nie dotrzec a one nadal tkwiły w przedświątecznym podnieceniu zakupów zniczy i wystroju grobów.
- Steniu, chodźmy lepiej poszukać jakiegoś kapelusika - powiedziała błagalnie skromniejsza Tereska - nie mogę przecież pójść w tym samaym co rok temu.
- Pewnie, że nie! -ożywiała się Stenia - Idziemy.
Pani Stasi ponownie wrócił szczery i lekki uśmieszek na wąskich ustach.
-Z tyłu u Chińczyka są nowe i ładne kapelusze, już po piętnaście złotych- krzyknęła do odchodzących klientek.
- O!!! Tam pójdziemy na pewno! Dziękujemy kochanieńka! - pomachała wesoło odchodząca Stenia do Stasi.
Oczy Pani Stasi spotkały jeszcze wesołe oczy konkurenta z naprzeciwległego stoiska a także napotkały wzrok paru innych osób będących przypadkowymi ale zainteresowanymi słuchaczami tego ulicznego kabaretu.
Godziny mijały, ludzie przychodzili, kupowali nowe buty, kurtki, płaszcze, z równymi emocjami oglądali nowe płaszcze jak i wybierali duże ozdobne znicze.
Pani Stasia zastanawiała się tylko ilu z nich będąc na cmentarzu pierwszego listopada zmówi prawdziwe zdrowaśki za zmarłych, zamówi wypominki i powie nad grobem parę własnych słów i choć prawie większość z nich nie wierzy, że Ci co w ziemi - żyją w innym wymiarze, to chodzą tam bo tak trzeba, tak nakazuje tradycja i trzeba pokazać się rodzinie!
A wszystko opiera się na wierze, na wierze w dobro, bo czyż wiara w to, że dusza nie umiera nie jest samym czystym dobrem, dającym nam nadzieję, że ci co umarli gdzieś na nas czekają, a my za to o nich pamiętamy pierwszego listopada!
Tego dnia Pani Stasia postanowiła, że w tym roku swojemu mężowi na grób zaniesie zwykłe świeczki podgrzewacze, a niech ludziska gadają, przynajmniej będzie wesoło, bo ten jej mąż to lubił zawsze żartować!
Bajka opowiada o spóznictwie polskim i literaturze