Sprawa zaczęła się w roku 2022 a skończyła w 2024. Niechlubny incydent rozpoczął się od stwierdzenia, że bilety trojga pasażerów nie zostały skasowane. Kontrolerzy, nie sprawdzając kasownika w obecności poszkodowanych, usiłowali wymusić zapłatę mandatu, choć powinna być to opłata dodatkowa, a nie mandat. Brak możliwości wyjaśnienia sytuacji, użycie siły oraz wezwanie policji, której postawa wzbudziła podejrzenia o kumoterstwo, zaostrzyły konflikt.
Przewoźnik, odmówił udostępnienia nagrania z monitoringu. I obiecał sprawę wyjaśnić. Miesiąc później przewoźnik poinformował, że kasownik był sprawny, a kontrolerzy zachowali się właściwie.
Prokuratura Rejonowa odrzuciła wniosek dotyczący niewłaściwego zachowania kontrolerów, nie zabezpieczyła nagrania z monitoringu, nie przesłuchała świadków. Czyli prokurator nic nie badając, a bazując jedynie na treści zgłoszenia, odmówił wszczęcia dochodzenia. Dwa lata w sądzie leży sprzeciw od decyzji prokuratora.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka wskazała na obowiązujące w Warszawie prawo, że pasażer, zauważywszy niesprawność kasowników, powinien opuścić pojazd i zakończyła tę sprawę.
Sprawa trafiła do e-sądu, gdzie pracownik przewoźnika poświadczył nieprawdę, a skuteczny sprzeciw skierował sprawę do Sądu Rejonowego. Tam, po przesłuchaniu świadków sąd odrzucił pozew o zapłatę. Werbalne uzasadnienie wyroku podkreśliło, że kontroler w przypadku spornym powinien odnotować problem na bilecie i przekazać sprawę do działu reklamacji, a nie nakładać kary.
Incydent pokazuje, jak ważne są procedury i ochrona praw pasażerów w sytuacjach konfliktowych. Wyrok sądu pokazał, że istnieje sprawiedliwość nawet gdy tak potężna firma jak miejski przewoźnik, który „nie zachował” i nie udostępnił kluczowego dowodu jakim jest nagranie z monitoringu. Powyższa sprawa pokazuje, nie tylko brak profesjonalizmu miejskiego przewoźnika, ale też sens walki o swoje prawa. Nie chodzi tu o wysokość zapłaty, choć wiele osób godzi się zapłacić, nawet gdy do zapłaty kary nie ma uzasadnienia, ale czas poświęcany na walkę o słuszność, doprowadziłby do utraty większych środków. Choć podobnych spraw było wiele i zazwyczaj przewoźnik je przegrywał, brak prawa precedensu tworzy za każdym razem nowy temat. Zaś swobodna interpretacja dowodów w postępowaniu cywilnym, w przypadku ich braku nie zawsze świadczy na korzyść poszkodowanego.
Zapraszam do dzielenia się doświadczeniami z kontrolerami biletów pod artykułem.