Człowiek zawsze będzie podświadomie dążył do selekcji wydarzeń historycznych – dla samej pamięci ludzkiej łatwiej jest rozgraniczyć pamięć rzeczy arcy istotnych od tych wydarzeń mniejszej rangi. Punkt ciężkości dla tychże rozważań stanowi polityka historyczna danego narodu i państwa. II wojna światowa ogarnęła cały glob, jak żadna inna wojna wpłynęła na losy milionów osób – w naturalny sposób stając się symbolem pamięci narodowej i wykładnikiem polityki historycznej państw po dziś dzień. Dlatego też jak wiele narodów i państw walczących po obu stronach barykady – tak i tyle wersji historii II wojny światowej. To samo dotyczy już analizy największych bitew wojny w kontekście rozwoju ogólnej sytuacji wojennej.
Starając się upowszechnić jedną, decydującą o losach drugiej wojny światowej bitwę, wspartą liczną merytoryczną argumentacją wchodzimy na istne pole minowe wrażliwości historycznej. Nie oszukujmy się – „punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia”, a każde oficjalne podejście do historii ma w sobie widoczny „centryzm” poglądowy. Jest to najczulszy punkt dumy narodowej, której zranienie może wywołać nieprzewidziane konsekwencje w realiach współczesnej polityki.
Abstrahując od kontekstu społeczno – politycznego, zastanówmy się nad stricte naukowym podejściem do poszukiwań tej najważniejszej bitwy lat 1939- 1945.
W powszechnej świadomości społecznej pamiętamy z czasów II wojny światowej o m.in. bitwie o Anglieę, bitwie stalingradzkiej, bitwie pod Kurskiem, bitwach o El-Alamein. Ale czy mogłyby one zostać wyodrębnione z całości dziejów lat 1939 – 1945?. Odpowiedź jest prosta: absolutnie nie. Trudno sobie wyobrazić, że ich podmiotowość wykracza rozwój całej wojny. Nie możemy zapominać, iż te batalie rozwinęły się w skutek bieżącej sytuacji, którą nakreśliły mniej ważne, bądź w ogóle niezauważalne wydarzenia. II wojna światowa to nie średniowieczny turniej rycerski, gdzie umawiający się rycerze w jednym starciu starali się zadecydować o swojej pozycji. Przecież żadna ze stron nie umawiała się na spotkanie dotyczące losów kolei wojny, co więcej chociażby bitwa stalingradzka w zamyśle obydwu stron nie była uważana za decydującą bitwę. Historia jednak lubi płatać figle. Tak samo dotyczy się Zachodu: jak bitwa nazwana od stacyjki na egipskiej pustyni stoczona na peryferyjnym teatrze wojennym mogła zadecydować o losach wojny…
Argumenty przekonywujące o „niezwykłości” jednej, danej bitwy mają tyle zwolenników, co przeciwników. Łatwo obalić tezy nawet najbardziej zdeterminowanych analityków. I tak trwa i już trwać będzie spór o to czy losy II wojny światowej rozstrzygnęły się na zachodzie, wschodzie, południu, a może na Pacyfiku.
Każdy ma swoje racje i prawo do jego argumentowania. Wiem tylko jedno – nie znajdzie się nigdy taki „niepodważalny autorytet” co postawi kres sporom. Jest jednak pewne światełko w tunelu – nieubłagalnie II wojna światowa powoli, acz konsekwentnie odchodzi w mroki historii. Malejąca liczba świadków wojny – powoduje osłabienie bardzo emocjonalnej, żywej historii kultywowanej w obrębie rodziny.
Może osłabienie emocjonalnej pamięci, pozwoli na bardziej obiektywne spojrzenie na główne wydarzenia II wojny światowej? Byleby „pamięć” nie stała się nigdy orężem w rękach pseudo-historycznych populistów i szarlatanów.